Ile to razy słyszeliśmy w telewizji czy w radiu o organizowanych w danych miastach manifestacjach, które miały jakiś wytyczony cel? Zapewne często obijało się wam to o uszy. Do tego wszystkiego dochodziły informacje o przykrych niespodziankach, bo zazwyczaj takie zbiorowe spotkania stają się celem kogoś, kto tego nie toleruje. Rzadko kiedy słyszymy o pokojowych zgrupowaniach i braku interwencji policji. Media nie lubią tak nudnych tematów. To nie ich domena.
A co, jeżeli zyskują więcej, niżby chcieli?
Dwoje studentów nawet nie pomyślało, że ta manifestacja kulturowa będzie ostatnią, w której będą uczestniczyć. Mieli swoje plany na przyszłość, ale zostały one wymazane, kiedy na wrocławskim rynku, w środku imprezy, doszło do zamieszek. Wiele osób ucierpiało, lecz tylko oni pożegnali się z życiem. Policja od razu rzuca swoje podejrzenie na inicjatorów bójki, mając na myśli agresywny odłam młodych narodowców należących do organizacji Serca Biało-Czerwone. Wszyscy przytakują ich domysłom, wiedząc że ta grupa ma już wiele na sumieniu. No prawie wszyscy.
Marcin Faron – dziennikarski transfer, który porzucił pracę w Warszawie i przerzucił się na Wrocławską kulturę, ma pewne wątpliwości. Kierowany intuicją rozpoczyna prywatne śledztwo, próbując odkryć, kto tak naprawdę stoi za śmiercią pary studentów. Zaniedbuje swoje obowiązki, jednak wie, że to jest okazja, aby pokazać swój, ukrywany pod warstwą kurzu, talent. Parę tygodni po słynnej manifestacji ginie kolejna osoba. Dawna współpracowniczka denatów zostaje pozbawiona życia w zamachu bombowym. W tym momencie Faron już wie, że te zgony nie są przypadkowe i za nimi stoi ktoś, kto może planować kolejną zabawę w Żniwiarza.
Tylko jak rozszyfrować tę osobę? Kim może być i jaki może mieć cel, aby odbierać innym najważniejszy dar od życia? Czy Faron będzie w stanie użyć swojego dziennikarskiego nosa i rozwikłać tę zagadkę? A może ktoś mu go utnie w momencie, kiedy nie będzie się tego spodziewał?
I dlaczego tytułowy plagiat obija się o uszy aż tak często?
Ile to czasu minęło, odkąd czytałam ostatni kryminał. Jak dobrze wiecie gustuję w całkiem innej tematyce książkowej, jednak raz na jakiś czas trzeba wyłamać się z oklepanej ścieżki i wydeptać świeżo wyrośnięty trawnik, aby ocenić, czy warto zmieniać drogę. [Plagiat] Maurycego Nowakowskiego miał mi w tym pomóc. Tylko czy wykonał swoją robotę? A może stał się plagiatem historii, którą już zdołałam poznać?
„Człowiek w częściach zajmuje jednak dużo mniej przestrzeni niż w całości.”
Nie od razu wczułam się w kryminalny klimat tej książki, a to za sprawą autora, który postanowił stopniowo wprowadzać swojego czytelnika w wykreowany przez siebie świat. Pierwsze rozdziały były dla mnie mordęgą! Przed moimi oczami przewinęło się tyle nazwisk, że na początku nie umiałam rozróżnić kto kim jest! Dopiero kilkadziesiąt kartek później zaczęłam kojarzyć osoby, jednak nadal pozostawał mi ten niesmak. Przeczuwam, że to celowy zabieg, aby czytelnik miał większe pole do popisu, kiedy zacznie rozmyślać o zabójcy. To nie zmienia faktu, że bycie skołowaną (w tym kontekście) nieco drażni. Rekompensuje to moment, gdy lawina rusza i nie da się jej powstrzymać...
Moje tętno przyśpieszało, a serce biło jak oszalałe, kiedy serwowano mi kolejne kawałki układanki. W chwili, gdy myślałam, że mam już wytypowanego mordercę i teraz zacznie się wyścig za nim, wtedy następował zwrot akcji. Ponownie musiałam szukać zdjęcia, dzięki któremu mogłam ułożyć te kryminalne puzzle. Bywały jednak takie momenty, gdzie chciałam przerzucać kartki, bo czułam, że przy nich zasnę. Owszem – były one cenne dla całej historii, ale działo się wtedy tyle, co przy grze w szachy. Dosłownie. Nie mogę także zapomnieć o tym, że momentami uśmiech rozkwitał na moich ustach, kiedy odnajdywałam ciekawe fragmenty. Nie ma co – pan Nowakowski potrafi w jednej sekundzie rozbroić bombę poczuciem humoru.
Autor zaskoczył mnie jednak zakończeniem. Aż byłam wściekła, że zostałam zapędzona w czytelniczy zaułek i muszę bić pokłony za tę pomysłowość. Nie spodziewałam się czegoś takiego! Kto czytał tę książkę ten wie, o co mi teraz chodzi. Dla wszystkich niewtajemniczonych pozostaje jedynie samemu rozwikłać tę zagadkę. Przecież nie będę psuła niespodzianki!
„W nocy nawet najgłupsze pomysły wydają się genialne.”
W [Plagiacie] przewija się kilku(nastu) bohaterów, jednak tym najważniejszym i najbardziej rozchwytywanym pozostaje Marcin Faron – młody dziennikarz tygodnika „Korespondent”. Ambicja mężczyzny nie pozwala pozostać w granicach kultury reprezentującej gazetę, przez co wszędzie wścibia swój ciekawski nos. Tym samym zdobył moją sympatię i ogromnie kibicowałam mu na każdym etapie śledztwa. Marcin imponował mi swoją wiedzą oraz tym, jak umiejętnie ją wykorzystywał. Nie był dziennikarzem jedynie z nazwy – on był nim całym sobą! Wędrując ulicami Wrocławia próbuje wyrównać kroku z mordercą, który zawsze mu ucieka. Faron – mimo wielu ostrzeżeń – nie cofnie się przed niczym. Brnie w ten niebezpieczny labirynt, nie zważając na to, że na końcu czeka na niego bestia gotowa pożreć go w całości. Tylko co z tego, skoro on sam jest (prawie) podobnym stworem?
Każde nazwisko w tej książce nie jest przypadkowe. Ludzie przewijający się na kartach [Plagiatu] nie zjawiają się tam przypadkiem. Jak wcześniej wspominałam można się w tym wszystkim pogubić, ale napisałam także, że to na pewno celowy zabieg. Wiem, powtarzam się. Może zmienię temat?
„Dba o dom jak automat, tyle w niej uczucia, ile w zmywarce do naczyń.”
Maurycy Nowakowski nie bawi się w pisarskiego kata. Posługuje się prostym i zrozumiałym językiem, pozwalając każdemu czytelnikowi wczuć się w wyimaginowaną przez siebie rzeczywistość. Autor zatraca się w kryminalnej otoczce, co służy jego papierowemu dziecku. Zgrabnie wtapia tematykę plagiatu, nie zapominając o tym, że tytuł do czegoś zobowiązuje. Kunszt pisarski pana Nowakowskiego muszę zostawić w świętym spokoju. Marudziłam nieco wcześniej, a w tej materii nie mam już nic do powiedzenia.
[Plagiat] ukazuje zgubne skutki tego, kiedy człowiek jest zbyt pewny siebie i swoich czynów. Tytułowe pojęcie można ukryć w pewien sposób, jednak prawda zawsze wychodzi na jaw. A wtedy nie wiemy, co może nas czekać w kwestii kary...
Z serii „rozkminy bluszczyny”: Nawet nie spodziewałam się, że brakowało mi takiego dreszczyku emocji! Chyba zacznę częściej zaglądać do powieści kryminalnych!
Podsumowując:
Mimo kilku drobnych zgrzytów jestem zdania, że [Plagiat] Maurycego Nowakowskiego ma potencjał, aby ruszyć na podbój swojego gatunku literackiego. Wyłaniająca się jak zza mgły akcja, dobrze wykreowani bohaterowie, tajemnice unoszące się w powietrzu i łaskoczące skórę – to jest to, czego człowiek powinien zaznawać. Fani kryminałów będą na sto procent usatysfakcjonowani. I nie tylko oni!