Przypadki mają wpływ na ludzkie życie, co nie jest bezpodstawne. Przypadki chodzą po ludziach bez względu na wiek, narodowość, czy płeć. Gdy życie przestaje mieć sens, gdy brak miejsca dla siebie, jako człowieka, a rzeczywistość razi zakłamaniem, bezdusznością i brakiem uczuć, człowiek zaczyna popadać w depresję. Mając duszę odczuwasz wszystko personalnie, osobiście wręcz, a ból ma to do siebie, że się odkłada w tobie. Odkłada i rośnie, a po latach zaczyna dusić, blokować gardło, hamować serce. Ból umiejscawia się w człowieku na zawsze. Każdy bodziec osiada na wcześniejszym i tworzy choroba, na jaką brak leków. Choroba egzystencji.
Samira to dziecko... niczyje. Bez rodziców, bez przyjaciół, bez domu. Czym jest dom? Jak to jest go mieć? Wracać do niego? Co to znaczy czekać na kogoś? „(...) Możesz polegać wyłącznie na sobie... Dla takich ludzi, jak ty nie ma domu, a jedynie przytułek”.
Samira, śliczna dziewczynka o śniadej cerze i cygańskiej urodzie, która urodziła się mając pięć lat, w sierocińcu „Słoneczko” na Ukrainie. Z czasu wcześniejszego nic nie pamięta, ani matki, ani ojca, ani tym bardziej ich głosów, czy ciepła przytulonego ciała. Ma pięć lat, jest poniżana, bita, plugawiona. Jest nikim i niczym. Nikt się z nią nie liczy – przecież to bachor, kurdupel, śmieć. Uczy się życia sama na sobie, bo nikt nie chce tej parszywej, cygańskiej znajdy. Sierota jest nikim, a na „takie coś” nie marnuje się czasu. Samira to „gnój (…), zwierzę (…), insekt, cygański pomiot”. Te i im podobne słowa notorycznie padają pod jej kontem. Nikt nie pamięta jej imienia, nikt się nawet nie kwapi je poznać, choć wbrew pozorom każdy ma o niej wyrobioną opinię. „Wy, Cyganie, macie złodziejstwo we krwi (…).” Plus zastraszanie, „(...) Każdy głupek wie, że jeśli się odwróci, to wydarzy się coś złego i znów wyląduje się w miejscu, z którego się uciekło”. A Samira ucieka...
Życie co krok zatrzaskiwało za Samirą ciężkie drzwi, nie dawało drugiej szansy, nie pozwalało na wyciągnięcie wniosków. Zamęt i trzask. Stoisz sama, dziecinko, tkwisz, jak chwast w polu, niechciana, niekochana, nikomu nie potrzebna. A w ręku ściskasz plastikowy worek, w kieszeni masz 5 hrywien, a w sobie głód. Życie daje ci wyraźnie odczuć, że jesteś cygańską zakałą, brudem, którego trzeba się pozbyć.
Samira nie żyje. Ona doświadcza życia, by żyć, doświadcza wszystko to, co owo życie ma w sobie najgorszego. Ludzie ją ranią, wykorzystują, okłamują. Miejsca, do których trafia to tymczasowe przystanki na trasie jej dni. Wszystko wokół to fałszywy miraż, który godzi we wnętrze i powoduje nieustanne krwotoki. Samira, jako dziecko nie ma świadomości tego ludzkiego zła, dlatego nie odbiera go wprost, jednak czas, prędzej, czy później przyniesie zmianę, przyjdzie zrozumienie.
Dziecko nie powinno tak cierpieć, nie powinno być upokarzane, gnojone i opluwane. Dziecko ma mieć beztroskie dzieciństwo, kochane osoby tuż obok i ciepły dom z dachem nad głową. Dziecko powinno... Jest Samira jest wykluczona, jest poza nawiasem, bo to „pomyłka w ludzkim ciele”, to cygańskie zero, kula u nogi, śmieć.
Tak – czytasz ze zgrozą, wewnętrznym buntem i niezgodą na los dziecka.
Tak – z każdą kolejną stroną litery coraz bardziej rozmazują ci się przed oczami. Mokre policzki słone od łez, które nie chcą wyschnąć...
Tak – choć czujesz, że się dusisz, że brak ci oddechu, że ból rozsadza ci cały organizm, to nie odkładasz „Kukolki”. Stajesz się z nią jednością, spajasz się w Samirą i z powieścią jednocześnie.
Tak – czytasz „Kukolkę” Lany Lax.
Czytasz, płaczesz, cierpisz.
Niesamowita mieszanka emocji. Trudno się otrząsnąć. Trudno pozostać obojętnym.
#agaKUSIczyta