"Piorun i deszcz" to z pewnością jedna z lepszych powieści obyczajowych i dramatów, jaką miałam okazję przeczytać. Powieść niezwykle poruszająca, mądra i pełna nadziei na lepsze jutro.
Napisana jest z perspektywy dwóch osób, dojrzałego mężczyzny z wielkim bagażem życiowym, oraz dziewczynki, której los również nie szczędził i której wypowiedzi napisane są w formie jej listów adresowanych do Boga.
Tyler Steel jest ranczerem, kowbojem, pochodzącym z Teksasu. Odważny, prawy, honorowy, z zasadami, dobrze wychowany, pomocny, szczery, szarmancki. Jest mężczyzną, o którym marzy niejedna kobieta. Przy nim można czuć się bezpiecznie, ale też samotnie, oraz w obawie przed jego utratą, o czym przekonała się jego żona Andie. Tyler był członkiem jednej z najbardziej legendarnych jednostek policyjnych w Stanach Zjednoczonych, do której należało tylko około stu mężczyzn. Jednostka ta, to Strażnicy Teksasu.
Mężczyzna od dziecka marzył o tym, aby tak jak jego ojciec, zostać strażnikiem. Gdy już tego dokonał, całkowicie poświęcił się temu zajęciu, które było dla niego najważniejszą rzeczą w życiu. Był bardzo dobry w swoim fachu, niejednokrotnie został odznaczony za zasługi i pomógł wielu ludziom, którzy go otaczają i darzą wielkim szacunkiem, sympatią, oraz wdzięcznością. Jednym słowem, Tyler to prawdziwy bohater.
Niestety sukcesy zawodowe, nie szły w parze z jego życiem prywatnym. Zaniedbywał żonę, która w końcu zaczęła sięgać po używki, a z czasem nawiązała romans z innym mężczyzną, aż w końcu zrujnowała cały majątek i wpakowała Tylera w wielkie długi.
Z czasem Andie trafiła do kliniki odwykowej, a Tyler został sam z ich synkiem.
Zanim jednak to się stało, w życiu mężczyzny doszło do tragicznego zdarzenia, przez które omal nie stracił życia. Przyczyniło się ono do tego, że musiał on przejść na wcześniejszą emeryturę i pożegnać się z rolą Strażnika. Jednak Strażnikiem nie przestaje się być ot tak sobie, pozostaje się nim w duszy do końca życia, co główny bohater udowodni niejednokrotnie. Mimo emerytury, nie przestaje działać.
Pewnego dnia, gdy Tyler wybiera się w odwiedziny do Andie do kliniki, spotyka na swojej drodze (dosłownie i w przenośni) Sam i jej córeczkę Hope. Przerażone, brudne, głodne, w opłakanym stanie, ewidentnie potrzebują pomocy. Okazuje się, że uciekają przed groźnym mężczyzną, policjantem, który je przygarnął i mimo, że udawał dobrego partnera Sam i przyjaciela jej córki, okazał się prawdziwym potworem. Podczas nieobecności kobiety w domu, posunął się do najgorszej rzeczy jaką mógł wyrządzić dziecku, zgwałcił Hope. Gdy kobieta wróciła i zobaczyła do czego doszło, zabrała dziewczynkę i czym prędzej uciekły.
Tyler nie mógł pozostawić je samym sobie i postanowił się nimi zająć. Zabrał je do swojego domu, a z czasem pomógł stanąć im na nogi. Okazał się ich aniołem stróżem.
Między nim, a Sam rodzi się uczucie, lecz los nie szczędzi im kłopotów. Zbliża się termin wyjścia Andie z kliniki, oraz termin wyjścia z więzienia mężczyzny, który pragnie zemsty na Tylerze.
"Piorun i deszcz" to niesamowicie wciągająca historia. Każdą stronę wręcz się pochłania i ani jedna nie jest nudna. Książka zawiera wiele wartości, które są ważne w życiu, a o których tak często się zapomina.
Bardzo spodobała mi się postać Tylera. To niezwykle ciekawy, mądry człowiek, niesamowity ojciec. Podobała mi się jego relacja z synem, którego traktował poważnie, był wobec niego szczery i nie ukrywał tego, że nie wie jak postąpi z jego matką po jej powrocie do domu. Tłumaczył mu, że nie darzy jej już takim uczuciem jak dawniej i nie wie czy będą jeszcze razem Nie potrafi oszukiwać syna i zawsze stara się mówić mu prawdę, choćby te najgorszą.
Syn Tylera jest również ciekawą postacią. Chłopiec jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Cierpi z powodu rozłąki z matką, ale jest dzielny. Nie obwinia rodziców za zaistniała sytuację, wręcz przeciwnie stara się ich zrozumieć. Nie jest zły na ojca, że sprowadził ze sobą Sam i Hope. Traktuje dziewczynkę jak własną siostrę i otacza ją opieką.
Tyler nigdy nie zdradził swojej żony i nawet po jej wyskokach, żywił do niej uczucie i wahał się z rozwodem. Nawet gdy zakochał się w Sam, pozostał wierny Andie. Ma jednak nie lada dylemat, gdyż pokochał nową kobietę, ale nie zapomniał o żonie, której kiedyś przyrzekł, że gdy ona zabłądzi, to on ją odnajdzie i do której wciąż żywi jakieś uczucie. Dlatego tak trudny będzie wybór miedzy dwiema kobietami. Muszę przyznać, że w tej sprawie trochę zawiodłam się na strażniku.
Kolejną postacią, która wywołała we mnie spore emocje, była Hope i jej wzruszające listy do Boga. Dziewczynka mimo przeżytego koszmaru, była naprawdę dzielna i troszczyła się o bliskie jej osoby, prosząc Boga o łatwiejszą drogę dla nich.
Kompletnie nie mogłam za to polubić Sam, która wydawała mi się lekkomyślna, beztroska i jakby do końca nie była zbyt zdruzgotana krzywdą jaka spotkała jej dziecko. Myślę, że gdybym była na jej miejscu, o wiele bardziej bym to przeżyła i inaczej postępowała.
Zachęcam wszystkich do lektury, bo naprawdę warto. Książkę czyta się rewelacyjnie i bardzo szybko. Autor niesamowicie potrafi sprawić, że odczuwamy uczucia bohaterów powieści. Powieść jest bardzo realistyczna, niesamowita i niesie wiele przesłań. Co do zakończenia, dla mnie było przepiękne i podnoszące na duchu. Polecam!