Kiedy widzę nazwisko Natashy Knight na okładce książki mam pewność, że sięgając po nią dostanę wszystko to czego oczekuję i co lubię. Wiem, że będzie mrocznie oraz brutalnie i że bohaterowie danej historii zostaną w mojej głowie na bardzo długo.
„Pionek diabła” jest powieścią, którą usatysfakcjonowała mnie pod absolutnie każdym względem i uważam, że jest to obowiązkowa lektura dla miłośników darków.
Kiedy zraniony człowiek żyje, układając w głowie plan zemsty, to nie może wróżyć nic dobrego. Szczególnie gdy jest nim jeden z członków Socjety…
Jericho w wyniku rodzinnych porachunków traci jedyną osobę, na której kiedykolwiek mu zależało. Przysięga sobie, że nie spocznie póki nie zniszczy wszystkich Bishopów. Środkiem do celu staje się dla mężczyzny siostra jego największego wroga Isabelle, którą ma zamiar najpierw poślubić, a potem zniewolić, tak aby była mu absolutnie poddana. A gdy dostanie już, to czego chce pozbędzie się jej…
Isabelle, choć wygląda na słabą i kruchą dziewczynę nie ma zamiaru tak łatwo ugiąć się woli Jericha. Buntuje się co nie zawsze wychodzi jej na dobre. Nie zna zasad panujących w Socjecie i początkowo nie zna jego planów względem niej. Gdy prawda pomału wychodzi na światło dzienne dziewczyna jest przerażona. Wierzy jednak, że w tym bezdusznym i brutalnym mężczyźnie drzemie iskra dobroci, w końcu jest dobrym ojcem dla małej Angelique.
Genialna, to pierwsze słowo, które nasunęło mi się po przeczytaniu tej książki, a czyta się ją w ekspresowym tempie. Autorka ponownie zabiera nas do świata Society i brutalnych zasad tam panujących co z pewnością ucieszy fanów „Trylogii Society”. Serce podskoczyło mi z radości, gdy co prawda na moment, jednak pojawili się tu Santiago i Ivy, którym całkiem dobrze się powodzi. Tęskniłam za nimi.
„Pionek Diabła” to nie jest książka dla każdego i musicie mieć tego świadomość. Jest to dark romans w czystej postaci zawierający oprócz wątku zemsty również wątek hate-love, który bardzo lubię.
Autorka stworzyła oryginalne postacie, które zapadają w pamięć. Moje serce w całości skradła Isabelle, której współczułam i za którą mocno trzymałam kciuki, a uwierzcie potrzebowała wsparcia jak mało kto. To, przez co przeszła na kartach tej powieści jest przerażające. Mimo że Jericho robił wszystko, by ją złamać i w dużej mierze mu się to udawało to nie zdołał do końca zgasić w niej tej buntowniczej iskry, którą posiadała. To dobra dziewczyna, która próbowała dostrzec to dobro, w człowieku którego serce wydawało się całkowicie pochłonięte przez czerń mroku. Czy wiara nie zawiedzie Isabelle? Tego kochani dowiecie się sięgając po „Pionek diabła”.
Ja z niecierpliwością wypatrywać będę kontynuacji, bo za to w jakim momencie ta historia została ucięta i ile pytań zostało bez odpowiedzi autorka powinna dostać lanie. No jak tak można zostawić czytelnika…
Polecam gorąco.