SYN, krótkie słowo, zaledwie trzy litery, a ma ogromną moc. Może do czegoś zobowiązywać, może być piętnem lub ciężarem, może otworzyć drogę do kariery itd. Bycie SYNEM to zaszczyt, ale również obowiązek.
Fabuła
Państwo to najlepiej strzeżone więzienie w Oslo. Odsiaduje w nim wyrok młody narkoman, Sonny Lofthus. Chłopak jest synem skorumpowanego policjanta, a jego kłopoty z prawem zaczęły się po śmierci ojca. Sonny uchodzi za dobrego słuchacza. Kiedy tkwi w narkotykowym letargu współwięźniowie często wyznają mu swoje grzechy. Jeden z nich opowiada mu o jego ojcu. Wersja wydarzeń jest inna od tej, którą zna Sonny i opinia publiczna. Chłopak zaczyna drążyć temat. Grunt się pali pod dawnymi partnerami świętej pamięci starego Lofthusa.
"Syn" to powieść o skorumpowanych policjantach i bezwzględnych gangsterach. Odwiedzimy w niej Oslo, a właściwie tamtejsze rynsztoki.
Jo Nesbø pokazał ogromy kunszt pisarski w kreacjach bohaterów, nawet tych drugo i trzecioplanowych. Mam wrażenie, że nie są to postacie żyjące tylko w konkretnych scenach. Czuć, że autor wymyślił je od A do Z, że je zna, a w powieści pokazuje nam tylko tą cześć ich życia, która czytelnik musi podejrzeć.
Od razu wam powiem, że w "Synu" nie ma tych dobrych i tych złych (no może Martha, pracownica schroniska dla narkomanów może dostać nalepkę GOOD). Nasze sympatie musimy rozdzielić między kryminalistów. Najlepsze, albo najgorsze, jest to, że w tym wachlarzu czarnych charakterów znajdujemy kogoś komu można kibicować.
Sonny Lofthus zostanie w mojej pamięci na długo. Ten typ bohaterów mnie rozczula, a nazywam ich zagubionymi. Są to takie postacie, które muszą odnaleźć się w obcym otoczeniu i nie mogą liczyć na niczyją pomoc. Dziewczyna, która przyjeżdża z głębokiej prowincji do wielkiego miasta, bogaty dzieciak, który został pozbawiony opiekunów i majątku, albo właśnie Sonny. Chłopak żyje w więzieniu niczym w mydlanej bańce. Dnie spędza otumaniony heroiną, dostarczaną mu za przysługi. Niczym się nie przejmuje. Kiedy rozpoczyna swoje śledztwo, musi poradzić sobie nie tylko z przeciwnikiem, ale też dowiedzieć się jak i gdzie pozyskać potrzebna rzeczy i informacje, oraz poradzić sobie z nałogiem. Wyobraźcie sobie teraz chłopaka na głodzie, który potrafi zorganizować uzi, ale dziwi go Internet w telefonie. To jest Sonny.
Kiedy bohaterowie są tak doskonale dopieszczeni, często odrobinę kuleje dynamizm. Kiedy rozłożymy "Syna" na czynniki pierwsze i przyjrzymy się im dokładniej, możemy zastanowić się, czy imię kobiety pana gangstera było faktycznie tak istotne, albo czy należało poświęcić tyle miejsca osobistemu życiu komisarza prowadzącego sprawę. I żebyśmy się dobrze zrozumieli, "Syn" to dobry thriller/ kryminał. Dostajemy interesującą i dobrze poprowadzoną historię, która nie nudzi. Ja mam swoje dziwactwo, które polega na tym, że w tych gatunkach książek lubię jak wszystko jest po coś. W obyczajówkach potrafię wybaczyć wodolejstwo, ale w kryminale ważna jest sprawa i to co nie jest z nią związane wypad.
Podsumowanie
"Syn" to książka, którą mnóstwo osób mi polecało. I wiecie co? Nie lubię takich książek. Kiedy zewsząd słyszę przeczytaj, ta książka jest świetna, to moje oczekiwania są tak wygórowane, że jakby dobra nie była i tak znajdę coś co zburzy idyllę. Historia, którą opowiedział mi Jo Nesbø, wciągnęła mnie, nie zaprzeczę. Moim faworytem, jeśli chodzi o tego autora, pozostaje jednak powieść "Łowcy głów". Tam zobaczyłam oryginalnego pisarza, a "Syn" to po prostu kolejny dobry kryminał, który miałam przyjemność czytać.