Bardzo lubię wszystkie książki fantasy, dlatego ochoczo wzięłam się za czytanie, mimo że jest to grubasek sporych rozmiarów. Przez problemy ze wzrokiem musiałam lekturę rozłożyć na raty i trochę czasu zajęło mi dotarcie do finalnych kart. Powieść okazała się niezwykle ciekawa, pełna tajemnic i zwrotów akcji, przez co ciężko było mi się od niej odrywać.
Zirra jest pustynną i zbiera znienawidzony białopył, który jest cenną rudą pożądaną przez Dominium. Podczas jednej z takich wypraw na wydmy zostaje porwana jej ukochana siostra. Wściekła dziewczyna wyrusza w pościg za Kultem Wszechśmierci nie zważając na czekające ją zagrożenia. Po drodze dołącza do niej trójka wędrowców, która ma swoje ukryte cele.
Dlaczego została porwana siostra Zirry? Kim jest Karamis poszukiwany listem gończym? Czy bohaterka będzie mogła mu zaufać, a on jej? Dlaczego porucznik Stauros i dyplomatka Astris towarzyszy jej w wyprawie? Czy dotrą cali do celu?
Jestem zaskoczona i zarazem zachwycona tą pozycją książkową. Historia od samego początku mnie intrygowała i trzymała w napięciu aż do zakończenia, a to dało mi wiele do myślenia oraz zaostrzyło apetyt na więcej. Genialna kreacja postaci pozwoliła mi wczuć się w ich przeżycia i wraz z nimi przeżywać wszystkie przygody, a uwierzcie było ich nie mało.
Fabuła jest wielowątkowa, naszpikowana zwrotami akcji, raz przyspiesza to znów zwalnia, przez co czytelnik nie może czuć monotonii i być znużony. Nieco mroczny, duszny klimat pobudzał wrażenia i wywoływał silne emocje. Bywały momenty, że miałam gęsią skórkę i wstrzymywałam oddech.
Polubiłam główne postaci, które były charakterne, odważne i gotowe na wszystko. Kibicowałam całej czwórce i z przyjemnością obserwowałam relacje jakie nawiązywali między sobą. Z rozwojem wydarzeń wychodzą na światło dzienne tajemnice z przeszłości bohaterów, które tak naprawdę powinny na zawsze pozostać ukryte pod pustynnym piaskiem, lecz nie zawsze jest tak jak powinno być. Przygoda goni tu przygodę jak i niebezpieczeństwo, które czyha na każdym kroku. Mityczne stworzenia, bezduszni bogowie, brutalne walki, fanatyczni wyznawcy, księgi pełne magicznych zaklęć to tylko część tego czym uraczył nas autor. Uwierzcie mi na słowo, że jest tego o wiele więcej.
Zauważa się, że pisarz włożył w tą powieść całe serce i dopracował ją w najdrobniejszych szczegółach. Piękne, poetyckie słownictwo i przystępny styl pozwala na ekspresowe czytanie, a przezabawne i porywające dialogi to wisienka na torcie. Lubię jak bohaterowie mają cięty język i potrafią się odgryźć trafną ripostą.
Moim skromnym zdaniem ta historia zasługuje na wielkie brawa i warta jest waszej uwagi. Dzieje się w niej dużo, przewija się ogrom postaci, ale przy dobrej uwadze i skupieniu nie pogubicie się. Ja przepadłam i oddałam serce „Pieśni pustyni”, dlatego niecierpliwie czekam na drugi tom, gdyż jestem ciekawa co jeszcze nam zaserwuje Grzegorz Wielgus. Jestem pewna, że się nie zawiodę.
Ze swej strony gorąco polecam! Polska fantastyka i autorzy są na tak samo dobrym poziomie co zagraniczne, więc czytajcie.