"Vincent" to moje drugie spotkanie z twórczością Julii Brylewskiej i o ile pierwsza przeczytana przeze mnie książka jej autorstwa bardzo mi się podobała, tak do tej drugiej mam dość mieszane uczucia.
Główny bohater historii ma na imię Vincent i jest niezwykle eleganckim i czarującym złodziejem, który do perfekcji opanował zdolność urzekania ludzi i owijania ich sobie wokół palca. Dzięki swoim umiejętnością z łatwością udaje mu się zbajerować każdą ze swoich ofiar do tego stopnia, że bez problemu wierzą oni w każde jego słowo.
Jednak w pewnym momencie okradanie ludzi zaczyna go nużyć. Mężczyzna nie odczuwa już takiej radości z nielegalnego pozyskiwania rzeczy, jak dotychczas, dlatego mocno zastanawia się nad sensem tego, co robi. Właśnie wtedy przez zupełny przypadek dowiaduje się, że jeden z nowoorleańskich biznesmenów nabył niezwykłą rzecz. Niezwykle piękny i bardzo cenny czarny diament. Informacja, którą otrzymał, zmotywowała Vincenta do działania. Zapragnął za wszelką cenę zdobyć ów diament. Czy mu się to uda? Odpowiedź na to pytanie odnajdziecie w najnowszej książce autorstwa Julii Brylewskiej.
Zacznę od tego, iż "Vincent" to jedna z ładniej wydanych książek, jakie miałam okazję ostatnio trzymać w swoich rękach. Wydawnictwo naprawę stanęło na wysokości zadania, aby stworzyć piękną oprawę oraz pasujące do treści detale wewnątrz publikacji. Niewątpliwie był to jeden z elementów, który przykuł moje spojrzenie i ostatecznie przekonał mnie do sięgnięcia po to dzieło literackie.
Jeżeli chodzi o samą treść, muszę przyznać, że początek historii bardzo mnie zaintrygował. Julia Brylewska pozwoliła czytelnikom poznać charakterystyczny styl, jakim Vincent wyróżniał się wśród innych złodziei. Autorka ukazała, jak niedoceniane, samotne i zagubione kobiety tracą czujność i zdrowy rozsądek, gdy jeden czarujący i niezwykle miły mężczyzna, zaczyna prawić im komplementy. Chociaż w pierwszej chwili odebrałam to trochę stereotypowo, to jednak byłam ciekawa, czy jego metoda będzie skuteczna za każdym razem. Czy była? Pozostawię to bez komentarza, aby zbytnio nie spoilerować.
Natomiast jeśli chodzi o najważniejszą część całej historii, czyli planowanie zawłaszczenia najdroższego diamentu na świecie, to czuję się trochę rozczarowana. Myślałam, że będzie to najbardziej emocjonująca część książki, a w rzeczywistości trochę wiało nudą. Fabuła skupiała się bardziej na rozwoju relacji pomiędzy Vincentem a Eleonor oraz jej relacjach rodzinnych. Wprawdzie w trakcie budowania ich więzi Vincent starał się ją przygotować do roli złodziejki, jednak jej nauka zupełnie do mnie nie przemówiła. Wydawała mi się mało realna i nieco nużąca. Szkoda, bo potencjał był, ale w mojej ocenie nie został w pełni wykorzystany. Co do samego zakończenia, przyznaję, że tutaj autorce udało się mnie zaskoczyć i skutecznie wyprowadzić w pole. Dlatego w ostatecznym rozrachunku zdecydowałam się nieco podnieść moją ogólną ocenę tej publikacji.
Chociaż najnowsza książka Julii Brylewskiej nie rzuciła mnie na kolana, zachęcam Was do samodzielnego zapoznania się z jej treścią.