może niektórzy z was kojarzą zasadę 3Z czy ZZZ - zakuć, zdać, zapomnieć? to tutaj pasuje PPZ - poznać, przeczytać, zapomnieć.
fakt, nie czyta się tej książki ciężko, ale zarazem nie ma w niej chyba nic zapadającego w pamięć, nic zbytnio odkrywczego. jasne, mamy mistyczną chorobę, powodującą zmiany chorobowe, pewnie przez zmiany w genach (ślepy strzał). ciekawy motyw, ale sam motyw nie tworzy dobrej historii, którą trzeba nabudować dookoła niego. mając ograniczoną liczbę postaci i ograniczoną przestrzeń historii trzeba wykorzystać na sto procent to, co się ma, a postacie powinny być bardziej wyraziste. sam wygląd nie tworzy novum w postaci, to jedynie informacja, że wygląda tak i tak. postacie zlewały mi się momentami zachowaniem w jedno, szczególnie gdy mówimy o postaciach drugo-, i trzecioplanowych, chociaż miewały też przebłyski geniuszu.
nie jestem docelowym czytelnikiem, ale to, że ta książka jest horrorem dowiedziałam się... po przeczytaniu. jasne, pojawia się brutalność i krew, ale nie było w niej nic, co budziłoby mój strach czy nawet niepokój.
wiem, że mogę brzmieć jakbym sięgała po książkę, która w oczywisty sposób nie jest pisana pode mnie i potem na to narzekała; sam motyw zapowiadał się super. zarazem nie traktowałam tej książki jako coś dla małych dzieci. momentami jest poważna i brutalna, skierowana raczej do starszego niż młodszego nastolatka. ale coś nie zagrało. zarazem czytałam już horrory, które względem poziomu strachu (i brutalności) postawiły poprzeczkę wysoko, tak bardzo, że jeśli pozostajemy w literaturze młodzieżowej, ciężko to przeskoczyć.
miała szansę być pisaną pode mnie, nawet nie jeśli jako horror. ale sam motyw super, wykonanie trochę kuleje.
mówimy tutaj o jakimś wykreowanym świecie i realiach, ale jednak można odnieść wrażenie, że jest on chociaż zbliżony do naszego świata. to pewnie gdzieś w Ameryce, a nie na nowym kontynencie. tutaj nie ma potrzeby kreowania nowego świata jak ma to miejsce w fantasy. imiona nie mają szczególnej mocy.
zastanawia mnie więc użycie imion jak Hetty czy Byatt; powiem, że myślałam, że to jakaś dziwna akcja, że przyjmują imiona z dwoma t i y w składzie, jak dzieciaki przyjmowane do Akademii Pana Kleksa musiały mieć imię na literę A i jest za tym głębszy sens. jednak obok nich występują bardziej banalne imiona. więc skąd Hetty? dla mnie zupełnie obce imię, a gdy wpisuje je w Google, wyskakuje mi... odkurzacz. więc z tym ma kojarzyć się postać? wiem, że jest pokuszenie, gdy się pisze, aby postacie miały szczególne, znaczące coś imiona - szuka się ich znaczeń, przeszukuje strony czy poszukuje imion elfickich (sic!). ale to musi grać. dla mnie Hetty czy Byatt (w głowie czytana na rosyjskie блять, co pewnie nie jest najlepszym skojarzniem) to próba, ale nieudana. zbędna. niczym szekspirowska róża - byłyby tym samym, bez wyrywania z rytmu dziwnymi imionami, za którymi nie kryje się żadna historia (w stylu rodzice nazwali mnie tak, bo lubili odkurzacze Hetty...?).
trzeba przyznać, że okładka robi wrażenie - nie przepadam za *prawdziwymi* ludźmi na okładkach, ale rysowani? tworzeni komputerowo? pewnie. nie da się ukryć, że okładka jest po prostu śliczna i ciekawa, pasująca do treści. zarazem zachowuje w sobie pewien minimalizm, nie zdradzając zbyt wiele z treści i właściwie nie przygotowuje czytelnika na to, co będzie w środku (co uważam za plus), nie narzuca też jakiś określonych wyobrażeń.
nie wciągnęła mnie też, zaraz nie była na tyle słaba, żeby wylądować na DNF (chociaż jestem dość uparta w kwestii czytania książek do końca); trzeba też dodać, że spodziewałam się więcej... romansu (wydawało się, że wpisuje się on w historie i wiek bohaterów)? młodość, hormony, zamknięcie w jednym miejscu. jakiś tragizm miłości, złamane serca, trójkąt miłosny, zazdrość, a trochę tego brakuje - tej smutnej części miłości. nie jestem fanem romansów, więc nie przeszkadzało mi to zbytnio; ale wątek romantyczny był bardziej... zahintowany? ktoś miał dziewczynę, ktoś kogoś lubił, ale w perspektywie 300-ileś-stron mogłoby tego nie być, bo tak niewiele tego było. sama reprezentacja queer skupia się tak naprawdę w ramach jednej litery; nie mi oceniać ile tego ma być w książce, ale promowanie jej jako horror LGBT+ dla młodzieży - średnio. jak dla mnie.
no ale na koniec - duży plus dla tłumacza z pomysłowością przetłumaczenia tytułu.