Nie można cofnąć tego, co się zrobiło. Wymazać przeszłości, chociażby się bardzo chciało. Można jedynie przed nią uciekać, zacząć nowe życie, odizolować się od tego, co było tak niszczące. Ale prędzej, czy później to i tak powróci. Przeszłość jest jak kula u nogi, której nie da się pozbyć. Ale można przestać się nią przejmować i zadbać o przyszłość, nie popełniając drugi raz tego samego błędu.
Abby Abernathy pragnie zapewnić sobie dobrą przyszłość i zapomnieć o tym, co było kiedyś. Chce zacząć wszystko od nowa i dlatego też wybiera się na uniwersytet z daleka od jej rodzinnego domu. Wszystko idzie świetnie, a przynajmniej do czasu gdy na jednej z walk spotyka Travisa Maddoxa, który przypomina jej wszystko, od czego pragnęła uciec. Jest wytatuowanym brutalem biorącym udział w nielegalnych walkach, a na dodatek zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Abby od samego początku czuje do niego jakieś przyciąganie, jednak jako jedyna nie chce mu ulec. Wszystko zaczyna się od zakładu: jeśli wygra Abby, on raz na zawsze zostawi ją w spokoju, natomiast gdy zwycięży Travis, ona będzie musiała zamieszkać z nim przez miesiąc... Co z tego wyniknie?
Do tej książki przyciągnęła mnie prześliczna okładka, ale także opis, który zapowiadał bardzo ciekawa historię, którą zapragnęłam jak najprędzej poznać, mając nadzieję, że autorka mnie nie zawiedzie. W sumie to kolejna, nieco stereotypowa opowieść typu: bad boy spotyka grzeczną dziewczynę, która go zmienia.
Tyle, że to była nie do końca grzeczna dziewczyna. Abby miała mroczną przeszłość i wielką tajemnicę, która kiedyś zrujnowała jej życie. A na dodatek sama wywodziła się z rodziny, w której nie brakowało uzależnień, więc nie dziwię się, że do Travisa podeszła z dystansem, a nawet z niechęcią. Ciekawa z niej postać. Posiadała wiele różnych twarzy, czasami potrafiła zaskoczyć.
Podobnie było z Travisem. Niby był z niego taki wytatuowany twardziel, a jednak potrafił być delikatny. Miłość nadała mu jeszcze drugie oblicze, którego nie pokazywał praktycznie nikomu. I przede wszystkim stał się zupełnie innym człowiekiem. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej było widać zmiany, jakie w nim zachodziły. I kto by pomyślał, że facet lekkich obyczajów będzie gotowy nagle porzucić swoje nawyki...
Książka opierała się głównie na wątku romantycznym. To była taka słodko-gorzka opowieść pełna rozstań i powrotów. Ciągłe kłótnie bohaterów sprawiały, że sytuacja była jeszcze bardziej napięta. Czasami sama się zastanawiałam, czy ta historia może skończyć się dobrze. A poza tym ich relacja była taka skomplikowana, że ciężko było mi określić, co tak naprawdę ich łączy. To była po prostu jedna wielka katastrofa, którą stał się związek dwóch ludzi zmagających się z przeszłością, problemami i wreszcie samym sobą. Po prostu piękna katastrofa, jak to głosi tytuł książki.
Podsumowując, "Piękna katastrofa" to dość burzliwa historia miłości pomiędzy dziewczyną z trudną przeszłością, a zepsutym chłopakiem, który zmienia partnerki jak rękawiczki. Nie jest może ani wybitna, ani oryginalna, ale bardzo przyjemnie mi się czytało. Polubiłam bohaterów i zainteresowaniem śledziłam ich losy, by dowiedzieć się czy jest im pisane szczęśliwe zakończenie. Jednak kierowała mną jedynie ciekawość. Nie porwała mnie ta książka, bo było w niej nieco utartych schematów, które już powoli zaczynają nudzić. Ale powinna się spodobać wielkim fankom romansów, gdzie dużą role grają tak zwani bad boy'e, oraz tym, którzy szukają czegoś lekkiego. To całkiem przyjemna i mało wymagająca lektura.