ON był pewien, że jego plan zadziała, jednak Ona skutecznie go zniszczyła.
„Piekielna rozgrywka” autorstwa Mia N. Blake.
Jest to moje pierwsze zetknięcie się z twórczością autorki i szczerze nie zanosi, się bym kiedykolwiek sięgnęła po inne jej książki. Dlaczego?
Otóż nie za bardzo polubiłam się z tą pozycją. Dla mnie była ona przerysowana i pozbawiona realizmu. Uwierzcie mi, zwykle staram się szukać jakichś pozytywów w każdej książce, ale chyba jestem już po prostu zmęczona pozycjami, które mają ten beznadziejny motyw porwania, gdzie bohaterki są chyba pozbawione instynktu samozachowawczego, bo inaczej nie wiem, czemu miałyby się zachowywać jakby nigdy nic, w sytuacji, w jakiej się znalazły. Wkurza mnie to bo uważam, że takie książki nawet te romantyczno-erotyczne powinny bardziej się skupiać na autentycznych uczuciach. Łatwiej się wtedy wczuć w historię i zrozumieć bohaterów.
Tutaj jak się domyślacie, tego nie było. Dla mnie ogólnie ta książka zaczęła się od dupy strony. Przepraszam za określenie, ale naprawdę miało się wrażenie, że gdzieś umknęły jej rozdziały początkowe. Nie wiem jak wy, ale ja osobiście lubię, jak historia zaczyna się, chociaż od jakiegoś małego wprowadzenia.
Także bohaterowie nie robili najlepszego wrażenia. Właściwie byli nijacy i słabo dopracowani. Ja w sumie ledwo pamiętałam ich imiona, a to już słabo. Chociaż nie. Może jednak główna bohaterka zwróciła jakoś na siebie moją uwagę, ale to dlatego, że serio dziewczyny nie lubię. Nie podobała mi się jej przemiana i jej zmiany osobowości. Wiem, że trochę przeszła, ale była tak nienaturalną postacią, że aż irytowała.
Co do fabuły to ogólnie była nieco banalna i właściwie niczym mnie nie zaskoczyła ani nie przyciągnęła. Co najwyżej nieźle namieszała mi w głowie przez wątki, które się zupełnie ze sobą nie kleiły.
Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy bohaterka zostaje porwana. Jej brat zaciągnął dług u niebezpiecznych ludzi, a ona miała być swego rodzaju zabezpieczeniem. Kiedy więc budzi, się z odurzenia, zostaje ubrana w piękne ciuchy, bo rozumiecie, zwykle porywaczom zależny by ich ofiara była czysta i dobrze ubrana, po czym bohater wyjaśnia jej sytuacje, w jakiej się znalazła, a za powód, do czego jest, im potrzebna bohater odpowiada „potrzebuję kobiety”. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać.
Nie do przyjęcia była dla mnie także scena gdzie Damon się zdenerwował, dodam z błahego powodu i w konsekwencji zgwałcił Larisse, a ona to wszystko skwitowała słowami „właśnie nadszedł ten wiekopomny moment- straciłam dziewictwo”.
Miałam ochotę do niej powiedzieć- halo laska zostałaś brutalnie zgwałcona może trochę więcej emocji!
Dalej oczywiście dzieje się znacznie więcej później dochodzą wątki, gdzie bohaterka się mści, staje się sukowata, pojawiają się inni bohaterowie, itp. Nie kręciło mnie to, właściwie nie wywołało we mnie większych emocji co najwyżej niekiedy lekką niechęć.
Jak więc widzicie, ta książka kompletnie nie wpasowała się w moje gusta. Ja nie mogę wam jej polecić, gdyż rozumiecie głupio polecać coś, co się nie podoba samej sobie. Jednak nie będę nikogo potępiać, jeśli ta historia się spodoba. Każdy ma w końcu prawo do własnego zdania, a ja wam tylko przedstawiłam swoje.