„Pianistka. Clara Schaumann i muzyka miłości” to książka napisana przez Beate Rygiert, wydana przez Wydawnictwo Marginesy.
Jest rok 1835, Clara Wieck wyrusza wraz ze swoim ojcem w tournée. Dziewczyna jest utalentowaną, niesamowicie wrażliwą pianistką, którą pokochał cały świat.
Jednak życie Clary nie wygląda tak pięknie, jak mogłoby się wydawać. Friedrich Wieck za dużo wymaga od córki, nie dając jej możliwości wyboru, czy możliwości podejmowania własnych decyzji. Jest ślepo nastawiony na zysk i pragnie za wszelką cenę dążyć do perfekcji – a w zasadzie kontrolować na tyle córkę, aby to ona była czystą perfekcją. Sprawy tym bardziej się komplikują, gdy Friedrich dowiaduje się, że Clara jest zakochana w Robercie Schumannie – ojciec Clary uważa bowiem, że Robert jest wspaniały, ale tylko jako kompozytor. Friedrich szanuje chłopaka jako artystę, lecz nie jako człowieka.
Od początku towarzyszymy Clarze przy jej wyprawach, koncertach, spotkaniach ze sławami ze świata artystycznego. Towarzyszymy jej także podczas wszelkich perypetii miłosnych, których doświadcza. Kibicujemy młodej dziewczynie, skupiając się na fakcie, że to jej ojciec jest tym złym, który kontroluje pianistkę, ogranicza i zupełnie nie rozumie istoty miłości. A co w momencie, gdy ojciec może mieć trochę racji? Clara na własnej skórze przekonuje się, że świat nie zawsze jest piękny i cudowny. Krąg artystyczny nie składa się jedynie z prawych ludzi. Koncerty to nie tylko występy i owacje na stojąco. A miłość, to nie tylko zapewnienia, deklaracje i wielkie, odważne gesty miłosne.
W pewnym momencie miałam ochotę przytulić główną bohaterkę, porozmawiać z nią, dodać jej otuchy. Wiem jednak, że ciężko by mi było zrozumieć jej sytuację. Z jednej strony rozumiem, że było jej ciężko odciąć się od ojca, podejmować decyzje związane z przyszłością i zamążpójściem, a z drugiej strony – zdaję sobie sprawę z tego, że dziewczyna żyła w zupełnie innych czasach i nie jestem pewna, czy umiałabym cokolwiek jej doradzić, mając na uwadze społeczne ograniczenia. Clara i tak bardzo dzielnie znosiła wszystko, była naprawdę niesamowicie silną i samodzielną kobietą.
Podobało mi się wsparcie, jakie Clara otrzymywała od przyjaciół. Od początku było wiadomo, kto jest „dobry”, a kto „zły”. Osoby wartościowe były od razu zauważalne, jakby miały zupełnie diamentowe serca i nieskazitelną duszę. Były dla Clary oparciem w chwilach, kiedy nachodziły ją poważne wątpliwości.
Podczas lektury zaczęłam się zastanawiać, czy to dobrze, że ojciec Clary był tak paskudny dla niej i sprawiał, że z jej dzieciństwa wyniosła kontrolę i ograniczenia. Może gdyby nie to, to dziewczyna nie dotarłaby tak daleko? Tylko tutaj też trzeba zauważyć, że okej, dyscyplina jest ważna, ale jeżeli mówimy już o tak skrajnej zależności od drugiego człowieka, wykorzystywaniu talentu i młodej dziewczyny jako maszynkę do zarabiania pieniędzy, to już nie jest to takie fajne. Przykro mi było, gdy czytałam o tej relacji ojciec-córka. Gdyby Friedrich Wieck był bardziej ludzki od samego początku, Clara mogłaby uniknąć wielu nieprzyjemności w życiu. Może sensownie przegadaliby kwestie miłosne Clary i jej przyszłość, zamiast wzajemnie się denerwować. Niestety, takie czasy.
Bardzo podobało mi się również to, jak autorka przedstawiła pragnienia Clary i jej dążenie do szczęścia. Z jednej strony muzyka i spełnienie, z drugiej – miłość, szczęście. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy zaczyna zauważać się, że zarówno jedno, jak i drugie, ma swoje mroczne strony. A gdy trzeba zrezygnować z jednego aspektu dla drugiego, to już w ogóle pęka serce.
Również cała otoczka książki jest przepiękna – zupełnie inne czasy, inna mentalność społeczeństwa, inne „wypada” i „należy”, a jednak łatwo jest podczas czytania przenieść się z „tu i teraz” do codzienności Clary, która zarówno zachwyca, jak i przytłacza. Przez książkę się płynie. Płynie tempem muzyki Clary, a problemy ukazywane przez autorkę, problemy XIX wieku, stają się na nowo naszymi problemami. Zresztą nie twierdzę, że te trudności przestały być aktualne – toksyczni ludzie nadal są wśród nas, choroby psychiczne nadal są traktowane przez wielu ludzi niepoważnie, a i niekiedy trzeba radzić sobie z zależnością od osób, które mają zupełnie inną wizję świata niż my. I co prawda aktualnie kobiety traktowane są inaczej, ale da się zauważyć również niesprawiedliwości i brak równości płci. Dlatego też uważam, że mimo tego, iż książka ukazuje problemy sprzed wielu lat, tak i jest ona jak najbardziej aktualna. W związku z tym, jesteśmy w stanie nie tylko przeczytać, ale również poczuć to, co czytamy.
„Pianistka” jest książką wspaniałą, sprawiającą, że z jednej strony kibicujemy cudownej, odważnej i niesamowitej Clarze, a z drugiej – współczujemy jej, podzielamy jej troski i zmartwienia. Osobiście bardzo wczułam się w tę książkę, choć na początku miałam wrażenie, że jestem zasypywana faktami, które nie mają znaczenia. Później zupełnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Każdą drobnostkę z życia Clary chowałam na dnie swojego serca. Bardzo przypadła mi ta książka do gustu.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Marginesy.