Seria „Zew nocy” jest znana już chyba każdemu. Wszystkie tomy przetłumaczono na kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt języków. Sama autorka otrzymała parę nagród, którymi może się poszczycić, właśnie za ową serię. Tutaj nadmienię, że recenzję poprzedniej części, którą była „Kuszące zło” napisałam przeszło rok temu. Szmat czasu, nieprawdaż? Tyle czasu musiałam czekać na kolejny, modląc się, aby mnie nie rozczarował. Cóż mogę rzec… Nie było najlepiej.
Riley ku swojemu przerażeniu została Strażnikiem Departamentu Innych Ras. Tym razem jej losy wraz z księżycową gorączką zostaną pokierowane na nieco inne tory. Ma ona za zadanie odnaleźć rytualnego zabójcę kobiet, które zostają przez niego rozcięte od szyi w dół i wypatroszone. Wspólnie z bratem, Rhoanem przyjmuje to zlecenie. Poznaje Jina, barmana baru, w którym pracowała ofiara Gautirea, który, jak się później dowiaduje, jest we wszystko wmieszany. Jin wprowadza Riley w mroczny klimat brutalnego seksu, nieświadomie pomagając Strażniczce rozwiązać zagadkę. Jak się później okazuje jej wampirzy kochanek, Quinn, również przypatruje się sprawie... przecież po to został przemieniony.
Pani Arthur spuściła tym razem z tonu, co nie było dobrym posunięciem. Poprzednia część była niezaprzeczalnie lepiej napisana, była ciekawsza i nieco mniej brutalna. Tutaj spotykamy się ze scenami naprawdę drastycznego i bezwzględnego seksu. Jednak opisy były bogate i wyraziste; świetnie działały na wyobraźnię, gdyż wszystko byłam w stanie dostrzec oczami umysłu bez większego wysiłku. Sądzę, iż ta bezwzględność była to największym minusem czwartego tomu. Dodam jeszcze, iż była to część, którą czytało mi się najbardziej opornie. Miałam duże problemy z wbiciem się w rutynę czytania, ponieważ zewnętrzne sprawy szybko mnie dekoncentrowały. Zdarzały się tylko momenty, kiedy naprawdę wciągnęłam się i czytałam z zapartym tchem.
Przechodząc do plusów, przyznam, iż tęskniłam za Riley, jej niewyparzonym językiem, namiętnymi przygodami oraz, oczywiście, Quinnem. Co prawda było kilka mankamentów, które już objaśniłam, jednak mimo wszystko prosty język, dynamiczna akcja oraz ciekawość popychały mnie do szaleńczej lektury. Cieszę się, że Arthur nie pohamowała swojej ognistej wyobraźni i mimo wszystko utrzymała namiętną atmosferę serii. W literaturze nie powinno być tabu, jeżeli chodzi o życia erotyczne bohaterów, a tutaj mamy szeroką paletę owego aspektu. W czytanej niedawno recenzji „Niebezpiecznej rozgrywki” wyłapałam, iż Riley dojrzewa. Tak, może wyda się to niektórym dziwne, ale nasz drogi, hasający z kwiatka na kwiatek, wilczek, postanawia się ustatkować. Wprawdzie dopiero co zaczęła o tym myśleć, jednak jest to duży krok naprzód.
Ten tom przyniósł ze sobą wiele odpowiedzi na moje pytania, rozwiał wiele wątpliwości, ale również zniszczył nadzieję na szczęśliwą przyszłość wampira z wilkołaczką… Niemniej jednak, odważcie się na tę część. Możliwe, że stwierdzicie jej gorszość podług poprzednich, aczkolwiek bez dwóch zdań nie będzie to czas stracony.