Neon Gods recenzja



Ostatnio chyba nastała moda na retelingii mitów greckich, czy to w formie powieści graficznych, czy książek. Za to moda na pikantne historie nie przemija od dawna. Jak to połączymy, dostaniemy całkiem ciekawą historię, którą znamy, opowiedzianą na nowo z odpowiednią dawką pikanterii. Właśnie z taką historią przychodzi do nas Katee Robert. “Neon Gods” opowiada nam o Hadesie i Persefonie, jednak nie dostaniemy w tej książce, tego co znamy, to nie Hades porwał Persefonę od jej kochającej matki, o nie. Autorka miała całkiem inny plan dla tej dwójki i tym razem to Persefona ucieka prosto w ramiona Hadesa. Dla Persefony Hades był mitem, niewiele osób widziało go na własne oczy, a ona goniona przez zbirów Zeusa, przebiega przez Styks i znajduje się w dolnej części Olimpu, królestwie samego Hadesa. Podziemne Królestwo świata zmarłych, nie wydaje się tak przerażające jak myślała, a jego władca wydaje się całkiem innym człowiekiem, niż go malowano. Persefona obmyśla plan, jak może się wyplątać z problemów, w które wpadła w Górnym Olimpie, a Hades z przyjemnością jej w tym pomaga.

Nie wiem, czy kiedyś o tym pisałam, ale kocham mity, a te greckie to moje ulubione. Znam większość, oczywiście tylko te wersje, które są najbardziej nam znane, jednak, z czasem, zaczęłam sięgać po coraz to nowsze historie, które nie tylko urozmaicają mi znane mity, lecz również miło spędzam przy nich czas.

Świat przedstawiony w “Neon Gods” jest uwspółcześniony, co tylko mogę zaliczyć na plus. Szybkie, eleganckie samochody, wszechobecne media społecznościowe, intrygi, koneksje, czyli wszystko, co idealnie pasuje do tej historii.

Strasznie podobał mi się pomysł na dziedziczenie tytułów bogów, w tej książce nie spotkamy nieśmiertelnych bogów Olimpu, każdy z nich z każdym rokiem staje się coraz starszy, może zostać zabity, a jego tytuł boga, może przejąc ktoś całkiem obcy, oczywiście nie tyczy się to najważniejszych bogów, typu Zeus, Hades czy Posejdon. W ich przypadku to ich dzieci dziedziczą po ich śmierci.

Miejcie jednak na uwadze, że nie jest to lektura górnych lotów, język tej książki jest prosty, a cała historia przyjemnie pikantna. Mam na swoim czytelniczym koncie całkiem sporo erotyków, tych mocniejszych również, dlatego nie ruszyły mnie sceny erotyczne w tej książce. Jednak muszę przyznać, że były one napisane ze smakiem, epatowały erotyzmem w dobrym tego słowa znaczeniu. Biorąc do ręki “Neon Gods” wiedziałam, że czeka mnie przygoda z lekką i mocno pikantną historią i właśnie taką książkę dostałam, więc jeśli wam odpowiada taka lektura, to mogę ją wam polecić z czystym sumieniem.