"Perła. Dzień, w którym upadł Kanaan" to jedna z tych książek, których z reguły nie czytam. Jednak od każdej reguły są wyjątki i właśnie to jest jeden z nich.
Jako, że przyjęłam zasadę otwartości na wszystko, co nowe i nieznane, liczę się z ryzykiem, że to, co nieznane wcale nie musi przypaść mi do gustu. Ale w związku z poznaniem z pełną świadomością będę mogła stwierdzić czy mi się coś podoba czy nie, a nie jak to do tej pory było: nie lubię, bo nie znam i nie znam, więc nie lubię.
Po przeczytaniu "Perły" z pełną świadomością stwierdzam, że nie podobała mi się i przez całą lekturę nie mogłam doczekać się, aż się skończy. Jednak, co dziwniejsze książka skończyła się nie rozwiązując zagadki z adnotacją, że "ciąg dalszy nastąpi", co wzbudziło moje rozczarowanie, a zarazem ciekawość. I choć, jak już wspomniałam, książka nie spodobała mi się, sądzę, że przeczytam kolejną część. Paradoksalny i niezrozumiały to fakt, ale kto zrozumie kobiety?
Kobiety i ich natura to jeden z wątków książki.
Główna bohaterka - Aberes-Perła - jest żoną króla Gemre, władcy jednego z grodu Kanaan. Jest to jedyna postać, która wzbudziła moją sympatię i którą polubiłam. Aberes to mądra, piękna i błyskotliwa kobieta. Niestety jej osoba stoi na przeszkodzie do zrealizowania niecnych planów Ullisukmi, Hetammu i innych, którzy pracują nad przekonaniem króla do obrania innej strategii na sprawowanie rządów.
Chcą zaniechać pokojowej dotąd polityki Gemre i zacząć ekspansję wojenną, aby stworzyć duże imperium i uniezależnić się od Egiptu faraonów. Wpływają na króla słowami, demonami, czarami, zaklęciami - także nikt już nie zdoła przebić się do jego rozsądku i serca.
Plany Gemre budzą niepokój i lęk w królowej, która stara się użyć swoich wdzięków i siły perswazji do przekonania męża, aby powrócił na drogę, z której zboczył.
Mieszkańcy Kanaanu to poganie, którzy wielbią bóstwa, składają ofiary, organizują orgie i wierzą w zaklęcia. Wśród tych praktyk próbuje przebić się głos jedynego Boga. Przemawia on do Aberes i otacza swoją opieką. Miałam takie wrażenie, że jest to pewnego rodzaju prolog do Starego Testamentu, w którym Bóg dopiero planuje jak nawrócić pogański lud.
Teraz już po przeczytaniu uważam, że "Perła" mogłaby być ciekawą książką, ale język nie służy czytaniu, szczególnie w momentach z dużym pierwiastkiem męskim. Te fragmenty odebrałam jako prymitywne, okrutne i czasami wręcz budzące odrazę. Być może gdybym była mężczyzną, miałabym inne odczucia. Ale podobno mam "męski" umysł, więc już sama nie wiem.
Natomiast fragmenty „kobiece” bardzo mi się podobały. Kobiety w książce zostały przedstawione, jako rozsądne, trzeźwo myślące osoby, które nie kierują się instynktami, lecz są przewidujące i ostrożne. Mnie się taka wizja kobiet podoba.
Książkę mogę zdefiniować jako historyczno-fantastyczne czytadło, które nie wciąga za bardzo, jest lekko chaotyczne i napisane zostało ciężkim, czasem zbyt prostym językiem.
Ponadto bardzo podobała mi się czcionka. Nie potrafię rozpoznać, jaka jest jej nazwa, ale miły kształt i wielkość liter ułatwiały mozolne czytanie.
Pomimo tych wszystkich argumentów na nie, przeczytam kolejną część, bo chyba gdzieś tli się nadzieja, że autor dopiero się rozkręca i historia nabierze większego sensu i tempa.