Magdalena Witkiewicz jest niewątpliwie jedną z najbardziej lubianych, współczesnych, polskich pisarek. W jej dorobku znajdziemy zarówno coś dla młodszego czytelnika, coś zabawnego, poważnego, erotycznego... W każdej z tych odsłon znakomicie się sprawdza, nic więc dziwnego, że czytelnicy z niecierpliwością wyczekują jej kolejnych książek. „Pensjonat marzeń”, który niedawno pojawił się w księgarniach, stanowi kontynuację pierwszego erotyka Witkiewicz, jakim była znakomita „Szkoła żon”. Osoby uprzedzone do tego gatunku zapewniam jednak, że jest to powieść zupełnie inna od tego, co oferuje nam większość autorów współczesnych książek erotycznych. Na czym polega różnica? O tym za chwilę.
„Pensjonat marzeń” to dalsze losy bohaterek, które poznaliśmy w „Szkole żon”. Po raz kolejny spotykamy Julię, rozwódkę, która po bolesnym rozstaniu planowała trzymać się z daleka od kolejnych związków, Martę, matkę i żonę ze skłonnoścą do zajadania problemów, Michalinę, która zamiast nauczyć się zaspokajać partnera, zaczęła poszukiwać własnej drogi do szczęścia, a także Jadwigę, kobietę po pięćdziesiątce, regularnie zdradzaną przez męża. Każda z nich wyniosła ze Szkoły żon coś wartościowego, lepiej poznała samą siebie. Nie oznacza to jednak, że po zaledwie kilku dniach, ich los całkowicie się odmienił. Co prawda teraz są bardziej świadome tego, co jest dla nich dobre, jednak wprowadzanie zmian w życie bywa bardzo trudne. Poznajemy również zupełnie nową bohaterkę. Agnieszka, osobista trenerka, potrafi doskonale panować nad swoim ciałem. Niestety mężczyźni spoglądając na jej idealne mięśnie, wychodzą z założenia, że mają do czynienia z rywalem, a nie z kruchą, samotną matkę. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze podupadły hotel, położony w samym sercu kaszubskich lasów, w którym ma powstać kolejny ośrodek na miarę znakomitej Szkoły żon. Co z tego wszystkiego wyniknie, przekonacie się już podczas lektury.
Czytając powyższy akapit, raczej trudno załozyć, że mamy do czynienia z erotykiem. Wiele wskazuje bardziej na wielowątkową obyczajówkę. Po części jest to słuszny wniosek, bo Magdalena Witkiewicz po raz koleny zmienia reguły gry w świecie erotyków. W jej książce nie znajdziecie luksusowych jachtów, zabójczo przystojnych mężczyzn, którzy jeszcze przed trzydziestką zgromadzili imponujący majątek, naiwnych kobiet, które z dnia na dzień trafiają do świata ogromnych pieniędzy, w którym mają przede wszystkim ładnie wyglądać i zaspokajać swoich mężczyzn. U Witkiewicz pojawiają się zupełnie zwykłe kobiety, dokładnie takie, jakie możemy spotkać na ulicy. Być może w którejś z nich dostrzeżemy nawet własne odbicie. Jak to dobrze czytać powieść, w której interesujące doznania erotyczne nie są zarezerwowane wyłącznie dla pięknych, młodych i bogatych. Również osoba, która musi zajmować się domem, opiekować się dziećmi, czy też pracować, może prowadzić udane życie seksualne. Sceny w „Pensjonacie marzeń” bywają odważne, jednak na swój sposób nadal bardzo subtelne i wysmakowane. Co ważne, stanowią interesujący dodatek do książki, jednak powieść ma do zaoferowania o wiele więcej.
Magdalena Witkiewicz to specjalistka od dyskretnego przemycania wartościowych przesłań dla czytelniczek. Śledząc losy bohaterek, wiele z nich zacznie się zastanawiać, czy również ich życie można zmienić na lepsze. Różnorodność bohaterek, zarówno pod względem wiekowym, jak i sytuacji życiowej sprawia, że niemal każda znajdzie postać, z którą będzie w stanie choćby po części się utożsamić. Mało która powieść da jej równie wielką dawkę motywacji do walki o własne szczęście.
„Pensjonat marzeń” to godny następca „Szkoły żon” i przynajmniej w moim odczuciu, również zapowiedź kolejnej ciekawej książki z tej serii. Fanki Magdaleny Witkiewicz z całą pewnością zechcą lepiej poznać kobiety, które kilkakrotnie pojawiały się w tle tej powieści. To bardzo dobrze, bo tak długo, jak książki pisarki będą utrzymywać aktualny, znakomity poziom, chce się czytać więcej i więcej... Polecam.