Wyobraź sobie, że biegniesz. Słyszysz jego ciężkie, powolne, ale zdeterminowane kroki, wytrwale podążające za Tobą. Czujesz pod stopami drżenie ziemi spowodowane tymi tąpnięciami i jego gnijący oddech na swoim karku, powodujący niekontrolowany, zimny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Dookoła Ciebie trwa apokalipsa, ale przestałeś już w którymś momencie na to zwracać uwagę. Wśród połamanych drzew, wśród dymu wymieszanego z mgłą i wśród zdewastowanych liści paproci, biegniesz dalej. Walczysz ostatkiem sił o własne życie, widziałeś już co zrobił z Twoimi towarzyszami. Dopadasz skał i wciskasz się w wąską szczelinę pomiędzy nimi. Uciekłeś? Udało się?
Nastała przerażająca cisza i słyszysz teraz jedynie syk płomieni, wydobywający się z dogasających już gdzieniegdzie zgliszczy. Nie ma go, musiał gdzieś skręcić, dopada jakiejś innej ofiary i być może właśnie rozdziera ją na kawałki. Czekasz, oddech Ci się powoli uspokaja, ale i tak Cię zdradza. Świszczący, gwałtowny, wręcz rozpaczliwy po tym szaleńczym biegu. Mija minuta. Druga. Dalej czekasz ukryty w tej skalnej wnęce, sparaliżowany strachem. Wtedy wyłania się jakby znikąd, ale od razu tuż obok Twojej twarzy, to żółte, gadzie oko z pionową źrenicą. Zaczynasz krzyczeć, lecz nagle Twój krzyk się urywa…
Takie właśni emocje budziło we mnie czytanie “Parku jurajskiego”. Jak dobrze, że w każdej chwili mogłam zatrzasnąć ten niebezpieczny świat pomiędzy dwiema okładkami i w skuteczny sposób uciec od wskrzeszonych dzięki nauce potworów. Oczywiście nie żałuję ani chwili spędzonej z tą powieścią, bo jest naprawdę świetna. Długo walczyłam z chęcią zakupu książki w miękkiej okładce gdy tylko pojawiło się wznowienie z Wydawnictwa Vesper. Chodziły wtedy słuchy, że ma się pojawić też wydanie w twardej oprawie, na które postanowiłam zaczekać. Długo nie wytrzymałam z tym zamysłem, bo jedynie jakieś dwa tygodnie… Teraz egzemplarze w tej solidniejszej wersji też już są dostępne, a ja dopiero niedawno skończyłam lekturę tego, zakupionego kompulsywnie kilka miesięcy wcześniej.
Zazwyczaj najpierw czytam książkę, a dopiero później oglądam ekranizację i dlatego też celowo nie wracałem ostatnio do filmu Spielberga, żeby nie odświeżyć sobie fabuły przed przeczytaniem powieści. Być może dzięki temu częściowo udało mi się uniknąć spoilerów fabularnych, jednak w kwestii wyobrażenia bohaterów było to bezcelowe. Choć ekranizację ostatni raz oglądałam z góra dziesięć lat temu, to i tak podczas czytania miałam przed oczami wyobraźni twarze aktorów z filmu. No i oczywiście… zwierzęta… Przyznam, że ciężko byłoby mi sobie samej wyobrazić w tak drobnych szczegółach dinozaury, gdyby nie tkwiące w mojej pamięci filmowe kadry.
Wydarzenia w książce z tego co pamiętam, odrobinę różnią się od tych filmowych. Wiadomo, ekranizacja jest nastawiona na porwanie rzeszy widzów i zachwycanie obrazami, zwłaszcza dzieła tego gatunku. W pierwowzorze, czyli podkreślając, aby nie było niedomówień, w powieści, Autor postawił na bogate rozwinięcie orientacji Czytelników w dziedzinach naukowych. W przystępny sposób podaje informacje z zakresu genetyki, matematyki (dowiadujemy się dla przykładu czym jest teoria chaosu), biologii, paleontologii i kilku innych obszarów. Oczywistym jest, że książka zazwyczaj jest głębsza, bardziej rozbudowana od filmu, jednak dla mnie, czyli osoby wychowanej w czasach królowania “Jurrasic Parku” na ekranach telewizorów, obrazy z filmu i powieści są już ze sobą nierozerwalnie złączone i można uznać, że zaszła między nimi osmoza w mojej wyobraźni.
Drukowana wersja historii z pewnością nie jest przeznaczona dla młodszych Odbiorców, jest dosyć mroczna, poruszająca też bardziej dosadnie poważne kwestie niż film. Język w książce jest bogaty, a jednocześnie łatwo przyswajalny. Wydarzenia gładko następują po sobie i morał z nich wypływający jest ponadczasowy - człowiek jest naprawdę malutki w obliczu żywiołów, choć stara się je na wszelkie sposoby ujarzmić i podporządkować własnej woli. Przyroda i tak mu się prędzej czy później wymknie z rąk, a odwieczne prawa natury zawsze upomną się o swoje.