"Paradoks" Charliego Fletchera to kontynuacja
"Nadzoru", który pokochałam przede wszystkim za steampunkowy klimat.
Fabuła książki rozpoczyna się dokładnie w tym momencie, w którym skończył się "Nadzór".
~*~
Ostatnia Ręka Nadzoru nadal patroluje granicę pomiędzy tym, co naturalne a tym, co nadprzyrodzone, tym samym rozświetlając ciemności nikłym płomieniem świecy. Jednak nikt nie potrafi przewidzieć jak sobie poradzi. Nowym członkom brakuje wyszkolenia, natomiast weterani są zmęczeni i coraz bardziej bezbronni. Ta słabość przyciąga do miasta nowych wrogów, ale również zaskakujących sprzymierzeńców.
W tej części serii dowiadujemy się też co się stało z tymi członkami Nadzoru, którzy zginęli i czym tak właściwie była katastrofa, o której tak dużo czytałam w pierwszej części serii. Poza tym w "Paradoksie" dowiadujemy się jakie kolejne niebezpieczeństwo zagraża światu. Ich źródło kryje się w miejscu, w którym utknęli Sara i Sharp. To właśnie tam odkrywają oni sekret Czarnych Luster i muszą zmierzyć nie z tym, co w nich się czai, uważając by nie podążyło za nimi do domu.
Ciemne wody się wznoszą, świece migoczą, a światło nie gaśnie. Póki co...
~*~
Jak być może wiecie uwielbiam klimat wiktoriańskiej Anglii oraz powieści osadzone w XIX wieku. Dlatego też nie mogłam odmówić sobie sięgnięcia po tą serię, chociaż zdobycie dwóch ostatnich tomów w rozsądnej cenie kosztowało mnie sporo wysiłku. Jednakże warto było, ponieważ "Paradoks" okazał się być świetną kontynuacją, w której dowiedziałam się sporo o przeszłości Nadzoru oraz o jednym z jego aktualnych członków, którego jeszcze bardziej pokochałam. Dodatkowo dzięki tej części czytelnik może zrozumieć motywacje istot, które czają się w mroku nocy i pragną odzyskać swoje tereny, które zajęli ludzie. W tej historii nikt nie jest kryształowy i każdy ma jakąś przeszłość, która go ukształtowała, co nadaje całej opowieści i jej bohaterom barw oraz charakteru.
"Paradoks" okazał się być nieco mroczniejszą historią od "Nadzoru", ale tym razem nieco brakowało mi klimatu alternatywnego Londynu, który tak bardzo spodobał mi się w pierwszej części tego cyklu. Jednak na szczęście to nie stanowiło dla mnie większego problemu - tym bardziej, że losy poszczególnych członków Nadzoru są tak wciągające, że w pełni wynagradzają mi wszelkie niedostatki.
Charlie Fletcher stworzył niezwykły świat, który wciągnął mnie bez reszty i do którego na pewno będę wracać. Lekkość pióra autora, alternatywny Londyn, walka dobra ze złem i wiele niejednoznacznych postaci sprawiło, że pokochałam tą książkę i chętnie szybko sięgnę po finał "Trylogii Nadzoru". Chociaż pewnie dopóki nie sięgnę po zakończenie tej serii będę nienawidzić autora za to w jakim momencie tej historii mnie zostawił...
A tak swoją drogą to widzę w tej trylogii potencjał do tworzenia uniwersum tak jak to się stało w przypadku "Metro2033" Glukhovsky'ego i bardzo bym chciała, żeby moje marzenie stało się faktem. W każdym razie ja polecam Wam książki pana Fletchera z czystym sercem, bo to jest kawał dobrej rozrywki.