Kiedy pierwszy raz oglądałam „Pamiętnik” nie miałam pojęcia, że powstał na podstawie książki. Film zachwycił mnie pod każdym względem i do dziś pozostaje jednym z moich ulubionych. Oglądałam go niezliczoną ilość razy i śmiało mogę powiedzieć, że nigdy mi się nie znudzi. Sięgając po książkę miałam ogromne oczekiwania, ale wierzyłam, że i tym razem wersja papierowa wygra ze swoją ekranizacją.
Niestety tak się nie stało. Pierwszy cios padł już na samym początku, kiedy Nicholas Sparks poskąpił swoim czytelnikom opisu dotyczącego tej niezwykłej wakacyjnej miłości, która połączyła Noaha i Allie. Nie wiemy o tym okresie praktycznie nic, a przecież jest on podstawą do dalszej części. Dopiero później, w bardzo powolnym tempie mamy szansę odkryć jak wielkie było to uczucie i tylko z zapisków w starym pamiętniku, które Noah odczytuje chorej na alzheimera kobiecie. Bardzo prosty język i zdawkowe opisy istotnych dla bohaterów wydarzeń uniemożliwiają emocjonalne przywiązanie się do nich, choć oczywiście znajdzie się kilka chwytających za serce momentów. Ciężko mi nie patrzeć na tę książkę przez pryzmat jej ekranizacji, bo jest to chyba pierwszy przypadek, kiedy pierwowzór wypada tak słabo. Znacznie bardziej przekonuje mnie wizja reżysera, który nadał polotu całej historii.
Jeśli chodzi o samych bohaterów, to tutaj niestety również autor zawiódł. Postać Allie była nijaka, niczym nie zachwycała, a była raczej typową dziewczyna z wyższych sfer, bez głębi, bez charakteru. Stale mając przed oczami charyzmatyczną rolę Rachel McAdams w adaptacji filmowej, ciężko było polubić jej płaski pierwowzór. Także i tutaj wizja reżysera w kreowaniu postaci okazała się o niebo lepsza. Na kartach powieści zabrakło mi również dramatu towarzyszącego poważnej chorobie, która staje na drodze miłości. I znowu – aktorzy świetnie się spisali ukazując emocje buzujące w bohaterach, zmiany nastroju i zaniki pamięci charakterystyczne dla alzheimera. Być może uniemożliwiał to zbyt prosty język, którego użył autor, a może debiutujący Sparks nie miał jeszcze wprawy w graniu na emocjach swoich czytelników.
Nie ulega wątpliwości, że jest to przepiękna historia o miłości. Jednak porównując „Pamiętnik” do jego filmowej wersji, muszę przyznać, że książka wypada blado. Historia robi się nieco mdła, miłość Noaha i Allie jest niemalże idylliczna, a przecież wiemy jak silne i różne to były charaktery w adaptacji filmowej. Nie wiem jak odebrałabym tę powieść, gdybym wcześniej nie widziała filmu, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wtopiłaby się w masę innych, tym podobnych historii miłosnych. Bohaterowie na pewno nie zapadliby mi tak mocno w pamięć, a książka nie stałaby się moją ulubioną.
Ja nie potrafiłam odnaleźć głębi w tej książce. Cała historia wydaje mi się niekompletna, brakuje mi tych emocji, które dostarczyła niezwykła wizja reżysera filmu oraz gra aktorska Rachel McAdams i Ryana Goslinga. Mimo to gorąco polecam zarówno książkę jak i film – koniecznie w takiej kolejności. Zapewniam, że nijaka postać Allie nabierze charakteru, a cała historia po skonfrontowaniu jej z filmem, zyska na wyrazistości i zapadnie w pamięć.