Nicholas Sparks to pisarz, który znany jest wszystkim. Jego książki są rozchwytywane przez czytelników, a w moich bibliotekach praktycznie nieosiągalne. Na podstawie większości z nich powstały filmy, które są hitami. Postanowiłam sama przekonać się, czy naprawdę jest to tak fenomenalny autor i sięgnęłam po jego debiut czyli Pamiętnik.
Jedna z najpiękniejszych powieści o miłości ostatniego dwudziestolecia!
Noah Calhoun, schorowany osiemdziesięciolatek razem z chorą na Alzheimera żoną mieszka w domu opieki, gdzie przeżywają ostatnie dni swojego życia. Czyta jej przepiękną historię o cudownej miłości, która zdarza się raz na tysiąc lat. Jej bohaterami są młodzi ludzie, którzy poznali się w latach trzydziestych XX wieku jako nastolatkowie i zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wspólnie, mimo protestów rodziców dziewczyny, która pochodziła z wyższych sfer, spędzili najwspanialsze lato w swoim życiu. Jednak wkrótce dziewczyna wyjeżdża z miasta i pozornie wszystko się kończy. Czy była to tylko wakacyjna miłość? Nie, ich uczucie przetrwało czternaście lat rozłąki, podczas których chłopak pisał listy, na które niestety nie otrzymał odpowiedzi.
Po czternastu latach znów się spotykają, kiedy młoda kobieta przyjeżdża do miasta w którym mieszka jej pierwsza miłość. Oboje mają za sobą wiele doświadczeń, które ukształtowały ich charaktery. Ale w środku są nadal tymi samymi ludźmi co kilkanaście lat wcześniej. Jak potoczy się ich historia? Czy uczucie odżyje? Czy może kobieta wyjdzie za mąż za przystojnego prawnika?
Oczywiście tajemnicą nie jest to, że młodymi bohaterami opowieści są, teraz już, ci starzy ludzie czyli Noah i Allie. Od początku czytelnik wie, że chodzi właśnie o nich.
Jak wiemy, Alzheimer polega na tym, że chory wszystko zapomina. Tak też było w przypadku Allie i Noah czytał jej ich wspólne losy.
Główni bohaterowie ukazani są jako chodzące ideały. Nie mają żadnych wad, za to wiele wiele różnych pasji, dzięki którym nigdy się nie nudzą. Ich miłość też jest unikatowa. Myślę, że zostało to zrobione specjalnie, żeby właśnie pokazać miłość bez żadnych zgrzytów. Taką, na którą czeka każdy z nas.
Bardzo podobało mi się, jak Noah opisywał Allie. Dzięki temu, że kochał poezję, tworzył takie zobrazowanie ukochanej, jakie każda kobieta chciałaby usłyszeć.
"Kiedy patrzę na Ciebie, najmilsza, rano, nim weźmiesz prysznic, albo w pracowni, gdzie uwijasz się umazana farbą, z brudnymi włosami i zmęczonymi oczami, wiem z całą pewnością, że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie."
Powieść ta zmusza do refleksji nad własnym życiem. Czy żyję tak, jak zawsze chciałam? Czy jestem szczęśliwa? Czy spełniam swoje marzenia? Te i inne pytania możemy sobie zadać po lekturze.
Zakończenie dla mnie dosyć nietypowe, bo nie jest tak do końca jasne. Trzeba domyślić się co znaczą słowa wypowiadane przez bohaterów. ja wysnułam własną teorię, ale nie wiem, czy jest ona dobra, a poza tym nie chcę zdradzać zakończenia, więc nie będę jej przedstawiać.
Przyznam, że pod koniec wielokrotnie się popłakałam, stety albo niestety przy wzruszających książkach czy filmach ciągle mi się to zdarza. Teraz mam zamiar obejrzeć film, o którym słyszałam same dobre rzeczy, a nawet to, że jest lepszy od książki.