Napiszę bez ogródek, bo strasznie boli mnie głowa i nie jestem dziś w stanie sklecić porządnych zdań, a z drugiej strony boję się, że zapomnę to, co chciałabym napisać na temat książki Doyle'a. A więc bez ogródek - ta pozycja jest najwyżej średniej klasy i w moich oczach nie zasłużyła na nagrodę Booker Prize...
Oto moja argumentacja: jest to historia dziesięcioletniego chłopca, Patricka, który mieszka wraz z rodzicami i rodzeństwem (młodszym bratem i dwiema siostrami) w małej miejscowości Barrytown pod Dublinem. Jest rok 1967, czas licznych przemian, wojny wietnamskiej, wolnej miłości. W życiu Patricka na pozór nic nowego i ciekawego się nie dzieje - wraz z kolegami z paczki wymyślają najdziwniejsze w świecie zabawy, którymi zabijają wolny od nauki czas. Niestety zainteresowania dziesięcioletnich chłopców nie są ani ciekawe, ani wesołe - częste bójki, psoty i niszczenie mienia sąsiadów, kradzieże, a nawet dręczenie młodszych. I to właściwie wszystko, co można opowiedzieć o tej książce. Przez większość historii nie dzieje się nic poza zabawami (jeśli można je tak nazwać) dzieciaków, których rodzice nie mają dla nich czasu. R. Doyle chciał zapewne pokazać problem słabych relacji między pokoleniami oraz to, w jaki sposób kłopoty rodzinne przenoszą się na pozostałe grunty społecznościowe, ale wydaje mi się, że kompletnie mu to nie wyszło. Jestem szczerze zaskoczona, że taka historia została ogłoszona książką roku w Wielkiej Brytanii, czy też wspomnianą wcześniej Nagrodą Bookera...
Czym charakteryzuje się styl pisarski R. Doyle'a? Całkiem składnymi i niezbyt długimi zdaniami, krótkimi dialogami i nieskomplikowanym słownictwem - w końcu narratorem powieści jest mały Paddy. Chłopiec często przeplata aktualne przygody z przeszłością. Czasami wystarczy jedno słowo, by Patrick przeniósł się myślami do miejsca lub dnia oddalonego o miesiące czy lata wstecz. To akurat najciekawszy element książki i tylko dlatego dotrwałam do końca, choć przeczytanie tej pozycji zajęło mi prawie miesiąc (tragedia!).
Podsumowując - nie jestem wielbicielką książki R. Doyle'a, nie bardzo mam motywację, by polecać ją komukolwiek. Nie mam jednak sumienia, by ocenić ją na mniej niż 3, a że styl był zadowalający, dołożyłam jeszcze połówkę, stąd też moja ocena.