Cesarina Vighy była włoską pisarką, która cierpiała na stwardnienie zanikowe boczne. Czując, że śmierć nieuchronnie się zbliża, pogodziła się ze swoim losem, zebrała swoje wspomnienia i stworzyła „Ostatnie lato”, które w istocie okazało się być ostatnim, jakie przeżyła.
Poznajemy panią Z., nieuleczalnie chorą staruszkę, której choroba stopniowo odbierała sprawność ruchową, mowę, a także godność. Otoczona wiernymi kotami oraz ptakami, które zawsze chętnie dokarmiała, snuje opowieść o życiu. Przybliża czytelnikowi fragmenty biografii swojej matki, powoli dochodząc do punktu, w którym przyszła na świat. Następnie mówi o życiu w czasach wojny, o trudnym dzieciństwie, pierwszej miłości, o swoich pierwszych krokach jako aktorka teatru uniwersyteckiego. Pani Z. podsumowuje całe swoje życie, patrzy na nie z nowej perspektywy i wydaje się, że mimo okropnej choroby, która niszczy jej organizm, jest pogodzona ze swoim losem. Nieudane próby leczenia, eksperymenty i liczne rehabilitacje, którym się poddawała, nie przyniosły skutku. Pozostaje więc tylko leżeć i czekać aż przyjdzie po nią śmierć. To właśnie wylewa się z każdej strony książki – świadomość przemijania.
W „Ostatnim lecie” mamy do czynienia z dwoma narratorami. Jeden z nich to oczywiście pani Z., pierwszoosobowo opowiadająca o swoim życiu, myślach i odczuciach związanych z sytuacją, w jakiej postawił ją los. Taka narracja pozwala nam nawiązać więź z bohaterką, wczuć się w jej sytuację, sprawić, że czytelnik będzie miał wrażenie iż siedzi obok i słucha tej niezwykłej historii. Z drugiej strony mamy wszechwiedzącego narratora, który w pewnym sensie ‘podgląda’ bohaterkę, towarzyszy nam przy tej opowieści i od czasu do czasu wtrąca własne zdania, nigdy nie zwracając się bezpośrednio do pani Z. To również on informuje nas o jej śmierci, a jego wnikliwe obserwacje pozwalają spojrzeć na tę historię z perspektywy osoby stojącej z boku, przyglądającej się głównej bohaterce. Jest to naprawdę dobry zabieg, ponieważ dzięki temu obraz nie jest zniekształcony przez subiektywne odczucia pani Z, czytelnik jest w stanie lepiej poznać samą bohaterkę, jak i kolejne sytuacje, o których mówi.
Cesarina Vighy używa prostych słów, jednak sposób w jakie je łączy jest fascynujący, ale wymaga również głębszego zastanowienia się nad treścią. Mimo niewielkiej objętości, „Ostatnie lato” nie jest lekturą, którą można pochłonąć w mgnieniu oka. Wręcz przeciwnie – rozbudowane zdania, a także tematyka książki wymagają dawkowania jej w niewielkich ilościach. W innym wypadku łatwo się pogubić, zgubić wątek i ominąć jakąś część opowiadanej historii.
Styl autorki jest niekonwencjonalny, jednak chwilami te długie zdania i liczne metafory mogą być nużące, a lektura niemiłosiernie się dłużyć. Jest to kolejny powód, dla którego „Ostatnie lato” warto czytać powoli, skupiając się na treści i analizując postawę bohaterki.
Cesarina Vighy napisała swoją krótką powieść, bo przeczuwała bliską śmierć, wiedziała, że stan jej zdrowia pogarsza się i z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Nie wiem ile jest wątków autobiograficznych w tej książce, ale warto się zastanowić co autorka chciała przekazać czytelnikowi. Być może pisząc historię pani Z. próbowała zachować pamięć o sobie, swoim życiu i swojej chorobie, a może próbowała przekonać nas, że śmierć jest naturalnym porządkiem rzeczy i należy się z nią pogodzić i nie bać się odejść. Są to tylko moje subiektywne spekulacje, ale do takich właśnie refleksji zmusiła mnie lektura „Ostatniego lata”, którą polecam osobom, zainteresowanym tą historią.
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji i możliwość poznania historii pani Z, serdecznie dziękuję wydawnictwu M.