Wokół „Ostatniej spowiedzi” było sporo szumu pod koniec sierpnia. Teraz wiem, że to z powodu premiery drugiego tomu. Przeczytałam kilka bardzo, bardzo pozytywnych recenzji, do tego na lubimyczytac.pl tak wysokie oceny – wszystko złożyło się tak, że zapragnęłam tę książkę przeczytać. Niestety, aż do tej pory nie miałam okazji, ale gdy tylko ta się nadarzyła, natychmiast zabrałam się za nią.
Czy naprawdę te wszystkie ochy i achy są na miejscu? Czy ta książką zasługuję na miano „HIT INTERNETU”? TAK! Może osobom, które nie miały styczności z tą pozycją już zbrzydło to wychwalanie, ale i tak zrobię swoje. Zapraszam na recenzję opowieści o różnych obliczach miłości, o nadziei na spełnienie jej oraz o marzeniach, które są bliżej niż nam się wydaje…
Nastoletni Bradin jest sławnym w całej Europie i Ameryce rockmanem. Ma on miliony fanek, które oddałyby wszystko za jedno spojrzenie jego cudownych, brązowych oczu. Jednak w świecie show – biznesu nie ma miejsca na tak ekskluzywne uczucie jak miłość. Pewnego razu wokalista jest zmuszony spędzić noc na lotnisku w jakimś nic nie znaczącym mieście. Spotkał tam dziewczynę, która, o dziwo, nie zaczęła skakać i piszczeć na jego widok. Tej nocy stał się zwykłym chłopakiem i tak po prostu przegadał ten czas z Ally , która naprawdę nie miała zielonego pojęcia, kim jest chłopak, z którym rozmawia, jakby byli wieloletnimi przyjaciółmi. Magiczna noc kończy się. Dwoje przypadkowo spotkanych ludzi musi się rozstać. Nie tylko dlatego, że dalsza znajomość nie ma sensu. Dlatego, że oboje w głębi serca czują, co się między nimi zaczęło dziać. A żadne z nich nie może pozwolić sobie na miłość…
Nie mogę powiedzieć, abym nie miała ostatnio czego czytać, bo wiele świetnych książek udało mi się zdobyć. I do tych najlepszych spokojnie mogę zaliczyć „Ostatnią spowiedź”. Jest to jedna z niewielu, gdzie już od pierwszych stron mówiłam sobie „ja już kocham tę książkę”. I do samego końca tylko utwierdzałam się w tym fakcie. Zdarzenia na początku ciągle pozostawały niewyjaśniane, więc naturalnie nie mogąc się doczekać, co będzie dalej, nie mogłam przestać czytać. A im dalej, tym więcej sytuacji, które nie mogły pozostać nierozwiązane. Co mnie tak naprawdę urzekło w „Ostatniej spowiedzi”? Nie potrafię tego dokładnie sprecyzować. Podobała mi się fabuła, która niekoniecznie była zaskakująca, choć z pewnością nie można się nudzić, co zapewniają częste zwroty akcji. Podobała mi się miłość o którą walczyli bohaterowie. Podobał mi się świat w którym żyli. Trudny świat, pozornie różniący się kompletnie od naszego, ale tak serio, to zupełnie podobny. Przede wszystkim podobały mi się jednak postacie. Bradin może był zbyt idealny, przez co mniej mi się spodobał. Bardziej do gustu przypadła mi Ally, która podejmowała nieodpowiednie decyzje, która wiele musiała nabłądzić, aby dotrzeć na szczyt.
„Ostatnia spowiedź” jest książką, która zaczyna się ciekawym tytułem i kończy zdarzeniem, które zmusza nas do przeczytania kolejnego tomu. Im szybciej to zrobię, tym lepiej. Wywołała ona we mnie wiele emocji i za to ją cenię i prawdopodobnie właśnie za to, że wyciskała z czytelników morze łez – została przez nich pokochana. Warto sprawdzić, czy i Wy ją pokochanie.