Bradin to niemiecka gwiazda rocka. Bożyszcze nastolatek i każdej kobiety, która ma oczy. Nie da się oprzeć jego kobiecej urodzie, ciepłych oczach, zjawiskowym głosie i lekkim, chwiejnym kroku. Jego zespół zdobył niewyobrażalną sławę na całym świecie, która, mimo zdziwienie wielu ludzi, nabiera jeszcze większego tempa. Ally jest Amerykanką, która całe życie mieszkała we Francji. W wieku siedemnasty lat ojciec wysłał ją do jej rodzimego kraju, żeby nabrała trochę amerykańskich zwyczajów i oglądnęła swoją ojczyznę. Kiedy dziewczyna wraca do domu, żeby iść na studia prawnicze poznaje Brade'a, ale nie wie kim on naprawdę jest, a chłopak nie zamierza dzielić się z nią swoim sekretem, zwłaszcza, że w ogólnie nie kojarzy jego twarzy z okładek magazynu. Spędzają noc na pustym lotnisku śmiejąc się i opowiadając przeróżne historie. Tak rodzi się prawdziwa przyjaźń, która przeradza się w miłość. Obydwoje boją się konsekwencji i samych siebie, nie mają żadnych złudzeń co do uczuć, ale przerażają ich konsekwencje. Czy mimo tego będą razem, czy znajdą szczęście?
Czytając początek pierwszego tomu miałam bardzo mieszane uczucia. Byłam bardzo zniesmaczona, tym, że bohaterowie jak małe dzieci krążyli dookoła siebie, nie robiąc z tym nic. Postanowiłam przymknąć oko na taką błahostkę, bo wiedziałam, że to się zmieni. Zatopiłam się w perypetiach gwiazdy rocka i zwykłej dziewczyny, ponieważ muzyka jest ważną częścią mojego życia. Jest to też jedna z oryginalniejszych, pod względem życia bohaterów, książka.
Jednak z każdą stroną wszystko ciążyło mi coraz bardziej. Zwłaszcza głupota głównej bohaterki i beztroskość Bradin'a, który jak gdyby nigdy nic żył sobie w błogiej nieświadomości. Czułam, ze im bardziej zbliżam się do końca powieści, tym dłużej schodzi mi na pokonywanie co nowych słów. Było naprawdę ciężko, a niedopracowane postaci utrudniały zadanie.
Ally jest osobą, która zawsze podporządkowuje się swoim rodzicą. Sporą wagę przywiązuję do tego, żeby być idealną i dostawać pieniądze od rodziców. Została w życiu zraniona, co rozumiem, ale nie usprawiedliwia to jej podłego zachowania wobec ludzi, którzy ją kochają. Jest zimna i spragniona życia, które oferuje jej matka. Po pierwszym rozdziale byłam w stanie jej wybaczyć, ale kiedy zaczął pojawiać się jej chłopak, czułam obrzydzenie i nienawiść do niej.
Z Bradin'em było podobnie, ale za to u niego irytował mnie jego słaby charakter i beztroskość z jaką podchodził do życia. Rozumiem, rozumiem, gwiazda rocka, członek znanego zespołu, ale to co czuł do swojej przyjaciółki, jak pozwolił jej wierzyć w coś czego nie było, jest odrażające. Nie winię go za skłamanie w sprawie jego zawodu czy pracy, to rozumiem, ale nie jestem w stanie pojąć co nim kierowało, kiedy prowadził z nią beztroskie rozmowy, jeździł do niej, żeby mówić słowa, które nie miały najmniejszego sensu.
Język jest koszmarny, charaktery niedopracowane. Można wszystko przewidzieć, zanim dotrze się do piątego rozdziału. Wystarczy poznać, a nawet nie. Wystarczy wiedzieć kto jest kim i już wiadomo jak zakończy się cała historia. Ku mojej uldze, koniec lekko zaskakuje, ale nie zmienia to mojej opinii o książce. Jest przęciętna, nic zjawiskowego. Pomysł dobry, ale schematyczny. Tysiące książek o tej samej tematyce i żadna nie ma punkty zwrotnego. Trójkąt miłosny jest strasznie irytujący, zwłaszcza, że nie powinno go tam być. Wystarczy, że bohaterowie są w pokręconej sytuacji.
Osobiście uważam, że są inne, lepsze książki, które zasługują na wydanie ich w Polsce. Jest to niemiecka autorka, ale bardzo mnie rozczarowała. Zobaczymy, czy dalej pociągnie ten kiepski styl.