Nie minął rok odkąd pojawił się pierwszy tom „Trylogii czasu”- „Czerwień rubinu”, a już, na półkach, można odnaleźć ostatnią część- zakończenie przygód Gwendolyn. Jednak, czy to na pewno koniec? Co się wydarzy, jeśli czas jest inny niż myśleliśmy?
„Choć w teraźniejszości to, co przyszłe, już się wydarzyło, należy zachować wszelką ostrożność, aby nie zagrozić teraźniejszości przeszłością, jak to się obecnie dzieje” (str. 191)
Podróżniczka w czasie- Gwedolyn Sheperd nie ma normalnego życia. Nawet ze złamanym sercem musi wykonać swoją misję i nie może pozwolić sobie na pomyłkę. Pytań jest coraz więcej, tajemnice kolekcjonują się w zastraszającym tempie, a Gwen nadal nie wie, czy jej serce z marcepana jest gotowe na zbliżające się wydarzenia…
„- Gotowa?- wyszeptał.
- Gotowa, jeśli i ty jesteś gotów[…]” (str. 228)
Czasami trudno pożegnać z postaciami ulubionych serii książkowych. Wykreowani przez Kerstin Gier bohaterowie żyją i mają swoje ideały, są naturalni, co wzbudza bardzo pozytywne uczucia. Zabawna Gwendolyn, Leslie- drugi Scherlock Holmes, wredny Gideon, lojalny Xemerius i inni. Długo by wymieniać wszystkich bohaterów, ale nawet wkurzająca Charlotta ma w sobie coś, co nie pozwala nam jej opuścić. Kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno przewracałam strony „Czerwieni rubinu”…
Część trzecia jest moją ulubioną, lecz cała „Trylogia czasu” to czerwony rubin, błękitny szafir i zielony szmaragd razem wzięte. Podsumowując to lśniąca perełka. W książce jest wiele rozbudowanej akcji, sekrety nieoczekiwanie materializują się z powietrza, humor jest na każdym kroku, a to nie wszystko… Kerstin Gier potrafi zaczarować swoim lekkim stylem pisania oraz oryginalnymi pomysłami. Mimo kilku sprzeczności nie widzę żadnych minusów. Może to jakaś magia? Cudowną treść ozdabia przepiękna okładka, która według mnie jest najlepsza ze wszystkich trzech części. Także ten tom pomiędzy rozdziałami zawiera intrygujące zapiski, cytaty, drzewa rodowe, które często zdradzają, co się za chwilę wydarzy lub to, co już miało miejsce. „Zieleń szmaragdu” to porywająca przygoda, która jest dłuższa od swoich poprzedniczek i ma ponad 450 kartek, więc…
„Zabrzmiało to jak hasło dnia” (str. 155)
Ostatnie strony powieści nie są zakończeniem, na pewno nie. Kontynuacja nie jest planowana przez pisarkę, ale właściwie nie jest ona potrzebna. Dlaczego? Dlatego, że Kerstin Gier obdarowała czytelników niezwykłym prezentem- otwartym końcem. Każdy sam może wymyślić dalsze losy bohaterów i to jest jednym z największych atutów trylogii. „Zieleń szmaragdu” odsłania sekrety znane Nam wcześniej, jednak końcowe kartki pozostawiają po sobie nowe zagadki i to właśnie czytelnik musi je rozwinąć…
„Trylogia czasu” to chronograf-kieruje podróżami w czasie oraz przygodami Gwendolyn. Fanom poprzednich części nie muszę polecać „Zieleni szmaragdu”, lecz ci, co nie czytali choć pierwszego tomu nie wiedzą, ile ich omija. Tylko w „Trylogii czasu” można poznać niesamowite tajemnice Strażników i nie tylko ich… Bez wyrzutów sumienia zakończenie losów Gwen oceniam na 10/10 z wykrzyknikiem, bo opowieść Kerstin Gier zapewnia niezapomniane chwile. Serdecznie polecam! Jestem pewna, że jeszcze nieraz wrócę do tej historii.