Nick de Semlyen, dziennikarz filmowy, jest obecnie redaktorem naczelnym Empire, największego magazynu filmowego na świecie. Pisał też dla Rolling Stone, Stuff i Time Out. Obecnie branża sporo uwagi poświęca jego najnowszej publikacji, „Wild And Crazy Guys: How The Comedy Mavericks Of The '80s Changed Hollywood Forever”.
Rzadko zdarzają się książki, których ocena tak bardzo zależeć będzie od wieku i płci czytelników. Filmy akcji z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dla jednych będą najlepszymi w historii kina i nadal są okazją do nostalgicznych wspomnień o świetnej, pełnej emocji zabawie. Przechowywane pieczołowicie na takich lub innych nośnikach, oglądane od czasu do czasu – jeśli nie w całości, to wybrane sceny, zajmują znaczące miejsce w procesie kulturalnego dorastania. Dla innych, są to filmy, które mogłyby być wyświetlane w popularnym kiedyś programie „W starym kinie”. Może nie wszystkie, ale wiele kobiet takimi filmami nie interesowało się nigdy, a więc teraz, gdy odchodzą do lamusa, tym bardziej nie.
Zapotrzebowanie na film i kino mocno odmienne od wcześniejszego, narodziło się w USA w szczególnym momencie – Ameryka musiała w końcu oficjalnie przyznać, że wojny w Wietnamie wygrać się nie udało. Widzowie chcieli się jednak i mimo to upewnić, że sprawność fizyczna i brutalna siła, mogą realnie wygrywać ze złem. Coś takiego, w filmach zwanych „kopanymi”, byli w stanie pokazać Arnold Schwarcenegger, Sylvester Stallone, Clint Eastwood, Jean-Claude Van Damme, Dolph Lundgren, Jackie Chan, Chuck Norris, Bruce Willis, Steven Seagal , Bruce Lee i inni.
Każda z tych gwiazd miała właściwy sobie sposób uprawiania swojej zabójczej sztuki. Ale wspólnie dali Ameryce, i nie tylko Ameryce, odnaleziony na powrót cel i sens…
[…]
Wycinając w pień całe armie, powalając legiony najemników i obijając terrorystów przywracali utracone gdzieś po drodze poczucie jasności. Czy ich wrogami byli radzieccy żołnierze, czy zwyczajni uliczni dilerzy, ich filozofia była prosta i zrozumiała nawet dla dzieciaka po kryjomu, zza kanapy, zerkającego na ekran telewizora: nigdy się nie poddawaj, nigdy nie przestawaj strzelać, nigdy nie przegrywaj*.
„Bohaterowie ostatniej akcji” to opowieść o złotej erze takiego właśnie kina. Historia kreślona rozmowami, wywiadami z gwiazdami kina, ich współpracownikami, członkami ekip itd. Jednak przede wszystkim są to ciekawostki biograficzne i produkcyjne. Jakie problemy miał aktor, późniejszy gwiazdor, z otrzymaniem roli, jakie trudności napotykała produkcja filmu i wreszcie, jaki dochód przyniósł film, którego początkowo nie traktowano zbyt poważnie. Jakie to filmy? Na przykład„ Rocky”, „Terminator”, „Droga smoka”, „Rambo”, „Conan”, „Krwawy sport”, „Kickboxer”, „Punisher”, „Projekt A”, „Zaginiony w akcji”, „Nico” i dziesiątki innych.
Pozycja niewątpliwie ciekawa i warta poznania przez wielbicieli kina akcji sprzed ćwierćwiecza. Jednego mi tylko w książce zabrakło – o ile cytat i to, co sam napisałem na początku, może wyjaśniać genezę powstawania takich filmów i ich ewolucję, to nie ma ani słowa wyjaśnienia, czemu filmy „kopane” tak bardzo straciły na znaczeniu jeszcze przed rokiem 2000. Zmiana mody? Zmiana emocjonalnych potrzeb widzów, ekscytacje bardziej realistyczne? Oczywiście, jak najbardziej, ale... dlaczego?
Autor doprowadził swoją opowieść o byłych gwiazdorach mniej, więcej do ok. 2015 roku, ale to są już tylko skrótowe notki.
---
* Nick de Semlyen, „Bohaterowie ostatniej akcji”, przekład Bartosz Czartoryski, wyd. Open Beta, s. 12.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.