Oliwia i Leon to małżeństwo, które jest przykładem tego, jak pozory mogą mylić. Z zewnątrz przykładna para. On szanowany prawnik, zawsze miły, zawsze elegancki i opanowany. Ona perfekcyjna pani domu, idealna matka i żona. Jednak to, co rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami ich domu przeraża.
To jak bezwzględny i brutalny potrafi być Leon wie tylko Oliwia. Tylko przy niej ściąga maskę i ukazuje swoje prawdziwe oblicze. Leon ma obsesje na punkcie kontrolowania żony, a za każdy objaw nieposłuszeństwa boleśnie ją karze. Z czasem nie potrzebuje już pretekstu, by pobić ją do nieprzytomności. Karmi się jej strachem…
A ona boi się z dnia na dzień coraz bardziej, nie o siebie, a o swojego dziesięcioletniego syna. Wie, że Leon gotów jest spełnić swoje groźby i odebrać jej dziecko. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby dopuściła do sytuacji, w której Miłosz trafiłby w ręce tej bestii.
Nieoczekiwanie w życiu Oliwii pojawia się ktoś, kto jest gotów pomóc jej wydostać się z pułapki, w jakiej się znalazła. Tylko czy ona ma na tyle odwagi, by z tej pomocy skorzystać? Czy sparaliżowana strachem o syna zaryzykuje i przyjmie dłoń, którą wyciąga w jej stronę sąsiad?
Kochani, z ręką na sercu, już dawno nie czytałam książki, która wywołała we mnie tyle emocji, że autentycznie, aż cała trzęsłam się w środku. Leona udusiłabym gołymi rękoma, a Oliwię tuliłabym do momentu, aż zabiliźniłyby się jej wszystkie rany. Te widoczne i te, które chowała głęboko w sobie.
Autorka zrobiła sobie tatar z mojego serca. Poszatkowała je tak drobniutko, że ciągle próbuje poskładać je w całość. To co Oliwia przeszła na kartach tej powieści mrozi krew w żyłach. Momentów, w których wstrzymywałam oddech lub ocierałam łzy z policzków było w tej książce wiele. Jedynym promykiem dającym ciepło i nadzieję był Oskar. Facet, który absolutnie podbił moje serce swoją dobrocią opanowaniem i tym, że walczył o Oliwię do samego końca.
Nie ukrywam, że miałam ochotę czasem krzyknąć na Oliwię, by przejrzała na oczy, zabrała syna i uciekła od Leona najdalej, jak to tylko możliwe. Wiem natomiast, że matka dla dziecka jest w stanie poświęcić i zrobić naprawdę dużo. Nie mam pojęcia jak zachowałabym się będąc w takiej sytuacji. Nie wyobrażam sobie co musi czuć i co siedzi w głowie osoby dotkniętej przemocą domową. Niestety o podobnych przypadkach słyszy się coraz częściej.
Oliwia ujęła mnie natomiast tym, że mimo tego wszystkiego, co ją w życiu spotkało potrafiła wybaczać. Mam tu na myśli konkretnie jej przyjaciółkę, która w pewnym momencie zrobiła jej najgorsze świństwo, jakie tylko mogła, dobijając już i tak leżącą i ledwo łapiącą oddech Oliwię. A ona jej wybacza. Mało tego. Ostrzega ją, próbując ochronić przed takim samym losem, jakiego sama doświadczyła.
„Ostateczna decyzja” to książka przepełniona bólem i niewyobrażalnym cierpieniem, które po części mimowolnie przelewają się również na czytelnika. To historia tak naładowana emocjami i tak realistycznie przedstawiona, że miałam wrażenie, iż jestem naocznym świadkiem dramatu rozgrywającego się za drzwiami domu na pozór idealnego małżeństwa. Ta książka pozwala zrozumieć postępowanie kobiet godzących się na tak bestialskie traktowanie. Jest to książka, która daje również nadzieję i wiarę, że każdy z nas ma gdzieś swojego anioła stróża.
Tę powieść zdecydowanie warto przeczytać. Ja ze swojej strony gorąco wam ją polecam.❤️