Nasza opowiastka zmieniła się w demoniczną bajkę, której rozdziały, coraz gorętsze, wiążą się ze sobą namiętnie niczym ogniwa drogocennego łańcuszka. [1]
Dziesięć tysięcy uciech cesarza ocieka erotyzmem i zwierzęcym pożądaniem, paradoksalnie w sposób całkowicie subtelny. Motorem napędowym akcji jest cesarskie cacuszko, które posiada absolutnie magiczne zdolności. Bowiem Birmański Dzwoneczek, mimo niepozornego wyglądu, wprawia w zachwyt niejedną niewiastę. Syn Niebios, obdarzony bagażem lat, tylko za pomocą tej zabaweczki, potrafi jeszcze wprawić kochankę w namiętne drżenie. Wyobraźmy sobie, jak wielki był jego gniew, gdy zorientował się, że jego łóżkowy niezbędnik zaginął.
Wokół akcji poszukiwawczej, rozgrywają się także losy sześciorga innych osób, mniej lub bardziej okraszone namiętnością. Każdy jednak ma tylko jeden cel - zaspokojenie seksualnego głodu. Po drodze doświadczają nowych uniesień i zawierają kolejne znajomości, przechodząc z łóżka do łóżka. A zwieńczeniem dni poświęconych na poszukiwaniu owego spełnienia, jest połączenie się bohaterów i przekroczenie wyobraźni niejednego lubieżnika.
We wstępnych stronach górę bierze teoria i autor w skrócie przedstawia nam nie tylko przyczyny napisania książki, ale także prezentuje filary taoizmu i konfucjanizmu. Jest to tym szczególnie niepoważne, że skupiamy się tylko na kwestii Deszczu i Chmury, czyli stosunku. Jak się okazuje, życiowym celem męskiej części ówczesnego społeczeństwa, było zdobycie nieśmiertelności, poprzez przygody erotyczne z jaką największą liczbą kochanek. Brzmi żałośnie, jednak autor uparcie wszedł w ten temat i doprowadził swoich bohaterów do spełnienia marzeń. Przy okazji przybliżył czytelnikom kulturę siedemnastowiecznego Pekinu, panujące w tym okresie obyczaje, a także zaskakującą potęgę cesarza, który potrafił zmięknąć przy każdej możliwości kontaktu z kurtyzaną.
Podczas czytania powieści, na policzku pojawia się rumieniec, a w głowie poczucie lekkiego zgorszenia. Nie można tym jednak zbyt długo się przejmować, bo autor szybko ratuje humorystycznym akcentem i lekkim podejściem do sprawy. Styl powieści jest bardzo delikatny i dużo brakuje mu do niecenzuralnego odcienia. Napięcie jest tu skutecznie stopniowane i nawet w samym centrum miłosnego aktu, José Frèches może nagle zboczyć z tematu.
Całość prezentuje się dobrze, a samą książkę czyta się bardzo szybko, ponieważ, wbrew własnym uprzedzeniom, akcja rzeczywiście wciąga.
[1] Dziesięć tysięcy uciech cesarza José Frèches, W.A.B., 2011r., str. 353