Historia wcale nie musi być nudna. Świetnym dowodem na to jest dzieło Karoliny Janowskiej pt.”Opowieści celtyckie”. Ta książka z pewnością spodoba się nie tylko osobom interesującym się budową starożytnego społeczeństwa, ale także tym, którzy chcą miło spędzić czas z ciekawą lekturą. Myślę, że każdy chętnie się dowie, jak wygląda życie prywatne wielkich ludzi, których znamy dzięki różnym dokonaniom. Mam na myśli m.in. sławnego Juliusza Cezara...
Życie ludzi w antyku poznajemy z dwóch miejsc: kraju Arwernów, w którym od setek lat nie wybierano króla oraz z miasta będącego wówczas światową potęgą - z Rzymu. Plemiona tych dwóch krain nie są ze sobą w dobrych stosunkach. Pewna tajemnicza kapłanka, imieniem Scatah, od lat przepowiada wielką wojnę. Celtowie nie chcą do niej dopuścić, gdyż wtedy z pewnością ich lud zostałby zgładzony. Jednak pewnego dnia na świat przychodzi, syn Celtylusa - człowieka, który odgrywa rolę przywódcy swojego ludu. Jego ogromna chęć zostania królem i zniszczenia tradycji przyczynia się do powstania spisku, w którym ginie. Wydawałoby się, że dla Celtów nastały czasy nieszczęścia i niepokoju. Kto w ogóle próbowałby się mierzyć z potężnymi Rzymianami? Oczywiście, potomek naszego zmarłego bohatera jest wybrańcem, który jako jedyny ma szansę zniszczyć cesarstwo. Od najmłodszych lat jest szkolony - najpierw u druidów, później u kapłanek - i przechodzi wiele ciężkich prób. A potem... No właśnie. Co potem?
Książka wypadła w moich oczach bardzo pozytywnie. Jej schemat był trochę utarty, ale tym razem nie miało to większego wpływu na przyjemność, jaką odczuwałam podczas czytania. Wielki bohater, mający uratować swój lud i jego (zakazana, rzecz jasna) miłość. Niby nic nadzwyczajnego, jednak w jakimś stopniu oryginalnego. Bardzo podobały mi się opisy ukazujące życie w starożytnym społeczeństwie. Czytając je, niekiedy otwierałam usta ze zdziwienia, a innym razem płakałam ze śmiechu - zawsze myśląc, że choć dla mnie niektóre przedstawione wyjścia są wręcz absurdalne, dla bohaterów były jak najbardziej w normie. Nikogo nie dziwił ani nie oburzał fakt, że matki, które przestały karmić swoje dziecko piersią, musiały oddać je do innej rodziny na kilka lat. W tym czasie wychowywały dziecko sąsiadów, “umacniając więzi” w społeczeństwie. Nigdy nie słyszałam o podobnym zwyczaju, przez co lektura jeszcze bardziej mnie wciągnęła. Oczywiście, tradycja Celtów obejmuje znacznie więcej, na pierwszy rzut oka, dziwnych zwyczajów. “Zamiana dzieci” najbardziej mnie zaintrygowała i miała największy wpływ na tworzenie się charakteru głównego bohatera, Galvana.
Mam mieszane uczucia co do tej pozycji. To prawda, bardzo mi się podobała, ale czuję pewien (dość duży) niedosyt. Bohaterowie, ich tradycja i kultura, a nawet romans między Galvanem i Uatah, córką Scatah - to wszystko sprawiło, że czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy. Jednak nie ma rzeczy idealnych, a niedociągnięcia pojawiają się wszędzie. Niestety, w tym dziele pojawiło się ich kilka. Największym minusem był brak jakiejkolwiek wojny. Moje rozczarowanie w chwili przeczytania ostatniego zdania książki - nie do opisania. Myślę, że nie tylko ja poczułam się oszukana. Tak, to chyba dobre słowo. Bo co innego mogę napisać? Przez całą książkę, prawie na każdej stronie, pojawiała się wzmianka o wojnie. Wojna, wojna, wojna... To główny temat mieszkańców zarówno kraju Arwernów, jak i Rzymu. Wszystko kręci się wokół niego. Nawet wątek miłosny początkowo znajdował się na drugim planie. Czuję ogromny niedosyt. Nie wiem, co to ma znaczyć. Z pewnością pojawi się druga część, więc wnioskuję, że ta była wstępem. Pewnie gdybym była tego świadoma, kiedy zaczynałam, moja opinia wyglądałaby inaczej. Jednak nawet postać na okładce sugeruje całą sobą, że to właśnie WOJNY są szkieletem książki.
To zepchnięcie najważniejszego wątku na najdalszy plan (a nawet całkowite jego usunięcie) jest największą wadą “Opowieści celtyckich”. Poza nią znalazłam także kilka drobnych, jak np. ciągłe przypominanie przez autorkę czytelnikom rzeczy, których nie sposób zapomnieć czy pominąć. Czułam się trochę tak, jakby pisarka nie była pewna, czy treść jej dzieła jest jasna dla każdego. Poza tym, irytował mnie brak większych odstępów (preferuję trzy gwiazdeczki, choć coś innego także by się przyjęło). Bywały chwile, w których nawet nie orientowałam się, że jestem już w innym miejscu. Nie mam pojęcia, z czego wynika to całkowite scalenie tekstu, ale z pewnością nie ułatwia ono czytania.
Podsumowując - książka jest dobra, ale mogła być lepsza. Mimo kilku wad, warto ją przeczytać. Może i nie przeżyjemy żadnych heroicznych bitew, ale poznamy wiele ciekawych obyczajów oraz życie w świecie bez komputerów i jakiejkolwiek technologii. Z tego względu zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę. Z pewnością umili Wam czas :)
Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.