Czy zbliżając się nieuchronnie do czterdziestki można wciąż dojrzewać? Można, literacko, czego Bartosz Szczygielski jest najlepszym przykładem. Nie jest tajemnicą, że na książki mojego imiennika czekam bardziej, niż na spełnienie obietnic wyborczych Tuska. To oczekiwanie wynika z nabytej przez lata pewności, że Szczygielski ponownie mnie zaskoczy, wrzuci nieznany, ciężki jak kamień, temat i wreszcie zaśmieje się w twarz, wkładając do wyobraźni słowa: - Znowu Cię dziadu ograłem i sprawiłem, że przepadłeś w mojej historii.
Tytuł "Dysharmonia" doskonale oddaje klimat i ton powieści. Nawiązuje do niezgodności, chaosu i braku równowagi, które dominują w życiu bohaterów. Szczygielski każe nam go interpretować jako metaforę dla rozpadania się porządku i harmonii zarówno w świecie zewnętrznym, jak i wewnętrznym postaci. W świecie, w którym zaufanie jest towarem deficytowym, a każdy krok może prowadzić do upadku, dysharmonia staje się naturalnym stanem rzeczy. Konflikty wewnętrzne Alicji Mort i skomplikowane relacje z innymi bohaterami są doskonałym odzwierciedleniem tego tytułu. To również refleks moralnych dylematów i rozterek, z jakimi muszą zmierzyć się bohaterowie, co czyni ten tytuł idealnym streszczeniem esencji powieści.
Fabuła powieści, poprowadzona na dwóch liniach czasowych, pochłania czytelnika bez reszty. To cecha prozy Szczygielskiego, który śmiało mógłby być naszym pisarzem eksportowym, albowiem suspens w jego wykonaniu spokojnie dorównuje klasie światowej. Początek powieści zwiastuje długo wyczekiwane zmiany w życiu zawodowym Alicji Mort, która otrzymuje przepustkę do świata biznesu i wielkich korporacji. Niestety po raz kolejny na drodze ku świetlanej przyszłości stają mroczna przeszłość i brutalna teraźniejszość. Przedwcześnie wykopana kapsuła czasu, w dawnej szkole Alicji, okazuje się makabrycznym odkryciem, kiedy śledczy potwierdzają, że znaleziono w niej fragmenty ciała zaginionej przed laty koleżanki z klasy Mort. Dziwnym trafem to znalezisko wiąże się z ostatnim zleceniem, jakie przygotował dla Alicji jej dawny mentor Edward Górski. Wyraziste kreacje bohaterów na drugim planie, na czele z prokurator Moniką Kos i biznesmenem Rafałem Kosińskim, w połączeniu z heroicznym i osobistym zaangażowaniem Mort w śledztwo są gwarantem silnych przeżyć i emocji czytelników.
“Dysharmonia” ujmuje również tym, co w przypadku “Asymetrii” sprawdziło się doskonale. Ponownie spotykamy osoby znane z blogosfery, które Autor obsadza w nietuzinkowych rolach i puszcza tym samym oko do książkowej społeczności, od lat wiernie mu kibicującej. Dla mnie osobiście prawdziwą perełką tej części serii okazała się relacja Alicji Mort z Aleksandrą Soczówką. Dialogi, przeżycia wewnętrzne, a przede wszystkim nieoczywistość tego, co tę dwójkę połączy lub podzieli kupiła mnie całkowicie. Czasami, by nie upaść, musimy wesprzeć się na ramieniu tych, od których normalnie próbujemy uciec. Pięknie pokazał to Szczygielski w kontekście tej dwójki bohaterów. Jestem piekielnie ciekawy tego, jak dalej potoczą się ich losy.
Bartosz Szczygielski jest w życiowej formie i podkreślam to po raz kolejny. W “Dysharmonii” zagłębiamy się w coraz bardziej skomplikowaną sieć relacji, kłamstw i sekretów, które Autor układa w mroczny obraz otaczającej rzeczywistości. Powieść Szczygielskiego to również przypomnienie o tym, że każdy z nas skrywa wewnętrzne konflikty i lęki, które mogą w najmniej oczekiwanym momencie wyjść na jaw, wprowadzając chaos i dezorientację do naszego życia. To historia o poszukiwaniu prawdy, która może przynieść więcej bólu niż ukojenia, a także o walce z własnymi demonami, które potrafią niszczyć człowieka od środka. A zakończenie… Brak słów. Można tylko się ukłonić, co niniejszym czynię.