Była piękna, bogata, a zarazem obdarzona błyskotliwym intelektem. Miała niezwykłą osobowość, która sprawiała, że w XIX-wiecznych kołach arystokratycznych podziwiano ją nie tylko za gust, z jakim się ubierała i oryginalność biżuterii, jaką nosiła, ale również za wyjątkową aurę, jaką wokół siebie stwarzała. Pochodziła z jednego z najstarszych polskich rodów magnackich, spokrewnionego z Jagiellonami. Żyła krótko, gdyż tylko 55 lat (jej matka - 82), ale intensywnie i w niezwykle ciekawych czasach. Jej życie przebiegało pod znakiem podróży, gdyż rodzina jej ciągle wojażowała - czy to w celach turystycznych, kuracyjnych, czy tylko towarzyskich - korzystając między innymi z nowinki technicznej, jaką była wówczas kolej, pozwalająca im do Wiednia dotrzeć już w 19 godzin. Europa i salony polskiej emigracji stały dla niej otworem, a ona sama była obiektem pożądania mężczyzn wielu znacznych rodów, lecz nigdy nie wyszła - dzięki temu, że jej nie zmuszano - za mąż. Ale czy była tak do końca szczęśliwa, nie mogąc żyć u boku swego ukochanego Adama Sapiehy, bo był jej szwagrem, jak również wychowywać dwojga dzieci, które z nim miała? Trudno dzisiaj na to pytanie odpowiedzieć.
O kim piszę? O księżniczce Helenie Sanguszkównie, zwanej w polskich arystokratycznych kręgach piękną Heleną. A skąd to wszystko wiem? Z urokliwej książki Magdaleny Jstrzębskiej pt. "Dama w jedwabnej sukni", w której ta wyjątkowych walorów kobieta została pięknie sportretowana przez autorkę na tle swego rodu oraz innych polskich rodów magnackich, a także szeroko zaprezentowanej epoki, w której żyła.
Ta niezbyt obszerna, ale znakomicie udokumentowana i bogato zilustrowana książka, na której kartach pojawia się mnóstwo bardziej i mniej znanych mi nazwisk postaci już historycznych nie tylko z kręgów magnackich, lecz również ze środowisk kultury, jak np. Helena Modrzejewska, a także miejsc, w których bywała jej bohaterka, to kopalnia różnorodnej i bardzo interesująco podanej wiedzy o życiu księżniczki Heleny Sanguszkówny, ale nie tylko jej. Magdalena Jastrzębska zaczyna bowiem swą frapującą opowieść od początku, od syna przyrodniego brata króla Władysława Jagiełły, kniazia Fiodora Sanguszki, który gospodarował na Wołyniu. To od jego imienia nazwę wziął ten wielki i znakomity ród, który przez wieki rozrastał się na Kresach i potężniał.
Helena przyszła na świat 5 lutego 1836 roku już w podtarnowskich Gumniskach, w których osiedlili się i mieszkali do końca jej rodzice. Stąd wyjeżdżała do ukochanego Krakowa oraz do miast całej Europy; i tu na tarnowskim cmentarzu została 25 kwietnia 1891 roku pochowana, a za trumną jej, jak dowiadujemy się z książki, oprócz rodziny postępował cały orszak polskiej arystokracji: Zamoyscy, Mycielscy, Stadniccy, Potoccy, Braniccy, Tarnowscy, Michałowscy, Wodziccy, Szembekowie, Potuliccy, Sobańscy. Żegnali ją również: burmistrz Tarnowa, liczni posłowie, prezydent Krakowa, radni miejscy, profesorowie uniwersytetu, rodzina Kossaków i Jan Matejko. Odprowadzało księżniczkę również mieszczaństwo tarnowskie i okoliczna szlachta. Bo też znana była nie tylko na salonach arystokratycznych. Mając doskonały wzór w swojej matce, księżnej Izabeli, którą z wielkim poświęceniem opiekowała się do ostatnich chwil jej życia, angażowała się społecznie, udzielając się bardzo na polu dobroczynności i dając się poznać jako osoba o wyjątkowych zaletach charakteru.
"Dama w jedwabnej sukni" nie tylko wzbudziła moje żywe zainteresowanie rzetelnie i z wielkim polotem, błyskotliwie opowiedzianą historią księżniczki Heleny; zaintrygowała mnie również skróconą oczywiście, lecz niezwykle interesująco zaprezentowaną nietuzinkową historią całego jej rodu, której Magdalena Jastrzębska nie kończy na śmierci swej bohaterki, lecz kontynuuje aż do czasów współczesnych, ukazując wpływ zmian będących skutkiem II wojny światowej na losy rodziny jej najmłodszego brata Eustachego i siedziby rodu, czyli Gumnisk.
Muszę przyznać, że z ogromną przyjemnością pochłonęłam tę interesującą i barwną opowieść o rodzie Sanguszków, o ich powiązaniach i koligacjach z innymi arystokratycznymi rodami, a także o XIX-wiecznym klimacie kulturalnym Krakowa, w którym księżniczka Helena tak doskonale się odnajdywała i czuła oraz atmosferze, jaka panowała w jej rodzinnych Gumniskach.
Książkę znakomicie mi się czytało może i dlatego, że czułam w niej pasję, z jaką została napisana i ogromną sympatię, jaką Magdalena Jastrzębska, "portrecistka" również innych znanych kobiet z przeszłości, obdarzyła swą bohaterkę.
A poza tym tak fajnie poczytać o tym, jak kiedyś w przeszłości możni korzystali z dobrodziejstw życia oraz spróbować to porównać z dzisiejszymi czasami.