“Mara i porywacze” to książka, która przypomniała mi o czasach, kiedy w podstawówce codziennie wypożyczałam z biblioteki szkolnej jedną powieść detektywistyczną, pochłaniałam ją w ciągu jednego dnia i następnego oddawałam, aby wypożyczyć nową. I właśnie w trakcie tej lektury czułam się dokładnie jak wtedy. Z jednej strony porusza ona trudny temat, jakim jest porwanie dziecka, ale z drugiej jest napisana w sposób uniemożliwiający wyobrażenie sobie smutnego jej zakończenia. Jest tak przyjemna w odbiorze, że ciężko się od niej oderwać i myślę, że wielu czytelników przeczyta ją właśnie w ciągu jednego dnia.
To, co rzuca się w oczy już na początku, to okładka. Jest ona bardzo ładnie wykonana, ale też naprawdę solidna jak na miękką okładkę. Nie “palcuje” się, nie wygina, nie widać na niej za bardzo śladów użytkowania (możecie mi wierzyć lub nie, ale czytałam ją w basenie, w ogromnym upale, w bardzo wielu miejscach, a ona nadal wygląda tak samo, jak wtedy, kiedy wyciągnęłam ją z paczki, w której do mnie trafiła). Grafika, jak i tytuł utrzymane są w tych samych kolorach - białym i czerwonym - na czarnym tle, co sprawia, że okładka wygląda po prostu elegancko.
Akcja powieści dzieje się na przestrzeni jednego tygodnia (chociaż pojawiają się w niej też retrospekcje), a każdy jego kolejny dzień to nowy rozdział. Dlatego też rozdziałów tych jest mniej i są zdecydowanie dłuższe niż w powieściach, które miałam okazję czytać w ostatnim czasie (powieściach tego samego gatunku). Mimo to książkę czyta się naprawdę bardzo szybko i przyjemnie. Pojawiają się w niej zapisy maili oraz retrospekcje sprzed dwóch lat, które urozmaicają tekst. Dzieło to napisane jest prostym językiem i zawiera wiele humorystycznych wstawek, które wielokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Moim zdaniem trzeba mieć naprawdę lekkie pióro, aby z takim humorem napisać książkę o porwaniu dziecka. Taka lekkość, a momentami nawet ironia, uwypuklenie nonsensów niektórych ludzkich zachowań i przyjętych w społeczeństwie schematów to coś, czego wielokrotnie brakowało mi w kryminałach czy thrillerach, a jednocześnie jest to to, co sprawia, że “Mara i porywacze” jest idealna do zabrania na wakacyjny wyjazd.
Książka ta była interesująca, momentami nieco podkoloryzowana i niestety mało realistyczna, ale zdecydowanie wyróżnia się ona na polskim rynku czytelniczym. Jej plusem bez wątpienia jest fakt, że nadaje się ona do czytania zarówno dla starszych, jak i nieco młodszych czytelników. I chociaż zabrakło mi w niej odrobiny akcji lub mocniejszych emocji w końcówce to muszę przyznać, że nie spodziewałam się właśnie takiego rozwiązania wszystkich zagadek i zakończenia opowieści.
Podsumowując, jest to pozycja idealna do zabrania na wakacje i przeczytania przez prawie każdego członka rodziny (córkę, mamę, babcię itd.). Jest ona też świetnym wyborem w momencie, kiedy chcemy odpocząć, przeczytać coś, co nie wymaga od nas myślenia i skupienia i po prostu cieszyć się lekkim czytadłem, ale raczej nie spodoba się fanom silnych emocji, wielu zwrotów akcji, brutalności i zapierających dech w piersiach wyścigów z czasem.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.