Z reguły nie przepadam za zbiorami opowiadań, ale lubię pomysły na te poświęcone jednemu twórcy. Biorąc pod uwagę, że mam wszystkie książki króla grozy, antologię spisaną na jego cześć też musiałam mieć 😉. A biorąc pod uwagę to piękne wydanie to już w ogóle nie widzę innej możliwości.
"Lśnienie w ciemnościach", to antologia opowiadań grozy, która powstała z okazji dwudziestolecia założenia strony internetowej na cześć Stephena Kiga. Jak każda inna antologia nie jest równa. Jedne opowiadania są lepsze, inne gorsze. Najbardziej rozczarowało mnie opowiadanie samego Kinga "niebieski kompresor". Miało potencjał, ale co kilka akapitów autor wrzucał dygresyjkę czemu bohater zachował się tak, a nie inaczej lub analizę psycholiczną, która miała nam wytłumaczyć co doprowadziło do takiej, a nie innej sytuacji. Mam wrażenie, że King po prostu lubi czasem wmieszać się między swoich bohaterów i przechadzać się z nimi po stronach swoich dzieł. Ja tego zabiegu nie lubię, wolę by autor niewidoczny dla odbiorcy snuł swą opowieść z ukrycia kierując postaciami.
Zaczęłam od tego, co mi się nie podobało, bo opowiadanie Kinga jest pierwsze, więc idąc za ciosem wspomnę jeszcze o "mownym sercu" Edgara Allana Poe, które jest niczym innym, tylko przetłumaczonym na nowo "Sercem oskarżycielem". Mam wrażenie, że jest krótsze niż pierwsze tłumaczenie, ale dawno je czytałam więc mogę się mylić. Natomiast z całą pewnością brakuje mu tego napięcia i uczucia stresu. Być może to kwestia zmiany narracji na trzecioosobową.
Są tu również opowiadania takie trochę o niczym, jak "cmentarny taniec" Richarda Chizmara, czy "koniec wszystkich rzeczy" Briana Keene i "Towarzysz" Ramseya Campbella, które, mam wrażenie, miały swoją krótką formą zrobić wrażenie na czytelniku, może zmusić go do refleksji, niestety w moim przypadku to nie wyszło, przeczytałam je szybko i tak samo szybko zapomnę. "Miłość matki" Briana Jamesa Freemana również mogłaby się tu zaliczać gdyby nie pewna kpina z czytelnika. Ja totalnie dałam się nabrać autorowi i za to go szanuję.
Za to na uwagę każdego fana Stephena Kiga zasługuje "Wciągnięty w ogień" Kevina Quigley- opowiadanie o paczce chłopców stawiających czoła mrocznemu, groźnemu domowi. I wielu, wielu ćmach. To opowiadanie ma klimat bardzo kingowski, jest mroczne i trzyma w napięciu. Bardzo mi się podobała również "Księga strażnika" Johna Ajvide Lindqvist, chociaż ja w niej widziałam bardziej HP Lovecrafta niż Kinga. Osobiście nie narzekam, bo twórczość tego autora również bardzo lubię, tylko pytanie jak to się ma do idei powstania tej książki. "Sieć" Jacka Ketchuma i P. D. Cacek to też trzymająca w napięciu historia pewnej internetowej znajomości. Kibicowałam bohaterom gdy zacieśniali wirtualne więzy, choć w tyle głowy trzepotała się myśl, że coś musi tu pójść źle. Clive Barker poszedł do tematu z humorem pisząc opowiadanie "Pidgin i Theresa" o papudze i żółwicy, którzy dziwnym trafem przemienili się w ludzi i musieli odnaleźć się w ludzkim świecie. "Aeliana" Bev Vincent pozostawiła po sobie straszny niedosyt. Chciałabym wiedzieć kim jest istota żywiąca się trupami, skąd się wzięła. Szkoda, że to opowiadanie tak nagle się zaczęło i szybko skończyło
No i jest jeszcze "Opowieść o Holocauście", który dopóki nie wydał książki pod tym tytułem, był zupełnie przeciętnym człowiekiem, a po jej wydaniu tak jakby stracił własną osobowość. Może i udało mu się stworzyć bestseller, ale czy na wszystkim powinno się zarabiać?
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl i serdecznie za nią dziękuję