Od zawsze pasjonowały mnie powieści historyczne. Opowieści rozgrywające się na tle dawnych wydarzeń nabierały w moich oczach szczególnej barwy. Tym razem postanowiłam sięgnąć do czasów II Wojny Światowej. "Operacja Leopard" to moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Kesslera.
Główni bohaterowie to żołnierze elitarnego niemieckiego korpusu alpejskiego, którzy zostają wysłani przez Adolfa Hitlera na ryzykowną, czy wręcz samobójczą misję przejęcia wyspy Leros, pozostającej w rękach Aliantów. Grupa musi zdobyć szczyt góry Clidi i spacyfikować stacjonujące tam włoskie jednostki. Zanim jednak do tego dojdzie muszą dopłynąć do wyspy i nie dać się zauważyć i zabić wrogom. Rejs statkami udającymi kutry rybackie na początku idzie jak po maśle, jednak po jakimś czasie pojawiają się niespodziewane problemy, znacznie gorsze niż dokuczająca mężczyznom choroba morska. Losy misji są wiszą na włosku, zanim się jeszcze na dobre rozpoczęła. Czy mimo wszystko uda się wypełnić zadanie?
Szczerze mówiąc, to z początku byłam raczej negatywnie nastawiona do postaci. Nie umiałam sympatyzować z Niemcami, którzy wszak nie należeli na tej wojnie do naszych przyjaciół. Cały czas miałam nadzieję, że w końcu szczęście przestanie się do nich uśmiechać. Nie potrafiłam spojrzeć na wydarzenia obiektywnie. Jednak w toku powieści i szybko rozwijającej się akcji zapomniałam o uprzedzeniach i w pełni rozkoszowałam się lekturą.
Bardzo podobały mi się dobrze wykreowani bohaterowie. Różnili się charakterami i zwyczajami, nie byli tylko zwykłą żołnierską masą. Dowodzący jednostką pułkownik cechował się wrażliwością, cenił życie ludzkie, potrafił myśleć perspektywicznie i dostrzegać zło, szerzące się w niemieckiej armii. Zaś jego zastępca Greul stanowił kompletne przeciwieństwo dowódcy - był fanatykiem nazizmu, ślepo podporządkowywał się rozkazom oraz czerpał przyjemność z przemocy i bezmyślnego mordowania. Ciekawymi postaciami byli także Jap i Byk Jo, którzy każdą przerwę między misjami wykorzystywali na picie i szaleństwa z panienkami. Te ich perypetie opisane w książce stanowią miły przerywnik pomiędzy potworną rzeczywistością walk, a zabawne dialogi potrafią rozśmieszyć i rozładować najbardziej napięte sytuacje.
To bardzo interesujące, jak odrobina taktyki, sprytu a przede wszystkim psychologii wroga potrafią doprowadzić do przechylenia szali zwycięstwa. Żeby to dokładnie przedstawić musiałabym zdradzić Wam koniec, co byłoby totalną katastrofą, bo to właśnie na niego się z niecierpliwością czeka przez cały czas czytania. Powiem tylko, że jest naprawdę zaskakujący i zupełnie nieprzewidywalny.
Powieść czytało mi się bardzo szybko, można powiedzieć, że wręcz ją pochłonęłam. Myślę, że oprócz świetnej fabuły, jest to także zasługa dobrego rozmiaru czcionki. Dla moich oczu jest ona wręcz idealna, gdyż nie męczy wzroku. Miłym zaskoczeniem po skończeniu powieści był dla mnie bonus w postaci sześciu pierwszych rozdziałów kolejnej części serii, który od razu przeczytałam. Chcę mieć jej kontynuację!
Bardzo podobała mi się ta książka i mogę ją Wam z czystym sumieniem polecić.