kolejna fenomenalna część o Asteriksie (tym małym) i Obeliksie (tym większym, nie grubym, co najwyżej puszystym).
a tym razem (tak się wydaje), że główna rola w komiksie przypadnie staremu druidowi, Panoramiksowi. jakby nie patrzeć, to od niego zaczyna się cała pokręcona wyprawa i późniejsze komplikacje. oto bowiem druidzi organizują zjazd konkursowy (mógłby być i studencki, bo każdy nauki przeszedł, praktyki nabrał i co najznamienitsze - żyje do dziś). Kto okaże się zwycięzcą otrzyma złoty menhir. Asteriks i Obeliks jednak czują nosem obawy o starego Panoramiksa i odprowadzają go do linii lasu, potem wstęp wzbronionym (oczywiście - nieupoważnionym).
druidzi czarują (dosłownie i w przenośni), zachwycają się swoimi czarami, no ale najlepszym okazuje się Panoramiks, którego wywar bezsprzecznie i jednogłośnie okazał się najlepszejszy z najlepszych. nawet drzewo z korzeniami (w ramach dowodu) wyrwał jeden z tetryków (geriatrycznych druidów). no, ale po przyjęciu czas wracać do domu, a ten okazuje się być nie lada wyczynem...
plum, plum, śpiewa sobie Panoramiks kierując się do wioski Gallów, ale... nagle plum, plum urywa się, a staruszek wpada w łapska przebiegłych, podstępnych Gotów. w sumie nie chodzi im o starca czarodzieja, ile o jego wywar i zwycięstwo, które im się marzy... i jarzy na horyzoncie... teraz w końcu realne i w zasięgu gara (magicznego). Już się widzą w laurach chwały...
ale, ale (teraz uwaga - emocję wasze podkręcam) oto na scenę (raczej na ściółkę leśną) wchodzą Atsriks i Obeliks
i voila, się dzieje i dzieje...
Niebo na głowy nie spada, ale wariactwa nie brakuje....
Goci Gotów, czy Goci Gallów, a może Rzymianie Gotów? na przejściu granicznym trudno się połapać kto, gdzie i dlaczego w inną stronę. Potem więzienie, czary i wywar i bitka i dziki. trudno nadążyć, a Obeliks ciągle się śmieje. No, nie lada gradka. Uderzo & Goscinny ponownie stworzyli niebywały, rewelacyjny i pierwszorzędny wręcz komiks o dwóch Gallach. rysunki (paluszki lizać) pełne detali. tekst (śmianie na sto fajerek). czytanie każde komiksu to UCZTA. to TERAPIA dla całego ciała. przez godzinę uśmiechasz się do komiksowych obrazków i zapominasz o całym świecie.
Takich DWÓCH, jak ich trzech (z pieskiem Idefiksem, który tu się gdzieś zapodział), to nie ma ani jednego.
czy coś w tym stylu...
Ale uczta na koniec jest dla wszystkich (choć może nie, muzyk i śpiewak w jednym zakneblowany i związany ma embargo na prezentowanie swego talentu...)