Czy ten wypadek był przypadkowym zdarzeniem jakich wiele dokonuje się na ulicach miast i miasteczek w różnych częściach świata czy umyślnym zabiegiem, perfidnym sposobem na odebranie życia? Ile to razy nad tak postawionym pytaniem musiała pochylać się policja.
Podział fabuły na dwie części jest zasadny, mimo iż w pewnej chwili odniesiemy wrażenie jakbyśmy czytali dwie niezależne powieści. Pozornie. Na pewno zwiększa to siłę przekazu oraz przyczynia się do kumulacji emocji podczas czytania drugiej połowy. We mnie dodatkowo wzbierała ogromna niechęć przechodząca we wstręt do opisywanej, jak i każdej jednostki znęcającej się nad drugim człowiekiem. Z opisów Mackintosh wyłaniał się obraz dręczyciela o podłożu psychopatycznym graniczącym z rozkoszą seksualną, co jest o wiele trudniejsze w odbiorze lektury niż krwawe sceny rozczłonkowania w horrorach.
Od początku dwutorowość akcji była przeze mnie źle zinterpretowana, co rzuciło mi się w oczy dopiero w drugiej części. W części, która charakteryzuje się dynamicznym rozwojem, narracją prowadzoną naprzemiennie przez kilku bohaterów, gdzie czytelnik nie odczuwa już zmęczenia monotonnym rytmem jaki serwuje się nam za przyczyną obranej drogi przez Jenny w pierwszej połowie. Wtedy to nawet planowanie prac dochodzeniowych jest mierne, łatwo dostrzec pisarskie niedociągnięcia. Potem ulega poprawie, bądź rozbudowanie tła i nagromadzenie innych elementów nie dotyczących samego śledztwa w sprawie wypadku, daje tego złudzenie. W każdym razie jest znacząco lepiej, gdy sytuacja ewoluuje, a my dostajemy więcej materiału do przemyśleń.
Niestety charakterystyka postaci u Mackintosh jest niedopracowana. Pomijając postać Jenny i Iana, bo uważam, że w przypadku tych dwojga skupiła się cała energia motywowania działań i opisów psychiki bliskim ideału, ze względu na przypisane im role. Być może dlatego wkrada się schemat przy budowaniu postaci Patryka, czy okolicznych mieszkańców i mimo wszystko mało przekonujących śledczych Raya i Kate. Zdecydowanie najmniej można powiedzieć o głównym dochodzeniu, które nie zawiera wiele wartościowych informacji poza podaniem opisu zdarzenia przez matkę chłopca oraz przeglądem monitoringu i wyłuskaniem kilku nic nie znaczących tropów, a to co wychodzi na plan pierwszy, to relacje miedzy parą policjantów oraz komplikacje w życiu prywatnym Raya. Jednak sięgając po "Pozwolę ci odejść" trzeba być świadomym, iż nie będziemy mieć do czynienia z kryminałem i nie możemy liczyć na rozparcelowanie akcji na zdarzenia, które ściśle podlegałyby działaniom policji. Clare Mackintosh wolała zagrać raz subtelniej, zagłębiając się w emocje ofiary, potem dodając mocniejszego akordu prezentując psychikę i poczynania oprawcy. Wypadek i śmierć dziecka schodzi tym samym na dalszy plan, choć wcale nie jest bez znaczenia dla przewodniego motywu powieści.Przyznaję, że to całkiem zgrabnie napisany thriller psychologiczny.
Za to tym razem mam większe "ale" do wydawcy. Cały czas zastanawia mnie na ile celowe jest wprowadzenie czytelnika w błąd zamieszczając na okładce niezgodną z prawdą informację. Przed przystąpieniem do lektury rzadko zdarza mi się przeczytać treści tam zawarte, a tym razem zerknęłam w trakcie lektury, co początkowo błędnie nakierowało mnie na odczytywanie sytuacji. Zdaję sobie sprawę, że ktoś inny może mieć nawet żal do Autorki, że zepsuła fabułę podając od początku sprzeczne fakty, tyle że nic takiego nie miało miejsca.