Jak wiadomo, zawsze jestem dość sceptycznie nastawiona do książek z gatunku paranormal romance i w ogóle do powieści dla młodzieży. Ta książka jednak mnie czymś przyciągała, sama nie wiem, dlaczego, ale gdy przeczytałam opis fabuły, zapragnęłam ją naprawdę przeczytać. Sama powieść przyciąga też czymś jeszcze: piękną okładką i wydaniem. Uwierzcie, zdjęcia okładki w niczym nie przypominają tego, co otrzymujemy w rzeczywistości – ci, którzy mają tę książkę na półce, na pewno się ze mną zgodzą. I takim oto cudem książka wylądowała u mnie i nie mogłam się doczekać lektury, chociaż wolałam wiele się po niej nie spodziewać, bo wiadomo jak to z takimi gatunkami jest. Przygotowana byłam jednak na kolejny romans paranormalny. Co otrzymałam?
Haven jest zwykłą nastolatką, ma szesnaście lat i właśnie kończy szkołę średnią. Stoi przed nią wybór studiów i przyszła kariera zawodowa. I tak oto nieoczekiwanie dostaje propozycję odbycia stażu w renomowanym hotelu, który na nowo z pełną parą wkrótce otworzy swoje podwoje dla gości i klientów. Dla Haven jest to ogromna szansa, staż w takim miejscu da jej ogromne możliwości, otworzy drogę na wymarzony uniwersytet i pozwoli zdobyć cenne doświadczenie zawodowe. Wiadomo więc, jaką decyzję podejmie dziewczyna – kto by nie skorzystał z takiej szansy w wieku szesnastu lat? Wraz z nią na staż zostaje przyjęty również jej najlepszy przyjaciel, Dante i jeszcze jeden chłopiec, Lance. Cała trójka ma na czas stażu zamieszkać w hotelu i wszyscy są ogromnie podekscytowani. Wkrótce jednak okaże się, że piękne miejsce i cały związany z nim przepych to tyko pozory i zewnętrzna osłona, wewnątrz jednak kryje się wiele tajemnic – tajemnic czasem niezwykle niebezpiecznych, o czym przyjaciele dowiedzą się w swoim czasie. Ale czy wtedy nie będzie już za późno?
Cóż, spodziewałam się po tej książce raczej zwykłego romansidła dla nastolatek, jakich jest teraz wysyp. Przysięgam, że gdyby kolejna książka zaczęła się lekcją biologi, literatury czy historii i wspólnym projektem, rzuciłabym ją w kąt, bo ileż historii może się tak rozpoczynać, litości! Aimee Agresti jednak mnie zaskoczyła, i to już na samym początku. Fakt, jest lekcja, ale Haven na niej dowiaduje się, że ma się zgłosić do dyrektorki, a tam z kolei czeka ją informacja o stażu. I Haven przeprowadza się, pełna nadziei na przygodę i zdobycie pierwszego doświadczenia zawodowego. Piękny, przede wszystkim oryginalny początek, który wciąga i daje przedsmak tego, co otrzymamy w dalszej części książki. Spodobało mi się to bardzo, a i książka ogólnie dzięki temu zyskała w moich oczach.
Trudno mi jest jednak sklasyfikować tę powieść jako kolejny stuprocentowy romans paranormalny. Są co prawda ku temu idące jakieś wydarzenia, ale nie jest to moim zdaniem w pełnym znaczeniu słowa ten gatunek. Jest Haven, zwykła nastolatka, niczym się nie wyróżniająca, jest jednak również Lucian, którego dziewczyna poznaje w hotelu jako zastępcę właścicielki i do którego co prawda od pierwszego spojrzenia pała jakimś nadzwyczajnym uczuciem… Nie ma jednak między nimi takiego pospolitego romansu, który się co i rusz powtarza w innych powieściach. Tutaj czuć coś innego, na pewno nie odgrzewanego z innych historii, chociaż Haven przyznaje kilka razy, że jest zakochana, a i Lucian coś czuje do Haven. Chociaż tak naprawdę jego zadanie jest zupełnie inne i będzie musiał z tym walczyć.
Co jeszcze zwraca uwagę? Opisy. Przede wszystkim pięknego, niepowtarzalnego, bogatego, luksusowego hotelu, na który stać tylko wybranych. Opisy personelu, idealnego, o niespotykanej urodzie ludzi, którzy są po prostu doskonali, a właścicielka to doskonałość sama w sobie. To tylko pozory. Autorka cudownie potrafi opowiadać o tym, jak wyglądają poszczególne rzeczy, Lexington Hotel więc robi niemałe wrażenie nie tylko na gościach, ale i na czytelnikach. Sama chciałabym pracować w takim miejscu. Podoba mi się również to, że całe miejsce to nawiązanie do Ala Capone, który jest tam obecny zawsze, zwłaszcza podczas przygotowań do otwarcia.
Jedyne chyba, do czego mam malutkie zastrzeżenia w tej powieści, to zakończenie – jakby czegoś w nim zabrakło, wszystko rozegrało się szybko, za łatwo i za prosto, zakończenie moim zdaniem trochę za mało jest rozwinięte, zbyt banalne i przewidywalne. Książkę jednak czyta się niesamowicie szybko i to kolejna jej zaleta.
Mimo wszystko jednak Aimee Agresti naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Nie spodziewałam się tak ciekawej, intrygującej, wciągającej w swój magiczny świat książki – może dlatego, że nie oczekiwałam od niej wiele, ale to dobrze. Powieść ta jest naprawdę godna tego, aby po nią sięgnąć, ma w sobie to coś i na pewno nie pozwoli się znudzić. Jestem pewna, że zyska wiele fanów (fanek?). Ja z niecierpliwością będę czekać na kolejny tom, mam nadzieję, że wydawnictwo postara się tak, jak przy „Olśnieniu” i „Zauroczenie” nie da nam na siebie długo czekać.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/03/olsnienie.html]