Smoki, a może raczej dragoni to temat, który nie często przewija się w książkach czytanych przeze mnie. Przeważnie traktowane lakonicznie, stanowią drugoplanowe tło dla głównych wydarzeń. Chyba właśnie fakt, że w „Ognistej” dragoni grają pierwsze skrzypce, najbardziej mnie zaintrygował i skusił do sięgnięcia właśnie po tą książkę.
Jedna, nie roztropna decyzja Jacindy zmienia całe jej życie. Naraża się na gniew wspólnoty dragonów, wśród której się wychowuje, co zmusza jej rodzinę do ucieczki i zamieszkania w świecie ludzi. Jacindzie brakuje swobody i wolności, która cechuje wszystkich dragonów. Ma problemy w dostosowaniu się do ludzkiego życia, dopóki w nowej szkole nie spotyka Willa. Chłopaka, dzięki któremu udało jej się ujść z życiem feralnego dnia, kiedy to widział ją jako dragonke. Chłopaka, który poluje i morduje jej pobratymców… Will nie ma pojęcia, że nowa uczennica w szkole, jest dragonką, której uratował życie. Od samego początku, ta dwójka działa na siebie niczym magnes. Oboje zapominają o regułach, którymi kierowali się całe życie. Ale nic nie może iść gładko, prawda? Co stanie się w momencie, kiedy Jacinda zdradzi swój sekret? Czy jej wspólnota pozwoli odejść pierwszej od wieków ognioziejce? O tym, przekonajcie się już sami.
Powiem szczerze, że tej książki nie można czytać. Przez nią się wręcz przepływa, dając się pochłonąć bez reszty. W każdym bądź razie tak było właśnie ze mną, gdyż książkę przeczytałam bardzo szybko, i z ciężkim sercem odłożyłam ją po zakończeniu.
Rzadko kiedy zdarzają się powieści, które swoją tematyka i oryginalnością potrafią mnie pozytywnie zaskoczyć. Sophie Jordan spisała się w tej kwestii na medal.
Akcja nie jest porywająca, nie mamy tutaj za wielu momentów trzymających w napięciu, mimo wszystko mogę powiedzieć, że czytanie jej było prawdziwą przyjemnością.
Niewątpliwie wielkim plusem książki, nie licząc tematyki, są postacie Jacindy i Willa. Niczym Romeo i Julia, wbrew wszystkiemu i wszystkim zakochują się w sobie. Jacinda to nastolatka, która zostaje wyrwana ze swojego świata i źle czuje się wśród ludzi, pośród których przyszło jej mieszkać. Rozpoznaje Willa od samego początku i same opisy tego, co czuje patrząc na niego, jak rozpala ją wewnętrzny ogień są naprawdę wspaniałe. Każde ich zetknięcie bywa zaskakujące, zawsze zastanawiałam się, jak długo Jacinda da rade być opanowana.
Will to osiemnastoletni myśliwy, od dziecka uczony przez rodzinę jak polować na dragonów i bezwzględnie je zabijać. Dopóki nie poznaje naszej bohaterki. Will to postać sympatyczna i spokojna, przystojniak, do którego wzdycha większość dziewczyn w szkole. Jednak jego interesuje tylko Jacinda. Chłopak skrywa sporo sekretów, które niestety autorka nie zdążyła ujawnić jeszcze w tej części. To dodaje mu tylko smaczku i nie pozwala szybko zapomnieć o jego mroczniejszej stronie.
Autorka wspaniale poradziła sobie z opisami nie tylko postaci, ale i otaczającego ich świata. Stworzyła świat dragonów, ich tradycje, życie, obyczaje, nawet odmiany. Same opisy zmian zachodzących w ciele Jacindy w czasie przemiany są szczegółowe, co pozwala powoli i dokładnie wszystko sobie wyobrazić. Nawet opisy barw skóry dragonów są piękne i wręcz miałam je wprost przed oczami.
Ksiązka nie obfituje w sceny walk czy zjawisk nadprzyrodzonych. Większość sytuacji dotyczy życia codziennego, próby dostosowania się do nowego miejsca i rodzącej się powoli fascynacji i uczucia. Samo zakończenie pozostawiło we mnie spory niedosyt, gdyż pani Jordan zostawiła wiele otwartych wątków, które mam nadzieje z równym powodzeniem będzie kontynuowała w dalszej części.
Mimo, że nie należę do grupy docelowej książki, bawiłam się przy niej znakomicie i polecę ją każdemu, kogo interesuje lekki powiew świeżości w literaturze. „Ognista” to powieść, którą niewątpliwie warto mieć na półce. Szczególnie, że trwają prace nad jej filmową adaptacją. Nie wiem jak Wy, ale ja nie tylko sięgnę po kolejną część książki, ale chętnie obejrzę ją również na dużym ekranie.
(Recenzja umieszczona wcześniej na moim blogu -
www.naszerecenzje.wordpress.com)