“Ognie Niebios” to piąty tom cyklu “Koła Czasu”, który pokochało miliony czytelników na całym świecie. Niewątpliwie książki tworzone w latach dziewięćdziesiątych są nadal odkrywane i uwielbiane. Porównywane do chociażby “Władcy Pierścieni” zyskały niemałą sławę w fantastyce i zajęły swoje miejsce.
Piąty tom skupia się w dużej mierze na losach Randa, Nynaeve i Elayne, natomiast w mniejszym stopniu na Siuan, Min, Mata i Egwene. Zawiodłam się, że nie było w tej części praktycznie żadnej wzmianki na temat Perrina. Uważam, że to godna uwagi postać i żałuję, że nie poznałam bliżej dalszych jego losów. Jeśli chodzi o głównych bohaterów to jedynie Rand był najmniej irytujący, ponieważ postacie kobiece momentami działały mi na nerwy. Ciągłe kłótnie i sprzeczki, bez większych powodów były bezsensowne i irracjonalne a doprowadzały je czasami do walk. Ale nawet to nie zmienia faktu, że każda z postaci tworzy klimat i jest nieodłączną częścią tego cyklu. Trudno nie dziwić się autorowi, że usunął niektórych bohaterów by móc poświęcić czas innym. Opisał również relacje bohaterów, dzięki czemu możemy lepiej przyjrzeć się im zachowaniom i zrozumieć co nimi kieruje.
Podziwiam natomiast Smoka Odrodzonego, który pogłębiał swoje siły i status. Twardo stąpał po ziemi i wyznaczał własne granice. Wiedział czego chce i jak to zdobyć, nawet jeśli inni byli temu przeciwni. Przestaje walczyć ze swoim przeznaczeniem tylko bierze w końcu odpowiedzialność za swoje czyny i za to co ma się stać. Pomimo, że autor nie daje tutaj przełomowych wydarzeń to znajdziemy tutaj wiele wątków, od których ciężko było się oderwać.
Nie brakuje tutaj polityki, która przewija się przez całą powieść kosztem samej przygody. Akcja jest dosyć powolna, zabrakło mi tutaj większych zwrotów akcji, czegoś co szybciej popchnęłoby fabułę do przodu. Momentami czułam się znudzona, przez co niektóre momenty bardzo się dłużyły.
Jednak mimo wszystko autor nadal potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika i wciągnąć go w historię. Objętość książki sprawia, że można się szybko zrazić, zwłaszcza gdy ktoś nie może doczekać się końca serii. Ale warto zaznaczyć, że jest to złożony, wielowątkowy świat, który potrzebuje rozbudowanych opisów, przemyśleń, żeby wszystkie strony stworzyły spójną, logiczną całość. Ogromne brawa należą się za zakończenie tego tomu, przy którym można wstrzymać oddech. Uwielbiam sposób pisania i styl Roberta Jordana, bo to sprawia, że nie mogę przejść obojętnie wobec jego dzieł.
Fani fantasy znajdą tu wszystko co lubią, tajemnice, intrygi, bitwy, przyjaźń, magię czy bohaterów, którzy są wyjątkowi i nieszablonowi. Tak rozbudowany cykl zasługuje na swoją sławę i czas poświęcony na jego przeczytanie. Niektórzy mogą twierdzić, że autor dorównuje samemu Tolkienowi, czemu trudno się dziwić, bo świat jaki zaserwował nam Jordan ma własną duszę.
Piąty tom nie jest bez wad, ale kreacja świata oraz przedstawienie bohaterów, zawiła polityka sprawiają, że można na te wady przymknąć oko.