William Hussey pochodzi z rodziny, która od bardzo dawna była związana z trupą cyrkową. Gdy miał on osiem lat, jego rodzice porzucili objazdowy tryb życia i osiedlili się w murowanym domu. Autor z wykształcenia jest prawnikiem. Jednak uważał środowisko sędziów i prawników za nudne i pozbawione życia, więc zrezygnował z kariery i zaczął pisać. Na swoim koncie ma kilka książek dla dorosłych, ale dopiero pisanie dla młodzieży dało mu największą radość. „Świt demonów” jest pierwszym tomem z młodzieżowej serii pt. „Łowca czarownic”
Głównym bohaterem jest piętnastoletni Jake Harker, który jest zagorzałym wielbicielem horrorów w każdym wydaniu. Jego pasję zapoczątkował ojciec, gdy podarował mu na dziewiąte urodziny, pudło pełne starych komiksów grozy. Jak się później okaże podarunek ten miał dużo głębsze znaczenie.
Chłopak nigdy by nie przypuszczał, że znajomość potworów i wszystkiego, co z nimi związane, uratuje mu kiedyś życie. Natomiast o tym, że takie istoty naprawdę istnieją przekonał się, gdy jeden z nich brutalnie zamordował jego matkę.
Przez przypadek wychodzi również na jaw, tajemnica głęboko skrywana przez jego rodzinę. Jego rodzice pracowali w Instytucie Hobbarona, gdzie opracowywali tajną bronią, która ma powstrzymać Świt demonów, ale niestety nie działa ona tak jak natęży. Natomiast Świt jest coraz bliżej, ma on miejsce raz na pokolenie. Otwierają się wtedy wrota piekielne, przez które przechodzą najstraszniejsze z demonów. Jedynym ratunkiem jest złożenie krwawej ofiary z dziecka.
Tym razem ma paść na naszego bohatera, któremu taki los wcale się nie uśmiecha. Jake musi szybko wymyślić sposób co zrobić, aby dziwna broń zadziała. Czy mu się uda? Przekonajcie się sami, albo po prostu się domyślcie.
No właśnie, przechodząc do rzeczy muszę od razu zauważyć, że po raz enty mamy okazję poznać historię dobra ze złem. Młody chłopak, który początkowo nie zdaje sobie sprawy kim jest, ma ocalić cały świat od zalewu niszczycielskich demonów. Historia Pana Husseya doskonale wkleja się z znany i ciągle powielany schemat, chociaż miała to być książka przyprawiająca czytelnika o ciarki na plecach z powodu grozy w niej zawartej. Jednak jak dla mnie powieść wyszła dość przeciętnie i raczej nie można jej nazwać horrorem.
Jeżeli chodzi o bohaterów to są oni przedstawieni raczej powierzchownie. Autor bardzo ogólnikowo przedstawia ich charaktery i sposoby ich postępowania. Natomiast jeżeli chodzi o głównego bohatera to od samego początku może irytować i drażnić. Jego humory zmieniają się jak w kalejdoskopie. Raz zachowuje się jak dojrzały mężczyzna, aby w następnej chwili stać się małym chłopczykiem potrzebującym opieki mamusi. Jak dla mnie to trochę za duża rozbieżność w humorach piętnastolatka.
Akcja jest raczej monotonna, niby coś tam się dzieje, ale ogólnie wszystko kręci się wokół tej tajnej broni, która w efekcie jest raczej mało niezwykła jeżeli wziąć pod uwagę inne książki z fabułą i akcją podobne do tej. Co do fabuły to nie mogę się do niczego przyczepić, ponieważ jest ona prowadzona bardzo poprawnie i płynnie. Muszę także pochwalić sam jeżyk jakim posługiwał się autor piszą „Świt demonów”, jest on prosty i zrozumiała, więc książkę czyta się dość szybko.
To czy sięgniecie po ta pozycję, zostawiam waszej ocenie. Ja osobiście ani nie zachęcam, ani nie odradzam.