Jeśli danym jest urbaniście oglądać realizację planów, w których opracowaniu uczestniczy – poznaje smak tworzenia. Jeśli danym mu jest ponadto w tej realizacji brać bezpośredni udział – staje się to dla niego sensem życia. Poznałem smak tworzenia. Posiadłem sens życia, uważam, że to uśmiech losu.
Uczyłem się kiedyś historii architektury, więc nazwiska: Knothe, Jankowski, Sigalin, Stępiński, nie były mi obce. Wiedziałem, o kim napisał książkę Andrzej Skalimowski, historyk specjalizujący się w historii architektury, pracujący w Instytucie Historii Nauki PAN, ale interesowało mnie, jak to zrobił.
Opowieść o Sigalinie, najsłynniejszym architekcie Warszawy, zaczyna się od jego babki (a nawet odrobinę wcześniej). Klaudia Sigalina zajmowała się produkcją i sprzedażą zdrowotnych kefirów. W książce znaleźć można zdjęcie eleganckiego stoiska z kefirami Sigalinów w Ogrodzie Saskim, a taka lokalizacja świadczyła o powodzeniu rodzinnego biznesu. W każdym razie wystarczyło, by solidnie wykształcić sześcioro dzieci.
W młodości Józef Sigalin zainteresował się ruchem lewicowym, był nawet przez pewien czas członkiem Komunistycznej Partii Polski. Jego dwaj bracia zginęli w Rosji Radzieckiej, a matka i siostra w obozie w Treblince.
Podczas wojny przebywał w ZSRR; próbował wstąpić do armii Andersa, ale ze względu na żydowskie pochodzenie i romans z KPP, nie przyjęli go. W takim razie podjął służbę w Armii Czerwonej, a następnie w Dywizji Kościuszkowskiej. Był członkiem Związku Patriotów Polskich, pracował dla PKWN w Biurze Planowania i Odbudowy. Po zakończeniu wojny dokończył studia architektoniczne; obronił dyplom u prof. Jana Zachwatowicza.
Józef Sigalin projektował i/lub nadzorował budowę Trasy W-Z, MDM (Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej), Trasy Łazienkowskiej. Mostu Poniatowskiego, odbudowę Starówki, trasy Starzyńskiego, Wybrzeża Szczecińskiego i Helskiego oraz mnóstwa innych obiektów i rozwiązań architektoniczno-urbanistycznych, przez czterdzieści lat. Przez pewien czas plotkowano, że był budowniczym Pałacu Kultury i Nauki, ale to akurat nie jest prawdą. Owszem, był pełnomocnikiem ds. budowy Pałacu Kultury i Nauki, ale tylko formalnie, bo w rzeczywistości budowę nadzorował inny architekt, Janczewski.
Główny architekt Warszawy mógł zrobić karierę polityczną. Miał układy, znajomości, znakomity dla takich celów życiorys, zdolności i predyspozycje, ale nie chciał. Pragnął być architektem, a nie aparatczykiem.
Książka zawiera wiele reprodukcji zdjęć, także z rodzinnego albumu Sigalinów, niepublikowane dotąd dokumenty oraz relacje osób trzecich. Jest to biografia bardzo rzetelna, jeśli Skalimowski nie wie czegoś na pewno, nie dysponuje dowodami, to raczej nie spekuluje. Czegoś mi tu jednak zabrakło – jest to biografia ideowca, członka partii (KPP, PPR, PZPR) i architekta, ale w niewielkim tylko stopniu zwykłego człowieka z jego marzeniami, planami, uczuciami, wątpliwościami. I nie, nie jest to lektura porywająca, a chyba mogła taka być.