Jovan został zamordowany. Tragedia – wiadomo… Na szczęście Sheila wszystko widziała. W tym szczęściu jest jednak pewne nieszczęście – Sheila jest… kotką. I jasne jak słońce, że nic nie powie. Kiedy do sprawy śmierci serbskiego szczypiornisty zostają przydzieleni komisarz Magda Borkońska i Maciej Malicki, kotka postanawia włączyć się do akcji i wspomóc policjantkę w wykryciu sprawcy zbrodni dokonanej na jej właścicielu. Od tej pory każdy ruch policjantki must be approved by the cat.
Ja w zasadzie nie przepadam za komediami kryminalnymi, nigdy zbrodnie nie wydawały mi się zabawne i w sumie z rzadka (prawie wcale) sięgam po ten gatunek, dlatego ogromnie się zdziwiłam, że powieść tak bardzo przypadła mi do gustu. Napisana lekkim, bardzo współczesnym językiem, bez zbędnych udziwnień i sztucznie literackich stylistyk, po prostu, samo życie i normalna, żmudna, policyjna robota, przeplatana środowiskowym slangiem. Komisarz Borkońska to błyskotliwa i skuteczna policjantka. Mimo że dla podwładnych złośliwa i często wredna, to jednak wzbudzająca ogromne pokłady sympatii. Razem z Joanną Samolej uważam je za najbardziej wyraziste postaci w powieści. Maciek Malicki… oj, tu już sprawa wygląda gorzej… no nie polubiłam chłopa ani troszkę. Jego siermiężny dowcip i luzacki styl bycia był irytujący, na granicy infantylnej głupoty. Nawet Sheila go nie polubiła, a z kotem się przecież spierać nie będę – nie mieszczę się w tych mitycznych ośmiu procentach…
Wątek kryminalny początkowo rozwijał się powoli, wręcz leniwie, lecz w pewnym momencie akcja zaczęła się zagęszczać i zrobiło się naprawdę ciekawie. Historia została osnuta wokół bałkańskiej gangsterki i zmyślnie zaimplementowana na polski grunt. Zagadki śledcze, nieuchwytny sprawca, nowe tropy i kot w roli detektywa, w połączeniu z dużą dawką humoru czynią powieść niebanalną i ożywczą. Idealną na wieczorny relaks lub towarzyszkę podróży.
Sympatycy Tomka Winklera z poprzedniej serii autorów znajdą tutaj miły akcent, a mnie ucieszyła ciekawostka na temat profesora Bralczyka.
Długo się zastanawiałam, jak podsumować moje wrażenia i przypomniała mi się taka reklama bananów, która twierdziła, że jest zwykły banan i banan Chiquita. Ja za bananami nie przepadam, więc porównania nie mam, ale kryminałów przeczytałam całkiem sporo i tu się wypowiedzieć mogę: normalnie uznałabym tę książkę za zwykły kryminał, ale obecność Sheili sprawia, że jest to kryminał z pazurem. Epizody przedstawione z kociej perspektywy nadają powieści klimatycznej świeżości, są zabawne i trafne. Obraz człowieka widziany kocim okiem niestety nie zawsze jest dla naszego gatunku przychylny, ale jako była właścicielka kota mogę stwierdzić, że w wielu punktach prawdziwy. Początkowo trochę się obawiałam tej kocie perspektywy śledczej, ale niepotrzebnie – wyszło świetnie.
Męczy mnie tylko jedno: czy sąsiadka Jovana nie powinna przypadkiem zadzwonić na 112, a nie na 997?
Za możliwość przedpremierowego poznania Sheili dziękuję Agencji PRart Media i Wydawnictwu Agora.