„Czasem musisz coś poświęcić, by zyskać wszystko.
- Bob Dylan „Silnio””*
Codziennie stajemy przed różnymi wyborami, które są mniej lub bardziej ważne. Każda jednak ma wpływ na nasze życie. A co byście zrobili w momencie gdy od Waszej decyzji zależało by życie kogoś bliskiego i kogoś obcego? Serce mówi inaczej i rozum również, czego posłuchać, co wybrać...
Melly McKenny ma osiem lat i jest obiektem wyśmiewania się z niej z powodu znamienia, który ma na policzku. Dziewczynka zamyka się w sobie i nie chce jeść, bawić się z rówieśnikami. Rose - mama ośmiolatki gdy o tym się dowiaduje postanawia poobserwować córkę w czasie wolontariatu w stołówce. Gdy zauważa, że naprawdę dzieci naśmiewają się z małej postanawia z nimi, a właściwie nią - bo to Amanda wszystko zaczyna - o tym porozmawiać. Niespodziewanie kuchnią wstrząsa wybuch, który zwala kobietę z nóg. Gdy dochodzi do siebie dociera do niej, że musi wybrać między własnym dzieckiem, a obcym... Jakiego wyboru dokona i jakie będą konsekwencje podjętej decyzji?
„Ocal mnie” jest zapowiedzią lektury, która poruszy, wciągnie i wzruszy. I rzeczywiście porusza bo nie da się przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy, ale czegoś mi zabrakło w tej pozycji, dokładniej mówiąc brakuje mi tu tego, że nie wywoływała jakiś większych emocji, gdy przerywałam nie czułam tego, że muszę do niej wrócić by poznać co będzie dziać się dalej. Twierdzę też iż książka mogłaby być krótsza bez rozwlekania opisów, które momentami mogą nużyć. Trochę mniej, a o ile ciekawiej by było. W trakcie czytania miałam nieustannie wrażenie, że autorka próbuje dorównać Jodie Picoult co uważam za duży błąd. Scottoline stworzyła dobrą powieść psychologiczno- obyczajową, która porusza ważny temat wyśmiewania się z tego co inne. Co prawda schemat się powtarza piękna i lubiana dręczy tą słabszą, ale takie rzeczy cały czas wywołują oburzenie. Zdumiewające było też to jak wszyscy napadli na Rose bo niby nie zrobiła wszystkiego co było trzeba, miała wszystkich przeciwko sobie. Pocieszające jest, że była silna psychicznie i wiedziała, że zrobiła co mogła. Łatwo jest ocenić nie znając całej prawdy, ciekawi mnie też jak inni by zareagowali na miejscu tej kobiety - nauczyłam się, że zanim kogoś ocenię próbuję postawić się w jego sytuacji. Tak więc najnowsza powieść amerykańskiej pisarki jest napisana dobrze, ale trochę jej brakuje by zapadła mi w pamięci na dłużej.
Z bohaterów najbardziej polubiłam właśnie Rose - może dla tego, że tylko ona była w miarę wykreowana. Bowiem reszta postaci była taka... nijaka. A Rose zaś jest silna mimo tego co ją spotyka, nie poddaje się, nie ulega presji otoczenia, twardo zostaje przy swoim zdaniu. I to mi się podoba, ale były momenty gdy strasznie mnie irytowała jej postać - niestety ideałów nie ma.
„Ocal mnie” jest powieścią, która porusza temat dobrze nam znany i takie historie zawsze będą poruszać czytelników. Mimo dość widocznych minusów jest dobra i nawet ciekawie napisana. Ani polecam ani odradzam - wydaje mi się, że to czy przypadnie komuś do gustu czy też nie zależy od upodobań czytelniczych. Ja jej daje cztery z minusem - małym. ;)
*cytat pochodzi z książki