"Japonia ma bardzo dobry system edukacji publicznej, realizujący znormalizowany program nauczania na wysokim poziomie, oparty na założeniu równych szans dla wszystkich”.
Pamiętnikarsko-reporterska opowieść o edukacji w Japonii, która z perspektywy mnie, czytającej tę historię Polki, przyzwyczajonej i znającej zupełnie inne realia szkolne, wydaje się być drogą przez mękę, niekończącym się koszmarem złożonym z prób dopasowania się, cichej rywalizacji i katorżniczej pracy, a wszystko pod ogromną presją, rygorem posłuszeństwa i w wielkiej dyscyplinie.
Kumiko Makihara opowiedziała raczej smutną i bynajmniej nie krzepiącą historię o tym, jak przez 6 lat jej adoptowany syn, Yataro, uczęszczał do elitarnej japońskiej szkoły, która miała być gwarantem jakości wykształcenia i wychowania młodego pokolenia, a w rzeczywistości znacznie przewyższała potrzeby i możliwości uczniów w tej grupie wiekowej. Z tej historii wynika, że japoński system edukacji jest tyleż elitarny, co obarczony wadami. Bardzo wymagający, obciążający psychicznie zarówno dzieci jak i rodziców, a także bardzo kosztowny. Prócz nauki szkoła zwraca uwagę na środowisko, z jakiego wywodzi się dziecko, im bardziej elitarne, tym większe szanse dla ucznia, stawia na wiele umiejętności pozanaukowych, jak kształtowanie charakteru wychowanków, nauka dobrych manier, czy umiejętności wykonywania prac domowych.
„Mówi się, że stos arkuszy z ćwiczeniami powinien dorównywać wysokością dziecku”.
Efekt: przemęczone do granic możliwości dzieci, pozbawione dziecięcej radości życia, podporządkowane głównie nauce, gdyż edukacja praktycznie nie zakłada przestojów oraz bezradni, sfrustrowani, rywalizujący między sobą rodzice.
Prócz oczywistych zagadnień dotyczących japońskiej edukacji otrzymujemy też pewien zarys japońskiej obyczajowości i konformistycznego społeczeństwa, obsesyjnie dążącego do doskonałości, bojącego się porażki, żyjącego zgodnie z wieloletnią tradycją, przestrzegającego pewnego tabu. Szczególne miejsce w tej charakterystyce zajmuje obraz kobiety, któraż to ma swoje przypisane miejsce w kulturze i społeczeństwie i wydaje się, że to na niej spoczywa główny obowiązek wychowania i dbania o potomstwo. To na niej skupiają się oczekiwania, drakońskie wymagania i konsekwencje ewentualnych zaniedbań.
Dotychczas nie wiedziałam nic na temat edukacji w Japonii, ta książka rzuca pewne światło na zagadnienia, które nie są publicznie omawiane. Z pewnością nie można tej książki uznać za profesjonalny reportaż, jest to coś w rodzaju pamiętnika, subiektywnego spojrzenia na sprawę oczami matki, której leży na sercu dobro dziecka, ale są to też oczy kobiety, która wiele lat spędziła w amerykańskiej kulturze, co na pewno pozwala jej ocenić sytuację obiektywniej. Tekst jest momentami bardzo szczegółowy, dokładny, wręcz drobiazgowy, pozwalający zajrzeć od kuchni do japońskiej szkoły (opis codziennych zwyczajów obowiązujących na terenie szkoły i poza nią, przykłady zadań, jakie otrzymują uczniowie, harmonogram prac, wytyczne dla rodziców, itp.).
Pozycja jest pozbawiona naukowego bełkotu, szczera w treści i odczuciach, wartościowa pod względem informacyjnym i w zasadzie całkowicie wyczerpująca moje potrzeby poznawcze. Jeśli kogoś ciekawi zagadnienie japońskiej edukacji to pamiętnik Kumiko Makihary będzie dobrym wyborem.
Mówi się, że polski system edukacji jest fatalny, i owszem, nie jest pozbawiony wad, jednak to, co funduje się japońskim dzieciom wydaje się być drogą przez mękę, która przyprawia o ból duszy i ciała.
Jedno tylko dobre wynika z tej książki:
„Zawód nauczyciela jest w Japonii tradycyjnie poważany i dobrze opłacany, a wynikająca z niego misja to nie tylko przekazywanie wiedzy, lecz także wszechstronne kształtowanie osobowości ucznia”
– czego polskim nauczycielom życzę…