„Jedno życie” to pierwsza powieść Italo Svevo, powieść z 1892 roku, która nie tylko nie znalazła uznania, ale przepadła gdzieś w otchłani pamięci do czasu, gdy niejaki James Joyce w 1903 roku odkrył i powieść i jej autora. Rusza (James, nie Italo) w świat z dobrą nowiną i Svevo „przebija się” na literackie salony. W międzyczasie pisze „Starość” (1898) oraz „Zeno Cosini” (1923), które dzięki podszeptom dobrych bożków wraca nam w pięknym stylu Wydawnictwo Artrage. Italo umiera w 1928 roku, pomyśleć tylko można, ile zdołałby napisać.
„Jedno życie” ma wiele wspólnego z „Zeno…” – znów Triest, który Svevo (tak przy okazji to pseudonim: Svevo to z niemieckiego „Szwab”) ukochał. Znów samotny mężczyzna: Alfonso Nitti – zawsze czysty i wykrochmalony, jak ubranie, które nosi (aczkolwiek kołnierzyk pożółkły i ta ordynarna szara marynarka!), „zdradzało [ono] gust mało wybredny i jak najdalej posuniętą oszczędność”. Kancelarzysta (niezbyt skory do gorliwej pracy, potrafi przez pół godziny z podziwem przyglądać się koledze, który pracuje), bez jakichkolwiek szans na awans biurowy i społeczny, o które specjalnie nie zabiega. I tu właśnie tkwi urok prozy Itala, że tak konstruuje postać, że z jednej strony darzymy Nittiego sympatią, a z drugiej mierzi nas i odpycha. Człowiek bez ambicji. Pusty i mierny.
Alfonso to mężczyzna nieprzystosowany do kogucich walk i puszenia pawim ogonem. Nieskory do miłości i poświęceń (choć spalają go ordynarne pokusy ciała) i nawet wtedy, gdy poznaje kobietę, z którą chciałby związać życie, nie potrafi jej zdobyć, wykluć się z kokonu, w którym siedzi jak zatrwożone przed światem pisklę. Kiedy los daje mu szansę polepszenia swego bytu i „złapania partii”, jest chwila, kiedy płonie, zapala się wewnętrznym światłem – jest bystry, zabawny, potrafi wzbudzić zainteresowanie na salonach, staje się zauważalny, rokuje, mówi się o nim. Ale to ogień słomiany, złudny. Nadal w Alfonsie kryje się mrok i jakaś ogólna niechęć. Niezdolny do uczuć wyższych, niezdolny do walki o siebie i tych, których mógłby pokochać (i którzy mogliby kochać i jego), zmierza drogą prowadzącą w jednym tylko kierunku. I w istocie cała powieść opisuje jego powolny upadek, a Svevo pisze o nim wspaniale. Niezwykły wstęp do Cosiniego, klasyka z delikatnym podszeptem moderny. Poszperajcie w antykwariatach. Naprawdę warto.