Dzieciństwo i dorastanie to bardzo wyjątkowe okresy w życiu człowieka. Bo wtedy widzi się świat zdecydowanie inaczej - bardziej różowo i przyjaźnie. Gdy dorośniemy to przekraczamy pewną granicę i zamykamy chyba najpiękniejsze lata. Bo potem nic już nie jest takie samo - a okres młodości wydaje nam się czasem doskonałym i często porównujemy do niego rzeczywistość, która zwykle wypada gorzej i bledziej. I chyba nie przypadkiem wielu z nas oddałoby wiele, aby znów, choć na krótki moment powrócić do tamtych szalonych czasów i mieć mniej lat na liczniku.
Moje dzieciństwo i wczesna młodość przypadły podobnie jak głównej bohaterki książki Grażyny Treli na okres PRL-u. Czasy zdecydowanie szare i ponure, ale w moich wspomnieniach wspaniałe i niepowtarzalne. Bo choć było biedne i kryzysowo to miało się te naście lat i od czego była wyobraźnia ! A ponadto było o czym marzyć - bo był gdzieś na zachód od Polski raj, gdzie nie rządził ktoś z Kremla i to ten świat był obiektem westchnień i marzeń - eldorado do którego chciało się uciec.
Akcja książki "Obrazki z Nebraski " przenosi nas do roku 1969. W Polsce kwitnie komunizm, ludzie pracują i nic z tego nie mają, półki sklepowe nie uginają się od towarów i świecą pustkami. A główna bohaterka ma 11 lat i staje się dumną nastolatką. Dorastać tak jak ona w PRL-u było niełatwo, ale dość ciekawie. I o tym z sentymentem opowiada autorka. Tytułowa Nebraska to po prostu zwyczajne blokowisko nazwane tak na cześć świata, w którym żyje się lepiej i dostępne są jeansy. Takie prawdziwe jak ma jeden z uczniów szkoły podstawowej w niewielkim podkrakowskim miasteczku.
Trela z nostalgią i sentymentem wspomina czasy, gdy mandarynki były dobrem dostępnym tylko z okazji świąt, oranżada w proszku była smakołykiem, a wolny czas na podwórku spędzało się skacząc w gumę. Pochody pierwszomajowe, marzenia o lekcjach wf-u na prawdziwym basenie, lekcje religii w kościele, a nie w szkole - to dla jednych czytelników pełna egzotyka i historia, a dla drugich - takich jak ja po prostu wspomnienia na wagę złota. Doskonale pamiętam czasy, gdy do szkoły musiało się chodzić w nylonowym fartuszku z tarczą, telewizja ograniczała się do jednego programu - a z niego wiało tylko propagandą i nudą - może poza małymi wyjątkami jakimi były choćby przygody Reksia czy Bolka i Lolka.
Bohaterka Treli jest typową przedstawicielką pokolenia, dla którego punktem popołudniowego relaksu było podwórko z trzepakiem, a w szkole uczono nieprawdziwej historii pomijając istotne fakty. Te czasy są mi takie bliskie i dlatego czytałam tę lekturę z niesamowitym sentymentem i wzdychaniem niczym przy ckliwym romansie. Cóż "Obrazki z Nebraski" czyta się -NIESTETY !!!! - szybko, zbyt szybko, bo ja chciałabym czytelniczo zagościć w tamtym świecie o wiele dłużej i jeszcze trochę powspominać młodość. Tyle mam z główną bohaterką i jej rówieśnikami wspólnego !!!
Proza Treli mnie powaliła na kolana, urzekła, zafascynowała i oczarowała. Nie mogę inaczej ocenić książki, która mnie zabrała w sentymentalną podróż jak doskonała i rewelacyjna. Te czasy nie wrócą, ale dzięki właśnie takim książkom można je w łezką w oku powspominać! Bo dla mnie i mojego pokolenia mimo wad socjalizmu one były wspaniałe i na zawsze pozostaną w pamięci. Pewnie młodsi ode mnie Czytelnicy w trakcie lektury będą nie raz zdziwieni absurdami jakie wtedy były oczywistością . Ale pewne rzeczy są i obecne teraz - bo i dziś wielu zapracowanych rodziców, aby związać koniec z końcem pracuje ponad normę.
Szczególnie polecam tę lekturę pokoleniu dzieciaków w PRL-u . Nie sposób bowiem nie ulec jej urokowi i powrócić z sentymentem do czasów gdy mp3 zastępowały adaptery i winyle, a syrenka była obiektem westchnień .
Dla mnie po prostu rewelacja ! Polecam szczególnie gorąco !!!!!
A książce stawiam ocenę "6" i to z wykrzyknikiem