Paradajs to najnowsza powieść Fernandy Melchor, która została nominowana do międzynarodowej Nagrody Bookera. Już od pierwszych stron czytelnik jest chwytany za gębę, a marzenia o obiecanym raju pryskają jak bańka mydlana. Rozpoczynamy niepokojącą podróż po studium ludzkiego zła. Czym wyróżnia się pióro Fernandy Melchor?
„Pani X, jak wiele innych, jedna z tych, które nigdy nie robiły na nim wrażenia. Identyczna jak pozostałe damulki, które zamieszkiwały na tym osiedlu białe rezydencje z ceramicznymi dachówkami. Zawsze nosiły ciemne okulary, zawsze pachniały świeżością i rześkością, gdy siedziały za przyciemnionymi szybami swoich wielkich SUV-ów, miały wyprostowane i pofarbowane włosy, nieskazitelnie zrobione paznokcie, ale w sumie nie było w nich nic wyjątkowo, jeśli przypatrzeć im się z bliska”.
Ta naturalistyczna, nieabstrahująca od scen przemocy historia skupia się na losach dwóch nastolatków, których początkowo więcej dzieli niż łączy. Ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że ci chłopcy znaleźli się w zupełnie obcym dla siebie świecie. Świecie, do którego wyrzutek Franco i pochodzący z nizin społecznych Polo, za wszelką cenę chcieliby się dostać. Mroczna i niepokojąca opowieść niemal od pierwszej strony mocno szarpie czytelnika, wyrywając ze strefy komfortu. W wulgarny, bezpośredni i bezpardonowy sposób pokazuje psujących się od środka młodych ludzi, którzy w zdegenerowanym meksykańskim społeczeństwie łatają braki w swoim życiu poprzez uzależnienia.
Ta niewielkich rozmiarów powieść mocno szokuje, wzbudza niesmak, przez co nie jest lekturą dla każdego. Poznajemy proces upadku człowieka od podszewki, a wulgarność języka oraz porażające niekiedy zachowania chłopców mogą odtrącić niejednego czytelnika. Paradajs nie głaska nas po głowie. Obiecany raj jest dokładnie taki, jak jego mieszkańcy - pod szklanym kloszem elitarnego osiedla kryje się zepsucie. Widzimy świat bez miłości, przyjaźni, szacunku do drugiego człowieka. Intymność wydaje się rozpływać się w powietrzu jak fatamorgana, nagle zastąpiona poprzez żądzę posiadania, roszczenia sobie praw do kogoś tylko na podstawie własnych fantazji czy wyglądu.
Brak dialogów, chaotyczne, długie zdania pozwalają nam wejść do psychiki zepsutego nastolatka. Jego obraz świata zaczyna nas przerażać, a brutalność oraz wulgaryzm szokują, szczególnie gdy uświadomimy sobie, że patrzymy na ten świat oczami niedorosłych. Nagle to w naszej głowie zaczyna się tlić pytanie: gdzie, naprawdę gdzie jest granica między dobrem a złem? Kiedy człowiek zaczyna się psuć, gnić od środka, tracić kręgosłup moralny?
Nam czytelnikom może wydawać się, że elitarnym osiedlu Paradajs niczego nie brakuje. Dopiero gdy przeczytamy pierwszą, drugą, trzecią stronę zauważamy, że owszem przekroczyliśmy bramy raju, tuż po zjedzeniu rajskiego jabłka. Mocna i bezkompromisowa powieść w krótkiej formie zostawia po sobie niesmak, prawdziwą gonitwę myśli i strach o to, co będzie dalej. Meksykańskie społeczeństwo ukazuje nam się jednostką pełną kontrastów jak ogień i woda, ziemia i niebo. Paradajs to opowieść, która wstrząsa, policzkuje, ściska nasze gardło, pozbawiając słów. Zło tańczy między kolejnymi linijkami, ostrzega nas, że ta powieść jeszcze nas zaskoczy, że to dopiero początek góry lodowej. Melchor zostawia czytelnika bez nadziei na lepsze jutro. Jest ją niezwykle trudno ocenić w skali liczbowej, bo będzie zbierała skrajne opinie. Zanim jednak wkroczymy do Paradajs, musimy zadać sobie pytanie, na jakie zło jesteśmy gotowi.