Autor: Richard Paul Evans
Tytuł: "Obiecaj mi"
Wydawnictwo: Znak
Stron: 296
„W zamkniętych na klucz i ukrytych w szafie szkatułkach przechowuję dwa naszyjniki. Są podarunkami od dwóch mężczyzn. Oba naszyjniki są piękne i oba są cenne, nie noszę jednak żadnego z nich – jednego z powodu złamanej obietnicy, drugiego z powodu obietnicy dotrzymanej. Chcę, abyście czytając moją opowieść, pamiętali o jednej rzeczy. Że pomimo całego bólu – przeszłego, obecnego oraz tego, który jeszcze nadejdzie – postąpiłabym dokładnie tak samo. Oraz o tym, że czasu, który spędziłam z tym mężczyzną, nie oddałabym za nic – z wyjątkiem tego, za co, ostatecznie, go oddałam.”
Oj, chciałam przeczytać książkę R.P. Evansa odkąd tylko ujrzałam jej elektryzującą okładkę – a moje pragnienie podsycały tylko kolejne recenzje i konkursy związane z tym tytułem. Miałam szczęście – do mojej biblioteki przyszła akurat dostawa nowości i od razu wypatrzyłam wśród nich „Obiecaj mi”. Tak oto weszła w moje posiadanie.
Główną bohaterką powieści, a zarazem narratorką, jest Beth. Poznajemy ją w bardzo trudnym dla niej czasie: kobieta dowiaduje się, że jej mąż ją zdradzał, jej córka zaczyna chorować i nikt nie potrafi skojarzyć jej symptomów z właściwą chorobą, co więcej – mąż Beth wkrótce też podupada na zdrowiu – wykryto u niego raka w ostatnim stadium. Jej życie wali się w gruzy – dochodzą do tego jeszcze niezapłacone rachunki i inne finansowe zaległości. Praca w pralni nie przynosi dostatecznych dochodów. Gdy wydaje się, że nic dobrego już nie może jej spotkać, w życiu Beth pojawia się Matthew – przystojny i szarmancki mężczyzna, który zdaje się mieć receptę na każdy jej problem. Skrywa on jednak pewien sekret…
Największym plusem powieści Evansa jest to, że pochłania się ją bardzo szybko, a lektura stanowi dobrą rozrywkę. Gorzej w warstwie tekstowej – choć pomysł jest oryginalny i momentami zaskakujący, nie do końca przekonał mnie, a czasem wręcz trącił banałem. Czego nie lubię – gdy w książkę, odbieraną na pierwszy rzut oka jako obyczajówkę, wkradają się elementy fantastyczne. Takie pomieszanie z poplątaniem, które wyrasta nagle i wydaje się absurdalne. Jednak jeśli ktoś lubi takie połączenia, książka może przypaść mu do gustu. Szkoda tylko, że czytelnik szybciej niż główna bohaterka potrafi się zorientować w sytuacji i sam dociec co skrywa Matthew. Bardzo nie lubię sytuacji, w których tokiem myślenia wyprzedzam bohaterów – odnosi się wtedy wrażenie, że coś z ich możliwościami poznawczymi jest nie tak. I jeśli jestem już przy negatywach – zakończenie także mnie nie urzekło, a więc zdenerwowało. Trudno mi tu o nim pisać, by nie zdradzić za dużo, jednak ostateczne rozwiązanie jest jak dla mnie po prostu pomyłką.
Jednak żeby nie zniechęcać Was tak bardzo, oczywiście muszę także pochwalić dzieło pana Evansa. Przyznam, że bardzo podobał mi się jego styl, sposób obrazowania i wiarygodne oddanie uczuć głównej bohaterki, jej rozterek, lęku, żalu, a także spełnienia. To powieść o miłości skomplikowanej, o budowaniu zaufania i składaniu obietnic, z których powinno się wywiązać. Dodatkowo krótkie notatki z pamiętnika Beth przy każdym z rozdziałów nadają książce poetyckiego nastroju.
Wiem, że książka „Obiecaj mi” ma wielu zwolenników, ale ja zaliczyłabym ją raczej do lektur średnich, które co prawda można przeczytać, jednak nie wyróżniają się jakoś szczególnie spośród innych.
Ocena: 4/6