Podobno najpierw miała to być tylko biografia aktorki, Niny Andrycz, ale Józef Cyrankiewicz, jej mąż, najmłodszy i najdłużej urzędujący premier z czasów PRL, był tak ważny w jej życiu i tak długo obecny, że biografia wyszła do pewnego stopnia podwójna. W głównej mierze dlatego sięgnąłem po tę pozycję. Nina Andrycz nie interesowała mnie i nie interesuje właściwie w ogóle. Nigdy nie widziałem jej w teatrze; może jakiś film w Starym Kinie, ale nie kojarzę – to nie moje pokolenie. Ciekawsza wydaje mi się postać Józefa Cyrankiewicza, ale głównie i przede wszystkim – historia, lata 1945-70. Można spytać, dlaczego dopiero teraz szukam publikacji na te tematy? Wyjaśniam: dopiero w ostatnich latach zaczęły pojawiać się opracowania historyczne prezentujące wydarzenia i fakty, a nie taką lub inną propagandę.
Liliana Śnieg-Czaplewska pisze między innymi o tym, jak po lekturze tysięcy stron dokumentów, po rozmowach z byłymi więźniami Oświęcimia, po przeczytaniu kilku książek, w tym „Oświęcim walczący” Józefa Garlińskiego (więzień Auschwitz nr 121421)… „Dopiero wtedy, gdy zyskałam pewność, że posądzanie Cyrankiewicza o haniebne czyny, które od pewnego czasu mu się przypisuje, to podłość i oszczerstwo”*.
Od wielu, wielu lat uważam, że partyjna propaganda (nieważne, o jaką partię chodzi), to nie jest rzetelna informacja, to nie jest historia, ale raczej metoda manipulowania nią. I przekonaniami prostego ludu.
Opowieść o Ninie Andrycz, która żoną Cyrankiewicza była zaledwie 21 lat, a zmarła w wieku ok. 102 lat, w roku 2014, jest znacznie dłuższa i sięga czasów jak najbardziej współczesnych.
Nie podoba się jej cyniczny uśmieszek nieschodzący z twarzy innego Ważnego Szefa. Zdradza brak profesjonalnego opanowania mimiki twarzy. „Niby poważnie, a niepoważnie…” Zawód wyczulił ją na mowę ciała, na miny w szczególności. Prezesa Wszystkich Prezesów nie lubi, jako kogoś takiego z czasów, gdy była młodą dziewczyną. „Uskrzydla go, jak Polacy nienawidzą się nawzajem, skaczą sobie do oczu. I tak dobiera ludzi w otoczeniu, żeby lud nienawidził ich bardziej niż jego”*.
Autorka rozwiewa wiele mitów na temat Niny Andrycz. Nie, nie uciekła z przyjęcia u Stalina, żeby grać rolę w teatrze w Warszawie. Nie, nie była kochanką marszałka Rokossowskiego, ambasadora Lebiediewa, panów Dmochowskiego i Wołłejki itd. To jednak nie znaczy, żeby była pruderyjna i monogamiczna – o seksie doodbytniczym i łykaniu spermy też w książce jest.
W biografii Andrycz wyraźnie daje się odczuć sympatia Liliany Śnieg-Czaplewskiej, ale moim zdaniem, była to postać… hm… złożona. Kłamstwa, egotyzm i egoizm, wyuczona bezradność, wykorzystywanie ludzi i stanowiska męża (często w dobrych celach), pozostaną elementem tamtej rzeczywistości, bez względu na to, jak łagodnie się je nazwie, jakich usprawiedliwień i eufemizmów użyje.
Córka prawnika i tłumaczki, to jednak nie była arystokracja, ale takie trochę lepsze mieszczaństwo, jednak po wojnie, w biednym, robotniczo-chłopskim PRLu, Nina Andrycz mogła wydawać się zjawiskowa.
„Nina i Józef” wydaje mi się pozycją ciekawą z różnych względów. Nawet dla tych, których zupełnie nie obchodzi Nina Andrycz – kiedyś podobno bardzo dobra aktorka.
---
* Liliana Śnieg-Czaplewska, „Nina i Józef”, Rebis, 2023, e-book.