Nie wszystkie rewolucje zaczynają się hukiem. Czasem zaczynają się... listem. Maleńkim znakiem, że gdzieś tam, w świecie, jest jeszcze miejsce, gdzie można oddychać pełniej. Taką cichą, ale przełomową podróż proponuje nam Lorenza Gentile w swojej subtelnej, poruszającej i szalenie potrzebnej powieści „Drobne chwile wolności”.
Pozornie to opowieść prosta – trzydziestoletnia Oliva ma życie, które z zewnątrz wygląda jak spełnienie społecznych oczekiwań: narzeczony idealny, rodzice zatroskani, przyszłość „pod linijkę”. A jednak – w jej wnętrzu zieje pustka. Bezsenność, lęki, tachykardia i niekończące się poczucie niedopasowania do rzeczywistości. Jakby dusza nie mogła się zmieścić w zbyt ciasnym życiorysie. I wtedy pojawia się ona – ciotka Vivienne, która wysyła list z zaproszeniem do Paryża. Do księgarni. Do siebie.
Gentile nie opowiada o wielkich dramatach, nie pędzi przez fabularne wzgórza. Jej proza snuje się powoli, miękko, jak spacer po opustoszałych paryskich uliczkach o świcie. To książka pełna niedopowiedzeń, czułych obserwacji i ważnych pytań. Czy naprawdę żyjemy tak, jak chcemy? Czy to, co robimy, daje nam radość – czy tylko kolekcjonujemy pochwały i przyzwoitość w oczach innych?
„Drobne chwile wolności” to książka, która - paradoksalnie - daje oddech. Uczy zatrzymywania się. Zachwytu nad filiżanką kawy wypitą przy dobrej rozmowie. Nad ciszą w księgarni, w której regały pachną historiami. Nad świadomością, że szczęście nie musi być spektakularne – może być ciche, osobiste i tylko nasze.
To opowieść o dojrzewaniu do siebie. O zrywaniu masek. O łagodnym, ale konsekwentnym buncie. O tym, że nie każda decyzja musi być racjonalna, jeśli jest zgodna z sercem. Że czasami musimy odjechać, żeby powrócić – ale już jako ktoś inny, bardziej prawdziwy.
W postaci Olivy odnajdujemy własne niepokoje. W jej ciszy słyszymy echa naszych zagłuszanych marzeń. Jej podróż to nie tylko wyjazd do Paryża – to symboliczne wypłynięcie na głębokie wody, próba utrzymania równowagi na desce życia, jak mówi jej psycholożka. Ale też zgoda na to, że czasem warto się zanurzyć, zaryzykować, pozwolić się porwać fali.
Paryż Gentile to nie tylko miasto świateł. To miasto przemiany – pachnące kawą, książkami i rozmowami, które przywracają sens. W tle wybrzmiewa szelest starych stron w Shakespeare and Company, śmiech obcych, którzy stają się bliscy, i milczenie, w którym w końcu można usłyszeć siebie.
„Drobne chwile wolności” to książka jak ciepły koc – nie uleczy całego bólu, ale otuli i powie: „Masz prawo być sobą. Masz prawo nie wiedzieć. Masz prawo chcieć czegoś więcej.”
To powieść dla tych, którzy czują się zagubieni, ale mają w sobie odrobinę odwagi, by szukać. Dla tych, którzy zapomnieli, że życie można smakować, nie tylko przetrwać. Dla tych, którzy, jak Oliva, potrzebują zaproszenia, żeby w końcu zapukać do drzwi samego siebie 🚪❤️.
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od wydawnictwa @wydawnictwoczarnaowca (współpraca reklamowa) 🩷.