„Chciała prawdy. A w tę wpisane jest przecież ryzyko rozczarowania”. Cytując współautorkę tej książki - dostałam prawdy i czytając tę książkę nie doznałam ani odrobiny rozczarowania. Wracam do niej często, sama zastanawiając się dlaczego.
Janusz Leon Wiśniewski oraz Małgorzata Domagalik – osobiście nie sądziłam, że tych dwoje ludzi stworzy książkę, która podbije moje serce. On - doktor chemii i informatyki, wykładowca i prozaik. Ona- autorka programów telewizyjnych, redaktor naczelna, dziennikarka. Oboje tak różni, jednak na swój sposób łączą się w jedną całość. Treści, które spisali całkowicie do mnie przemawiają.
O co właściwie chodzi? Otóż książka ta pisana jest w formie e-maili, wymienianych przez blisko 2 lata miedzy Panią Domagalik, a Panem Wiśniewskim. I jak sam Pan Wiśniewski piszę, w korespondencji tej „...opowiadaliśmy sobie w ciągu tych dni i nocy o filozofach, feministkach, starości, młodości, biologii, chemii, matematyce, fizyce, zemście, wolnej woli, rozkoszy, orgazmach (i o ich braku), o mądrości, głupocie, pragnieniach, łzach, uśmiechu, naukowcach, bogaczach, żebrakach, pisarzach i dziennikarzach, miłości i nienawiści. O śmierciach, narodzinach i poczęciach. O ustach, piersiach, udach, łechtaczkach i penisach. O prostytutkach i zakonnicach. O ludziach prawych i o politykach”. Bez wątpienia „188 dni i nocy” zawiera to wszystko i jeszcze więcej… W końcu, chodzi nie tylko o to co ktoś pisze, ale też jak pisze.
A autorzy piszą wręcz fenomenalnie. Poczynając od formy książki po jej charakter. Jest ona w pewien sposób niezwykła – nie oszukujmy się, że mało jest książek w formie epistolarnej, a czyta się je bardzo przyjemnie.
Interesująca jest również relacja między autorami. Oboje z dziennikarskim doświadczeniem nie boją się pytać i zadawać śmiałych tez, jednak ich odpowiedzi sprawiają, że chce się czytać, poszukiwać i poznawać. Wszystko formułowane jest tak, aby –mimo własnego zdania autorów na różne tematy – czytelnik mógł poznać dane, często wykorzystywane przez Pana Wiśniewskiego (wbrew moim obawom nie psują one, a wręcz wzbogacają książkę), samemu przemyśleć i zrozumieć pewne kwestie. Dlaczego? Ponieważ mimo dziennikarsko brzmiących pytań potrafią odpowiadać na nie, jakby byli przyjaciółmi – z nutą refleksji, erotyzmu, czułości, racjonalizmu. „Mężczyzna powinien zabierać kobietę do miejsc, które jej obiecał. Szczególnie do tych, do których mieli dotrzeć nocą”… Czasem zastanawiam się, czy autorzy nie pisali do siebie tylko nocą. Tylko wtedy stać nas chyba na tak wyjątkową i zanikającą szczerość.
Lektura „188 dni i nocy” wciąga mnie od początku do końca. Może to ze względu na to, że podczas czytania jej wracam często do własnych całonocnych rozmów, które mają w sobie jakiś rodzaj magii. Być może dlatego, że byłam ciekawa jak wypadnie zestawienie tych dwóch osobowości. Może jednak dlatego, że dzięki niej nie tylko ja, ale – mam nadzieję - każdy, kto po nią sięgnie znajdzie cząstkę siebie.
Oczywiście gorąco ją polecam.